Prolog

16 2 0
                                    

-Mamo!

-Tak Róża?

-Czemu Lisa i Tata poszli po jagody, a ja tu zostałam?!

-Twoja starsza siostrzyczka chciała pomóc tacie, a ty jesteś mi potrzebna

-W czym?

-Weź koszyk i idź zebrać pomidory

-Co? Czemu?

-Róża, mamusia cię o to prosi

-Dobrze mamo

Uśmiechnęła się i otworzyła drzwi do pokoju z tyłu domu, gdzie znajdowały się narzędzia rolne jak i koszyk. Wzięła koszyk i wyszła na dwór-była piękna kwietniowa pogoda, a niebo było bezchmurne. Poszła na pole, gdzie zaczęła niechcianie je zbierać. Wpatrzona w błękitne niebo, westchnęła

-Ah, jaka piękna pogoda, pomidorki są czerwone, ziemia jest sucha, ptaszki śpiewają, czuję przyjemny dotyk wiatru, dzieci się śmieją, nic nie może zepsuć tego dnia!

Zaśmiała się, po czym wróciła do zbierania pomidorów. Mijały minuty i nic jej nie przeszkadzało w rozkoszy jaką sprawiała jej przebywanie na świeżym powietrzu. Po godzinie zadumy, skończyła-była z tego dumna. Zaśmiała się, po czym położyła się na ziemi, zaczynając przy tym obserwacje nieba. Śmiała się, kręciła loczki, oddychała świeżym nieskazitelnym powietrzem. Nic nie zwiastowało katastrofy. Po kilku godzinach leżenia, przypomniało jej się, że coś miała zrobić. Powoli wstała, próbując złapać równowagę, nagle usłyszała krzyki, przerażona tym szybko ruszyła do domu. Była już przy tylnych drzwiach, z lekkim nie pokojem weszła do małego pokoiku, położyła koszyk na półce i spróbowała otworzyć drzwi, jednak nie mogła-szafa zablokowała przejście. Próbując lekko uchylić drzwi zauważyła swoją matkę patrzącą na coś z przerażeniem. Po chwili zauważyła czarną dłoń chwytającą ją za szyję, dalej nic nie mogła zobaczyć, ponieważ napastnik zabrał ją poza zasięgiem jej wzroku. Wiedziała, że dzieje się coś złego, lecz nie wiedziała co robić, jednak po chwili usłyszała mocne uderzenie o drzwi, spojrzała i zobaczyła swoją matkę próbującą złapać oddech

-M-mamo!

-Róża! Uciekaj! Tutaj nie jest bezpiecznie!

-C-co się dzieje?

-Róża, proszę posłuchaj mnie! Biegnij przez pole do lasu!

-M-mamo j-ja nie chcę cię opuścić

-Błagam cię, uciekaj. Nie chcę byś umarła

-M-mamo j-ja n....

-RÓŻA UCIE....

Nie mogła już nic powiedzieć, żelazne pazury wbiły jej się w tył głowy. Odsunęła się i skuliła, próbując zagłuszyć chrypliwy śmiech i krzyki ludzi. Płacząc i jęcząc wstała i szybko ruszyła do drzwi, gdy nagle ktoś gwałtownie otworzył jedyną droge ucieczki-upadła na ziemię ledwo przytomna. Przez ułamek sekundy zauważyła ludzką sylwetkę, po czym poczuła na szyi zimno metalowej klingi delikatnie kłujący końcem jej bok szyjki. Przed jej końcem usłyszała czyjś rechot

-Ciii, miłych snów dziecinko

Wersja robocza opowiadania o Annie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz