Zgodnie z obietnicą, przedstawiam moich ulubionych zagranicznych wykonawców musicalowych. Jak obiecywałam, starałam się powstrzymywać wewnętrzną fangirl i być w miarę obiektywna, ale kilka razy się nie udało. Mam nadzieję, że mi wybaczycie kilka przesadnych zachwytów, i to że chyba widać, kogo z tej listy lubię bardziej, a kogo mniej ;)
Fabien Incardona
Wokalista, który funkcjonuje też pod pseudonimem INCA, ale że mi się on szczególnie nie podoba(bo kojarzy mi się z Inkami z Ameryki Południowej, nie żebym miała coś przeciwko, ale on raczej nie wygląda jak jeden z nich), będę pisać o nim imieniem i nazwiskiem. Poznałam go oczywiście za sprawą musicalu ,,La Legende du Roi Arthur", gdzie wcielił się w Malaganta, czyli antagonistę. Już niejednokrotnie rozpisywałam się jak bardzo ten musical jest dla mnie ważny, głównie pod względem emocji jakie wywołuje, ponieważ jest on dla mnie wyjątkowo shipogenny i kraszogenny(kilka osób stwierdziło, że mogę fangirlować, więc robię to, ale mam nadzieję, że nie wyjdzie cringowo).
Mimo, że Malagant jest czarnym charakterem, właściwie bardzo go polubiłam i nawet było mi go żal, bo chociaż jego zachowania były okrutne i miejscami przerażające, to jednak czuć też w nim było ból i niezrozumienie, dlaczego kobieta, którą kochał, nie potrafi odwzajemnić jego uczuć. Poza tym, Fabien, mimo całego mroku jaki wiąże się z jego postacią, ma świetną energię na scenie, a jego solówki są bardzo energetyczne i pełne życia, co jest fajną odmianą w przypadku czarnego charakteru, który nie jest tylko typowo mroczny i groźny, ale ma też lżejszą stronę(chociaż to bardziej zasługa kompozytora i reżysera). Oprócz tego Fabien świetnie tańczy, śpiewa(jak wspominałam, mam słabość do wysokich głosów, a jak facet umie wyciągać wysokie nuty, to czasami mnie trochę zamurowuje, a tutaj bardzo fajnie to pasuje do tej dzikości i szaleństwa bohatera), a także tworzy całą rolę, i nawet w scenach, kiedy jego bohater zdaje się wręcz popadać w jakiś rodzaj manii, jest w tym szaleństwie wiarygodny i nie jest to jakies przesadzone i groteskowe... No i ja osobiście bardzo lubię na niego patrzeć.
Niedawno Fabien zagrał też w musicalu ,,Siddhartha L'Opera Rock", czyli opowieści o życiu Buddy, gdzie wcielił się w głównego bohatera. Jest tam całkiem inny, nawet w bardziej emocjonalnych piosenkach, sprawia wrażenie bardzo wyciszonego i uduchowionego, a jego głos też jest zdecydowanie spokojniejszy i mniej charakterystyczny. Osobiście wolę go w wersji chorego z miłości złola i dziwnie się czułam, patrząc na niego jako na Buddę, ale rolę doceniam. Oprócz tego, jeszcze przed ,,La Legende", grał Merkucja w którym wznowieniu ,,Romeo et Juliette" i był też dublerem Toma Rossa, który grał Tybalta. Czyli wychodzi na to, że został mordercą samego siebie.
Polecam też sobie posłuchać jego coverów, które wrzuca na Instagrama, min. piosenki ,,Shallow". Szkoda tylko, że przeglądam Instagrama głównie na łóżku przed spaniem i zapominam zabierać słuchawek, a za ścianą śpi moja babcia.
Hugh Jackman
Zastanawiałam się, czy umieszczać tu Jackmana, który stricte aktorem musicalowym nie jest, ale poczytałam sobie trochę o jego początkach, poza tym 80% panów z tej listy nie jest wyłącznie aktorami musicalowym, ani nawet przede wszystkim, więc myślę, że Jackman też może się tu znaleźć.
CZYTASZ
Shitpost musicalowy
RandomPo prostu shitpost o różnych musicalach, piosenkach, spektaklach. Więcej informacji w pierwszej notce. Okładka autorstwa @VaeVia z @WNTGOfficial, dziękuję jej bardzo :)