13. Ślepe zaułki.

127 11 4
                                    

Walentynki. Ha. Jakby nasi bohaterowie mieli czas na romanse. Oh, no dobrze, część z nich go znalazła. Samantha zdołała przekonać Albusa by wyszedł z nią na spacer po lekcjach, który zakończył się ściganiem się na miotłach. I nawet jeśli Albus szczerze nie przepadał za czternastym lutego, nie potrafił odmówić Wood. Cyniczna część jego charakteru zanikała, a przynajmniej nie była aż tak mroczna przy dziewczynie. To jak wielki kontrast stanowiły ich charaktery sprawiało, że zabawnie było na nich patrzeć.

Ten dzień nie pasował jednak wszystkim. Atmosfera miłości oraz zakochani na każdym kroku, nie były źródłem radości dla Kate Wolf. Dla niej wszystko było nie tak. Rano obudziła się w nie najlepszym humorze . A z każdym „zostaniesz moją walentynką?" jej irytacja rosła odrobinkę. I z każdym serduszkiem latającym po korytarzu jej mina robiła się coraz gorsza. Jednak szczytem wszystkiego był jeden ze skrzatów domowych. Ubrany był w białą tunikę i latał pod sufitem rozsypując różowy brokat. Przez głowę Kate przeszła myśl, że to na pewno nie spodobałoby się mamie Rose, i że ma nadzieję, iż owy skrzat dostał wyższe wynagrodzenie. Tak, szczyt wszystkiego. A przynajmniej tak wydawało się dziewczynie, aż do czasu...

- Wolf! – usłyszała za plecami i stało się dla niej jasne, że jednak mogło być gorzej. I to o wiele.

Bo był ktoś, komu irytowanie Katherine szło jeszcze lepiej niż pół-nagim skrzatom przebranym za amorki.

Rick Foster prędko dogonił idącą dziewczynę. Kate spojrzała na niego, skupiając się na tym, by jej mina wyrażała pogardę i brak zainteresowania. Nie mogła przecież zachowywać się normalnie. To tak jakby dawała mu wygrać. Foster mógłby uznać to za przejaw chęci nawiązania z nim zwyczajnej relacji. A wizja takiej zwyczajnej relacji z Rickiem nie dość, że wydawała się niemożliwa Kate, to jeszcze bardzo ją obrzydzała.

- Wesołych Walentynek, Wolf – rzucił w jej stronę z aroganckim uśmiechem na ustach. Nic nie poprawiało mu tak nastroju, jak irytowanie jej.

W odpowiedzi Kate spojrzała na niego spod byka. Ale Rickowi to nie wystarczyło. Wpatrywał się w nią oczekując czegoś. Wolf zmarszczyła brwi.

- Jeśli czekasz na walentynkowe życzenia, to wiedz, że się nie doczekasz. Cała idea walentynek nie ma sensu i jest beznadziejna – powiedziała idąc dalej.

- Uh, czyżby komuś doskwierała samotność? – zapytał chłopak trzymając się zdecydowanie za blisko niej. Kate zatrzymała się gwałtownie.

To dopiero ją rozzłościło. I może troszeczkę zabolało. Jak on śmiał? To prawda, ostatnio nie czuła się otoczona bliskimi jej ludźmi. Albus z Samanthą byli w stanie patrzeć tylko na siebie, a Rose, mimo, że w lepszej kondycji niż przed świętami, ciągle miała coś do robienia ze Scorem i szczerze, chwilowo przyjaźniła się bardziej z Jamesem niż z nią. No może to była lekka przesada. Ale już od dawna nie miały czasu tylko dla siebie. Ona, Rose i Sam. Kate tęskniła za przyjaciółkami. Rick faktycznie trafił tam, gdzie bolało. Ale nie mogła tego okazać.

- Ha! Nie, oczywiście, że nie! A poza tym, nie potrzebuję nikogo by czuć się dobrze, jasne?

- Może nie potrzebujesz. Ale przyznaj się, patrzenie na te wszystkie pary, gdy jest się singlem... musi boleć – wskazał na ludzi na korytarzu.

Smocze PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz