Rozdział 4

230 20 2
                                    

Spadając, musiałam uderzyć o coś głową, ponieważ straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam znajdowałam się w jakimś ciemnym i wilgotnym miejscu a obok mnie leżał nieprzytomny Bilbo.

-Bilbo, hej wstawaj.- Powiedziałam szturchając hobbita, jednak ten się nie ruszył.

-Skarbie...- Usłyszałam nieprzyjemny syk tuż obok mnie. Nie zastanawiając się wyciągnęłam miecz.

-Ssskarbie. To chce nas zabić!- Tym razem głos dobiegał z dalszej części jaskini. 

-Jak na razie, nie widzę powodu, aby kogokolwiek zabijać. Razem z moim przyjacielem wpadliśmy tutaj przez przypadek.- Wytłumaczyłam wskazują na Bilba który w między czasie odzyskał przytomność. 

-Świeże jedzenie... Skarbie jakie to szczęście.- Powiedział ucieszonym tonem tajemniczy głos.

-Nie jesteśmy jedzeniem.- Oburzył się Baggins

-Nie? To czym jesteście?- 

-Ja jestem hobbitem a ona elfem. A ty kim jesteś?

-Powiedzieć im ssskarbie? Taak. Myślę, że i tak nikomu nie zdradzą... Ja... Jestem Gollum.- Mówiąc ostatnie dwa słowa wyłonił się z ciemności. 

Nigdy w życiu czegoś szkaradniejszego nie widziałam. Był przygarbiony, jego skóra była brudna i wyblakła, z jego głowy wyrastało kilka włosów, śmierdziało od niego a najgorsze było to że chodził nagi, no prawie. Miał przepaskę zakrywającą najczulszy punkt w jego ciele. 

-No dobrze to skoro już się znamy to może pokażesz nam jak się stąd wydostać?- Zapytałam uprzejmie.

-Co ty na to sskarbie? Nie... Nie możemy wypuścić jedzenia. Szczególnie, że samo tak chętnie do nas przyszło!- Mówiąc to rzucił się na Bilba ale ten go odepchnął. 

-Zagrajmy.- Powiedziałam szybko a Gollum się na mnie popatrzył jakby nie do końca zrozumiał co powiedziałam. -Zagrajmy w jakąś grę. Na pewno znasz jakąś grę. Jeżeli ja z hobbitem wygramy, to pokażesz nam jak stąd wyjść, za to jeśli ty wygrasz, to będziesz mógł nas zjeść.- Odezwałam się szybko a Baggins popatrzył na mnie przerażony.

-Taak... Taaak! Zagrajmy w zagadki.- Powiedział Gollum klaszcząc w ręce i skacząc. -Ja chcę zacząć!-

-No dobrze, zaczynaj.- Mówiąc to usiadłam na dużym kamieniu a obok mnie przycupnął Bilbo.

-Ta rzecz głębokie korzenie miewa, wyższa jest niźli drzewa ku niebu sięga wyniośle, chociaż ni piędzi nie rośnie.- Powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.

-Chodzi może... o górę?- Spytałam podpierając się na rękach.

-Skarbie... Skąd to elfisko zna odpowiedź...- Szeptał do siebie.

-Trzydzieści białych koni. na łące czerwonej. najpierw kłapią, potem człapią, w końcu stoją nieruchome.-

-Zęby. Tak! Zęby! Teraz ja! Teraz ja! - Wykrzyknął Gollum. - Pożera wszystko na szerokim świecie, ptaki, zwierzęta, i drzewa, i kwiecie, kruszy żelazo i miażdży kamienie, jasną stal łamie, wysusza strumienie, królów zabija, burzy dumne miasta, powala górę, co w niebo wyrasta.-

-Hm... Czas.- Powiedziałam po chwili zastanowienia na co zdenerwowany Gollum tylko skinął głową. 

-W takim razie... Co ja mam w kieszeni?- Spytał Bilbo.

-Co hobbicisko ma w kieszeni... Co ono może mieć w kieszeni...- Mówiąc to wbiegł do wody i zaczął czegoś szukać.

-Aaaaaa. Skarb, mój skarb gdzie jest mój... skarb... Co hobbicisko ma w kieszeni.- Popatrzył podejrzliwie na Bilba i skoczył na nas. Szybko pociągnęłam hobbita do tyłu i wpadliśmy w jakąś szczeline w skale. 

-Gdzie hobbicisko poszło!- Skrzeczał Gollum wbiegając do szczeliny, w której się skryliśmy i zaczął biec w nieznanym kierunku. 

Nie wiem czemu ale stwierdziłam, że za nim pójdę. Decyzja była dobra, ponieważ Gollum zaprowadził nas wprost do wyjścia z tej jaskini. Razem z Bilbem zbiegliśmy z górki i wpadliśmy w krzaki, za którymi stały krasnoludy. Mężczyzna już chciał się pokazać ale zatrzymałam go.

-Gdzie jest Bilbo z Sophie? Widzieliście czy gdzieś spadli?- Zapytał Gandalf.

-Widziałem jak Sophie skoczyła w przepaść.- Powiedział KIli ze smutkiem.

-Skoczyła? Sama z siebie?- Zapytał podejrzliwie czarodziej.

-Na to wyglądało.- 

-A co się stało z Bilbem?- 

-Pewnie wrócił do domu, bo nie przywykł do takich warunków.- Odezwał się Thorin.

-Na prawdę bardzo umniejszacie zdolności Bilba.- Powiedziałam wyciągając Bagginsa zza krzaków.

Cała kompania popatrzyła się na nas, jakbyśmy byli co najmniej  jakimiś duchami. 

-Ale jakim cudem ty żyjesz? Widziałem jak spadasz w tą przepaść.- Zapytał brązowowłosy podchodząc bliżej mnie.

-Każdy ma swoje sekrety.- Mrugnęłam do niego, na co on nic nie odpowiedział tylko mnie przytulił?

-Martwiłem się o ciebie.-Powiedział cicho, a ja stałam przez chwilę nieruchomo, bo nie do końca wiedziałam co mam teraz zrobić. 

-To miło z twojej strony.- Bardziej zapytałam niż stwierdziłam i mogę się założyć, że mężczyzna właśnie w tym momencie się uśmiechnął. -Już chyba wystarczy.- Poklepałam go po ramieniu, na co on się odsunął.

-Widzę, że złapaliście bardzo dobry kontakt.- Stwierdził Thorin, który stanął obok mnie.

-Na to wygląda.- Odparłam zmieszana.

-Jesteście w podobnym przedziale wiekowym, poza tym, on widzi jak angażujesz się w tą wyprawę. To go podnosi na duchu.- Thorin uniósł lekko brwi, a  ja uśmiechnęłam się lekko.

-Wydaje mi się, że... Chwila, co to za odgłosy?-

-Wargi.- Powiedział ktoś a reszta zerwała się do biegu.


Syn DurinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz