Zazdrość. Cholerne uczucie, które potrafi zniszczyć wszystko. Najtrwalszą relację, najdłuższy związek. Zazdrość jak wąż wije się wokół ofiary po czym ją kąsa, powoli, z wielkim bólem. Nie da się jej odtrącić. Zazdrość stała się czymś stałym, w każdej relacji pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie i jest powodem kłótni, zerwań, separacji. Wszyscy się jej boją, ale kiedy przychodzi co do czego kierują się nią. Nie myślą o niczym innym jak o zazdrości i to ich gubi. Kurewsko gubi. Tracą grunt pod nogami i ciągną za sobą kolejne osoby, które są jej ofiarami. Nie ważne ile by krzyczeli, błagali. Zazdrość pociągnie ich w dół i dopiero kiedy złapią się pomocniczej linii jest szansa na wydostanie się z tego dna. Ale najpierw muszą o tym pomyśleć.
10:21
Laptop, na którym klikałam co jakiś czas powoli tracił baterię, a ja miałam do wysłania trzy bardzo ważne i długie emaile. Chciałam się z tym szybko uwinąć, aby później mieć chociaż chwilę na odpoczynek, więc spojrzałam z uśmiechem na Pateckiego, który siedział na kanapie.
-Kubaaaaa -zaczęłam miłym głosikiem -Byłbyś tak dobry i przyniósł mi ładowarkę z góry?
Spojrzał na mnie przelotnie lekko wzdychając. Bez słowa poszedł schodami na górę, aby kilka minut później rzucić mi ładowarką przed nos i znów wrócić na kanapę.
Okej, to było dziwne.
-Wszystko okej? -spytałam zanim wróciłam do pracy. Kiwnął głową na tak nie obdarzając mnie jednym spojrzeniem.
14:34
-No ej! -zaprotestowałam kiedy po raz kolejny przegrałam w kamień papier, nożyce -Ustawiane.
-Wszystko czarno na białym, sprzątasz kuchnie -uśmiechnął się do mnie na co ja wydymałam usta. Poczciwy naprawdę myśli, że to zrobię. Po moim trupie.
-Julka, Krzychu macie dziesięć sekund na skoczenie do basenu! -nie wiadomo skąd Tromba wyskoczył z kamerą na co zmarszczyłam brwi i otworzyłam buzię, aby zaprotestować temu cyrku.
-Nie ma mowy....
Pisnęłam kiedy Krzychu przerzucił mnie przez ramię i pobiegł w stronę basenu. Nie zdążyłam pozbierać myśli, a trafiłam plackiem do tafli wody. Odbiłam się od dna i wypłynęłam na powierzchnię głośno się śmiejąc.
-Jesteś nienormalny -popatrzyłam na Kamila, który wycierał się z ręcznikiem. Ochlapałam go wodą po czym sama wynurzyłam się z basenu, aby pokazać Trombie i jego kamerze środkowego palca.
-Pluję na was żrącym jadem -syknęłam. Nawet się nie wycierałam wiedząc, że nic to nie da. Tak więc poszłam do swojego pokoju, aby wyciągnąć świeże ciuchy. Naciągnęłam na siebie czarne kolarki i tego samego koloru koszulkę. Mój makijaż spłynął wraz z wodą, więc nawet nie zbierałam się na poprawianie.
-Słyszałam, że dopadła Cię klątwa Mateusza -spojrzałam na Marcysię, która jadła sushi przy stole. Kiwnęłam głową przewracając oczami.
-Krzychu mnie tam wepchnął -usiadłam naburmuszona. Zza pleców Marcysi wyłonił się Kuba, który w ciszy wyszedł na zewnątrz.
Od rana się do mnie nie odzywa. Próbuję zacząć rozmowę, ale ten zbywa mnie na każdym kroku. Nie rozumiem tego. Nic mu nie zrobiłam. Jeszcze wczoraj normalnie rozmawialiśmy, a dzisiaj jak na złość mnie ignoruje. Nie zdzierżę tego.
-Co mu się dzieje? Jakiś markotny jest -zielonowłosa zwróciła na sobie moją uwagę.
-Nie wiem. Nie pokłóciliśmy się przecież -wzruszyłam ramionami -Wydawało mi się, że od Vegas jest już lepiej, ale jak widać myliłam się.
-Moi drodzy! Mam najlepsze whisky w Stanach! -popatrzyłam na Kamila, który trzymał w ręce butelkę z bursztynowym alkoholem.
-Krzychu, oddawaj to, bo wylecisz! -Łukasz z prędkością światła podbiegł do chłopaka i wyrwał mu butelkę.
Skrzyżowałam się spojrzeniami z Marcysią po czym oboje parsknęłyśmy.
21:56
Zazdrość jest jak alkohol. Pijesz, pijesz i pijesz, aż w końcu jesteś pijany. A kiedy ktoś się zapyta udajesz, że żadnego alkoholu nie było.
Wzięłam głęboki oddech zanim zapukałam do drzwi. Dopiero teraz zebrałam się na rozmowę z Kubą, ale nie przypuszczałam, że będzie mnie to kosztować tyle nerwów i stresu.
Niemniej jednak wyciągnęłam rękę i leciutko zapukałam, aby sekundę później nasilić dźwięk. Cisza zderzyła się ze mną, więc zmotywowana do przywrócenia swojego przyjaciela do stanu właściwego nacisnęłam klamkę, aby wejść do pokoju.
-Hej -uśmiechnęłam się lekko, aby dodać mu otuchy. Ku mojemu zdziwieniu Kuba szeroko się uśmiechnął i zachęcił dłonią, abym koło niego usiadła.
Zwariował?
-Co tam moja kochana przyjaciółko? Co się urodziło? -spytał entuzjastycznie na co zmarszczyłam brwi. Cholera jasna, nie wiedziałam, że jest z nim już tak źle.
-Kuba? Dobrze sie czujesz?
-Oczywiście, że tak. Nie widać?
-Dzisiaj cały dzień zachowywałeś się jakbyś przechodził jakąś żałobę. Myślałam, że coś się dzieje.
Przewrócił oczami po czym złapał moją dłoń.
-Wkurwiłem się, bo ten karzeł który śpi ze mną rano zrobił mi jazdę i miałem cały dzień spierdolony. Ale spokojnie, odegram się na skurwielu.
Parsknęłam na ostatnie zdanie chłopaka. Wiem jaki jest Kuba i wiem, że takie rzeczy mocno go wytrącają z równowagi. Może faktycznie za bardzo się martwię o niego.
-Tuli tuli? -zaproponowałam rozciągając ręce, więc chłopak mnie lekko objął. Uśmiechnęłam się pod nosem czując satysfakcję z tego, że u chłopaka jest już dobrze.
-Śmierdzisz chlorem, idź się wykąp brudasie -usłyszałam cięty komentarz bruneta na co gwałtownie się odsunęłam. Uniosłam brew do góry, a ręce zakasałam pod piersi.
-Odezwał się ten co zawsze pachnie.
CZYTASZ
Może i jestem głupkiem, ale Cię kocham/Patecki (POPRAWIANE)
Fanfiction"-Najgorszym błędem w naszej znajomości był strach. Strach, który niekiedy zjadał nasze zmysły i racjonalizm. Zachłannie i poprzedzany potem na czole, bijącym sercem i jednym małym spojrzeniem. Strach sprawiał, że długo nie wiedzieliśmy jakie uczuci...