Dochodziła 16 więc trzeba było iść biegać. Stwierdziłam że przebiegnę dzięsięć kilometrów, ale tak na spokojnie. Ubrałam czarny sportowy stanik z Nike i krótkie spodenki też w takim kolorze.
Zeszłam na dół i ubierałam buty gdy zza drzwi wyszła moja mama.
-Możesz mi wytłumaczyć Twoje zachowanie?
-Przepraszam moje zachowanie?
Dobrze że wy świecicie przykładem wzorowych rodziców. - warknęłam złośliwie.
-O tym mówię. Co to za ton?
-Taki na jaki zasługujecie. Sorry ale nie chce mi się ciągnąć tej bezsensownej rozmowy, idę biegać. - otworzyłam drzwi i wybiegłam.
Biegłam moją trasę słuchając muzyki i stwierdziłam że na końcową metę wyznaczam sobie jezioro. Nie chcę wracać do domu.Szłam po kładce normując oddech.
Całkiem nieźle mi poszło. Usiadłam na brzegu i patrzyłam się na tafle wody która odbijała promienie.
Kocham to miejsce, mogłabym tu zostać. Nie zauważyłam nawet jak ktoś koło mnie usiadł. Popatrzyłam się na tą osobę. Kamil. Nie kto inny, to chyba jakiś cholerny pech.
-Ładnie to tak nie odpisywać na wiadomości? - uśmiechnął się.
-Byłam zajęta. Ale co ty tutaj robisz?
Śledzisz mnie?- spytałam trochę zdezorientowana.
-Poszłem biegać i trafiłem na to miejsce i na ciebie. Szczerze to stęskniłem się - objął mnie ramieniem. Kurwa i co ja mam zrobić? Jak się zachować?
-Ja też - wyszczerzył się jeszcze bardziej a ja się poprawiłam - Troszkę się stęskniłam.
-Jak mój maluszek? Byłaś u lekarza? - Tego tematu obawiałam się najbardziej. Powiedzieć mu?
-Poroniłam Kamil... - westchnęłam a oczy zaczęły mi się robić tak samo mokre jak ta woda. Rozdrapał ranę w sercu która zaczęła się już goić.
-Jak to..?
-Normalnie! - rozpłakałam się.
-Jestem przy tobie - przytulił mnie a ja się w niego wtuliłam najmocniej jak umiałam. Po chwili zrobiło mi się lepiej i się od niego odkleiłam.
-A jak tam u Sary? - spytałam dosyć ironicznie.
-Wogóle nie była w ciąży - zaśmiał się pogardliwie - Okłamywała mnie żebym się zajął nią, chciała nas roździelić.
-Wiedziałam. - rzuciłam kamykiem w wodę i odbił się.
-To może, jak już nam nic nie stoi na drodze to..
-Nie Kamil, myślisz że po tych wszystkich zdarzeniach będziemy razem?
-Myślałem że Ci na mnie zależy - popatrzył na mnie minką zbitego z tropu.
-Bo zależy, to co mówiłam to nie były tylko słowa ale też uczucia.
-Masz jeszcze jakieś uczucia w stosunku do mnie?
-Tak - podniosłam dołeczek ust. - Możemy zostać przyjaciółmi?
-Narazie to mi wystarczy. - wstaliśmy i każdy z nas poszedł w swoją stronę.Weszłam do domu i poszłam się kąpać a potem przepisywałam lekcje podesłane przez naszą kujonke w klasie. Spakowałam się na jutro i mogłam odetchnąć z ulgą.
****
~w piątek
O mój Boże.. Nareszcie weekend tyle miałam kartkówek w tym tygodniu że to jakieś nie porozumienie. Wędrowałam przez korytarz szkolny kierując się do szatni. Wpadłam do niej i wzięłam kurtkę.
W momencie znalazłam się w domu i włączyłam Netflixa.
W piątek i sobotę obejrzałam wszystkie odcinki Sex Education i Wynnona Earp.
W niedzielę obudziłam się i byłam mega zestresowana bo dzisiaj mecz.
Ubrałam się w dres z Kempy i poszłam ogarnąć się w toalecie.
Musiałam dojechać na hale która mieściła się w Warszawie więc znowu podróż pociągiem.
Zjadłam śniadanie i poszłam spakować torbe do której włożyłam strój do grania, buty, piłkę, skarpety i picie z jedzenie.
Zeszłam na dół i chwyciłam jabłko.
-Gdzie ty idziesz? - spytał mnie tata.
-Mam mecz w Warszawie.
-Nie pamiętam żebyś coś o tym mówiła.
-Bo nawet nie pytaliście co u mnie.
-Może cię podwieść?
-Dzięki za łaskę ale poradzę sobie. - założyłam buty i wyszłam z domu kierując się na dworzec.-Poproszę bilet do Warszawy - poprosiłam panią sprzedającą lekko się uśmiechając.
-Dobrze, to będzie dwadzieścia złotych. - dałam banknot i odebrałam bilet.
Wsiadłam do odpowiedniego pociągu a za chwilę był odjazd.Robiłyśmy rozgrzewkę cały czas obserwując nasze przeciwniczki.
Wyglądały dosyć niepozornie.
-Mam stresa a ty? - zapytała z przerażeniem Asia z którą się rozciągałam.
-Trochę. Ale nie można się stresować, musimy się rozluźnić, bo dziewczyny narobią w gacie - spojrzałam na laski i wstałam biorąc głośnik i telefon.
-Dziewczyny! Chodźcie zatańczymy!
Wszystkie wstały a ja włączyłam Arab techno. Już po pięciu minutach wszystkie miały wymalowany uśmiech na twarzy. Usłyszeliśmy charakterystyczny odgłos mówiący o tym że mecz się zaczyna. Przebiegłyśmy cztery długości i przybiłyśmy sobie piątki.
-Dziewczyny najważniejsza jest obrona, atakujcie je pierwsze żeby się przestraszyły. - mówił do nas pan Wojtek a wszystkie w skupieniu słuchały.
Wykonałyśmy okrzyk i na boisko weszła ustalona siódemka.
Ja poszłam na lewe skrzydło zresztą to moja pozycja.
Zaczął się mecz na emocje sięgały zenitu. Zaczęłyśmy grać zagrywkę. Pierwsza bramka była moja. Dziewczyny na środku nie miały szans bo nasze przeciwniczki były bardzo dobre więc wszystko ciągnęłyśmy pod skrzydła. Minęły pierwsze trzydzieści minut.
CZYTASZ
| Love me back to life |
Short Story15sto letnia Patrycja idzie do nowej szkoły zawsze była wysportowana, grająca w kadrze Polski jako piłkarka ręczna. Pewna siebie, mająca dużo znajomych i sławę w każdym miejscu. Niewyparzony język i robienie to na co ma ochotę sprawiło że jeden chł...