Wylądowaliśmy na lotnisku w Katanii. Stamtąd helikopter przeniósł nas na skąpaną w słońcu wyspę Lipari. Z małego okienka maszyny, szybującej w powietrzu, ujrzałam niewiarygodnie piękne, zielone wzgórza. Ostre klify i piaszczyste wybrzeża, otoczone były kryształową wodą Morza Tyrreńskiego. Wystające ze skał rozległe budowle, dodawały uroku temu niesamowitemu miejscu. Wyłaniający się z oddali uśpiony wulkan, wypluwał co jakiś czas kłęby białego dymu, przykrywając miękką pierzynką swój szczyt.
Lądowisko znajdowało się na tyłach ogromnej rezydencji. Jej rozpostarte skrzydła, rozchodziły się na dwie strony czarnego urwiska.
Żar lejący się z nieba i rześki zapach morza, przywitał mnie wysiadającą z maszyny. Promienie słoneczne przyjemnie muskały skórę. Zakładając okulary przeciwsłoneczne, pochwaliłam się w myślach za pomysł ubrania białego t-shirtu, wpuszczonego w krótkie spodenki z wysokim stanem i ażurowych, białych balerinek.
- Tu jest jak w raju. – szepnęłam, stając na środku wielkiego „H", z którego odleciał srebrny śmigłowiec. Miałam wrażenie jakbym się przeniosła do miejsca, gdzie wszystkie moje problemy znikną. Mimo świadomości, że nadal może ścigać mnie ten przeklęty Caruso, odczuwałam spokój.
- Teraz dopiero będzie. – Antonio podszedł od tyłu i objął mnie ramionami, całując w policzek – Bo ty tu jesteś.
Chciałam zatrzymać tę chwilę i nie pozwolić ruszyć wskazówkom zegara, już nigdy więcej. Cudowne uczucie, być tutaj razem z Nim, aż nierealne. Miałam wrażenie, że zaraz się obudzę i nie będzie ani Antonio, ani tego cudownego miejsca, ani mojego nowo rozpoczętego życia. Mimo niebezpieczeństwa jakie czyhało na mnie i być może na moją rodzinę, nie chciałam niczego zmieniać. Przed przyjazdem tutaj zaczynałam żałować, że poznałam tego cudownego mężczyznę, który wywrócił mój świat do góry nogami. Jednak, gdy patrzyłam na krystaliczne morze otaczające wysepkę, cieplejsze niż gdziekolwiek indziej słońce, otulające moja skórę i ten przepiękny krajobraz, to już nie chciałam cofać czasu. Cieszyłam się, że ten oto mężczyzna, przywiózł mnie tutaj i dzięki niemu, mogę ujrzeć coś tak niesamowitego.
- Chodź skarbie, musisz się rozpakować. – Antonio wyrwał mnie z zamyślenia.
- Lepiej wyrzuć moją walizkę na śmietnik. – odwróciłam się do niego, natrafiając na zdezorientowany wzrok. Jego tęczówki błyszczały od promieni słonecznych, stając się jaśniejsze niż zwykle. – Nawet nie chcesz wiedzieć co w niej jest. – parsknęłam śmiechem.
- To znaczy? – uśmiechnął się niepewnie.
- Moja mama stała nade mną jak się pakowałam, a że powiedziałam o szpitalu, to rzeczy musiały być adekwatne do pobytu tam. – patrzył na mnie ciągle nic nie rozumiejąc – Same piżamy, jedna bluza z kapturem, kapcie i kilka rzeczy z bielizny, takiej w której mogła bym się pokazać na badaniach, a nie na włoskiej plaży. Nic nie mam, co przydało by mi się tutaj. – powiedziałam rozkładając ręce.
- Spokojnie skarbie. Wszystko ci kupimy. Moja siostra z chęcią wybierze się z tobą na zakupy. – uśmiechnął się, ciągnąc mnie w stronę domu.
- Siostra? – spytałam lekko zszokowana. Nigdy nie mówił, że ma rodzeństwo. Trochę się zestresowałam poznaniem jego rodziny.
- Tak. Zaraz ją poznasz. Po śmierci rodziców mieszkamy razem. – powiedział nawet na mnie nie patrząc. Szedł oplatając mój kark swoim długim ramieniem, więc nie widziałam nawet wyrazu jego twarzy, ale czułam, że się uśmiecha.
Czyli Luciano nie jest jego ojcem. Pomyślałam, przechodząc przez wielkie drzwi do salonu. Starsza pani, ubrana w białą płócienną sukienkę do kostek, z przepasanym fartuszkiem, wyszła z kuchni wycierając ręce w ścierkę.

CZYTASZ
Uważaj, o czym śnisz
RomanceGdybyś miała wybór... Wyjechać z niebezpiecznym mężczyzna, by ratować bliskich lub zostać i najprawdopodobniej zginąć. To co byś wybrała? Kamila miała bardzo dobre i poukładane życie. Pracę którą lubiła, zwariowaną przyjaciółkę i kochających rodzicó...