3) Spowiedź nieumarłego

488 38 19
                                    

*

Evan przeglądał się w odbiciu stalowego talerza, ponieważ nie mógł znaleźć w pomieszczeniu nawet jednego, choćby niewielkiego lustra.
- Obudziłeś się. - rzekł Regis, wchodząc do pomieszczenia.
- Wybacz, ale... gdzie my jesteśmy? To jakieś podziemia, szanowny Regisie? - Rycerz miał zafrasowaną minę. - Jak się tu znalazłem? Pamiętam tylko... walkę z potworem.
 Regis posłał mu najbardziej uspokajający ze swoich uśmiechów. To był na to dobry moment.
- Znalazłem cię w odpowiedniej chwili. - wyjaśnił. - Ten potwór musiał cię oszczędzić.
- Katakan. - Powiedział rycerz, kiwając głową. - Rozpoznałem tę bestię. Widniała na rycinach książek, które pokazywała mi babka.
- Katakan? - Regis udałby zdziwienie, lecz nie musiał, gdyż zdziwił się naprawdę, jednak tym, że człowiek znał się na rasach wampirów. - Wybacz szczerość, ale słyszałem, że ta rasa nie pozostawia ludzi przy życiu. - Sam Regis był przekonany, że napastnikiem był fleder.
- Coś musiało go spłoszyć. - oświadczył Beerhart. - Lub ktoś. Uciekał w popłochu, zanim zdołałem mu porządnie przyłożyć. W popłochu, panie Regisie. - zaznaczył dosadnie.

Nastała chwila ciszy.

- Mhm. - Wampir powstrzymał cisnący się mu na usta uśmiech. Nagle poczuł nikłą dumę, że jednak przyczynił się do uratowania tego rycerza. - No dobrze. Skończmy już z tym "panowaniem", możesz mi mówić po imieniu. - przypomniał Regis. - Nie lubię czuć się starszym dziadem, niż już jestem.
- Co to za nonsensy? - Młodzik wydał się wzburzony na to oświadczenie. - Nie jesteś wcale stary!
- Tak na oko, mógłbym być twoim ojcem. - rzucił lekkim tonem Regis.
"A nie na oko, pra, pra pra dziadem" - dorzucił we własnych myślach.
- Toć to najlepszy wiek! Ojciec tak mi mówił. Słowo daję! - rycerzowi wracał humor, co Regis skwitował jedynie wywróceniem oczami. Zapomniał już niemal, z jak niepoprawnym optymistą miał do czynienia. - Więc... Gdzie my jesteśmy? To jakieś alchemiczne laboratorium?

 Regis skrzywił się odrobinę.
- To krypta, Evanie. Krypta... na cmentarzu.
Beerhart wyglądał tak, jakby nabrał wody w usta. Próbował długo wyartykułować jakieś zdanie, nim złożył w pełni sensowne.
- Krypta? Dlaczego? - zapytał w końcu, z obawą.
 Wampir westchnął lekko.
- Ponieważ to jedyne bezpieczne miejsce w okolicy. Co więcej, takie, do którego nikt nie zagląda. Potrzebuję czasem takiej prywatnej przestrzeni. Rozumiesz. Przez zawód, wiele osób zawraca mi głowę. Nie mogę przecież leczyć bez ustanku i chwili wytchnienia.
- A ghule? A trupojady? A kikimory? - Beerhart, przejęty, wymieniał dalej. - A wampiry? Jak cmentarz może być bezpiecznym miejscem??
 Regis uniósł uspokajająco dłonie.
- Spokojnie. O wszystko zadbałem. Nie ma tu żadnych potworów. Sprawdziłem to.
- Och. - Wyrwało się z ust młodzieńca. - Jest pan bardzo zapobiegawczy, Regisie. To znaczy... Regisie. Bez tego "pana". - Poprawił się zaraz. - To bardzo niebezpieczne, przesiadywać na cmentarzu samemu. Przecież każdy to wie.
 Regis pokręcił lekko głową. Podszedł do siedzącego na łóżku chłopaka, by podać mu dopiero co zrobioną herbatę ziołową, którą ze sobą przyniósł. Nie chciał kontynuować tamtego wątku, więc zmienił temat.
- Proszę, wypij to. Powinno uśmierzyć ból.

 Rycerz wziął kubek w dłonie, powąchał napar, po czym przeniósł spojrzenie z powrotem na wampira. Uśmiechnął się w podziękowaniu, ale nie napił się. Myślami był zupełnie gdzieś indziej.
- Ależ Regisie, dawno nie czułem się tak doskonale, jak teraz. - Oznajmił w rozbawieniu. - Spójrz, jak dobrze wygoiły się moje rany! Pewnie spałem tu długo, prawda? Długo byłem nieprzytomny?

 Wampir zawahał się nad odpowiedzią. Uniósł dłoń, jakby chciał coś wtrącić, ale opuścił ją zaraz, rezygnując. Przysiadł na krześle obok łóżka. Był rozdarty, czy powinien mu o sobie powiedzieć, czy też nie. Obawiał się, że człowiek nie przyjmie tego spokojnie.
- Nie tak długo, jak sądzisz. - Powiedział w końcu. - Posłuchaj...
 Ale Beerhart nie słuchał. Wstał raźno, odkładając kubek na stolik obok, by podejść do gładkiego kamienia, i przyjrzeć się w odbiciu swojemu odsłoniętemu ciału.
- Tego to nie pamiętam. - zauważył, dotykając dłonią dwóch maleńkich punktów po śladach wampirzych kłów.
 Regis odwrócił szybko wzrok. Gdyby mógł, zrobiłby się czerwony z zażenowania.
- Katakan nie zostawia takich śladów. - Kontynuował zdziwiony blondyn. - Katakan rozrywa ofiarom szyje. Skąd to się mogło wziąć?
- Evanie, posłuchaj...
 Te słowa nie chciały przejść wampirowi przez gardło, tak bardzo się wstydził tej chwili zapomnienia. Człowiek pogładził palcem maleńkie blizny, zupełnie niefrasobliwym gestem.
- Może ugryzł mnie jakiś wampir, kiedy nie patrzyłeś! - Zażartował radośnie. - To by dopiero było. Jeszcze nigdy nie widziałem wampira tego typu. Sądzisz, że są tak straszne, jak w opowieściach, Regisie?

Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz