Planowana kolacja w gronie rodziny...

267 9 0
                                    

Otóż twoim ojcem jest... - przerwał i położył swoją rękę na moim kolanie, aby nieco dodać mi otuchy. - Marcus - powiedział, a moje serce zatrzymało się.

- Nie to nie jest możliwe. Nie, rozumiesz? To nie może być możliwe! - krzyczałam z rozpaczy, a po moich policzkach zaczęły płynąć strumienie łez, nie mogłam w to uwierzyć, ale blondyn tylko wziął mnie w objęcia i znosił wszystkie uderzenia, których nie potrafiłam w żaden sposób kontrolować.

- Ciiiii, wszystko będzie dobrze - szepnął - on cię nie skrzywdzi, rozumiesz? - po moich policzkach dalej spływały łzy niedowierzania i smutku, tak, że po chwili bluza w którą przebrał się blondyn była od nich mokra na wysokości klatki piersiowej. - Nie pozwolę mu na to, będziemy przygotowani na jego przyjazd. - powiedział i wziął mnie na kolana, kołysząc lekko i uspokajająco, ale nie umiałam opanować szargających mną nerwów - Przyjedzie wsparcie i do jutra nauczę cię jak się bronić, będzie dobrze, rozumiesz? - powiedział po chwili.

- Jared, ale jak to jest możliwe, że akurat ja mam takich strasznych rodziców? - powiedziałam, a on posłał mi tylko spojrzenie pełne zrozumienia. - A twoi rodzice, jacy są twoi rodzice? - powiedziałam wtulona w szyję chłopaka.

- Miałem ciężkie dzieciństwo. - zaczął zielonooki, a ja już żałowałam, że niejako musi się przede mną otwierać - Odkąd pamiętam ojciec popadł w nałóg i tylko kwestią czasu było to, że zaczął bić matkę, mnie i nieco później mojego, młodszego, wtedy 3 letniego brata. Bałem mu się postawić, więc zacząłem chodzić na siłownię, a potem trafiłem do Arthura. Miałem wtedy 13 lat. - powiedział, ale ja nie mogłam w to uwierzyć, po moich policzkach znowu potoczyły się łzy.

- Jeśli to dla ciebie za ciężkie, nie musisz się przede mną otwierać - odpowiedziałam, ale on zignorował moją wypowiedź.

- Niedługo po tym, jak zacząłem dla niego pracować dowiedziałem się, że moja matka umarła, przez obrażenia, jakie zadał jej ten potwór. Szybko podjąłem decyzję. - gdy to mówił patrzał w przestrzeń, miałam wrażenie, że wyobrażał sobie te wszystkie sytuacje z przeszłości - Postanowiłem zabić gnoja, a mojego brata wziąć pod swój dach. - byłam ciekawa, gdzie mały Jared się teraz znajduje, ale nie chciałam przerywać jego wypowiedzi - Gdy Jake miał 15 lat,  dołączył do naszej grupy, nie miałaś okazji go poznać, ale przyjedzie, żeby jutro pomóc nam z Marcusem, na pewno was sobie przedstawię. W tym roku skończy 17 lat. - powiedział i wrócił do rzeczywistości, znowu spoglądając na mnie z łagodnym uśmiechem. Siedzieliśmy w ciszy i myśleliśmy nad czekającym na nas starciem, nie wiedziałam czego mogę spodziewać się po moim ,,ojcu".

15 minut później...

- Podziwiam cię - powiedziałam, dalej wpatrzona w te piękne, zielone tęczówki, po czym znowu przylgnęłam do jego torsu i wdychałam zapach, który dobrze już znałam, spędzając z nim taki szmat czasu - Shane też przyjedzie? - zapytałam, ciekawa.

- Nie wiem, to zależy od tego, czy upora się ze swoją pracą - odparł - Obstawiam, że nie, bo on jest naprawdę nieogarnięty. - odrzekł, po czym razem parsknęliśmy śmiechem.

- Czego możemy się po nim spodziewać? - zapytałam, uwalniając z umysłu dręczące mnie pytanie. Spotkałam się ze spojrzeniem pełnym niezrozumienia ze strony blondyna. - W sensie ze strony Marcusa, oczywiście. - objaśniłam.

- Wszystkiego, dosłownie. - powiedział ze smutkiem i współczuciem w głosie - Miałem już kilka razy z nim do czynienia i za każdym razem zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał - odparł i zaskoczył mnie tym. Widać, że świat gangu jest bardzo mały... - Nie bój się - odrzekł i starł samotną łzę biegnącą po moim policzku. - Będziemy dobrze przygotowani. - posłał mi pocieszający uśmiech - A teraz proponuję, na poprawę humoru, obejrzymy sobie jakiś film, co ty na to? - powiedział i sięgnął po pilota włączając telewizor.

Oglądaliśmy razem jakąś komedię i śmialiśmy się przy tym dużo, jak na film tego typu, przyznam, że był nawet dobry, ale po jakimś czasie zmęczona długą podróżą i tym, czego się dzisiaj dowiedziałam, zasnęłam w ramionach chłopaka. Jakiś czas później poczułam, że Jared mnie podniósł, a po chwili wchodził już po schodach. Bałam się, że nasi informatorzy zrobili gdzieś błąd i źle policzyli przewidywalną godzinę przybycia mojego ojca. Gdy chłopak położył mnie na łóżku i już miał wyjść, i pójść do siebie postanowiłam, go o coś poprosić.

- Jared? - odparłam, a chłopak pokazując, że mnie usłyszał odwrócił się i skierował na mnie swój wzrok - Boję się, zostaniesz ze mną? - zapytałam i pełna strachu oczekiwałam odpowiedzi. Widoczne było to, że chłopak się zastanawiał.

- Mogę zostać, ale muszę jeszcze chwilę popracować. Przyniosę tu swój laptop, poczekaj chwilę. - powiedział i zniknął za drzwiami, by za chwilę pojawić się w nich z powrotem razem z całym potrzebnym sprzętem. Usadowił się przed biurkiem i wpatrywał się w ekran, co jakiś czas stukając w klawiaturę urządzenia, które oświetlało cały pokój skąpany w ciemności nocy. Nie miałam siły, ani najmniejszej ochoty na pójście do łazienki, dlatego chwilę po tym, czując się bezpiecznie przy chłopaku, zasnęłam. Po kilku godzinach poczułam uginanie się materaca i przytuliłam się do Jareda.

- Dobranoc, skarbie. - szepnął i pogłaskał mnie po policzku, a ja bardziej się w niego wtuliłam i czując się naprawdę bezpiecznie znowu zapadłam w błogi sen.

Obudziłam się przygnieciona Jaredem, który wyglądał przesłodko, kiedy spał. Postanowiłam zejść na dół i przygotować jakieś śniadanie, czekał nas ciężki i długi dzień, pełen wrażeń i emocji. Gdy otworzyłam lodówkę zobaczyłam, że była ona wypełniona prowiantem po same brzegi. Po kilku chwilach zdecydowałam się, co przyrządzę. Była to słodka potrawa, którą szczerze uwielbiałam, a mianowicie gofry. Teraz pozostało mi znaleźć resztę potrzebnych mi produktów. Gdy wszystko było gotowe, a ja piłam kawę z mlekiem, siedząc przy naszej kuchennej wyspie, blondyn przywołany zapachem potrawy zszedł po schodach. Ubrany był w szare dresy i rozpiętą bluzę, która odsłaniała jego wytatuowany tors i wyrzeźbione mięśnie.

- Dzień dobry - powiedziałam z szerokim uśmiechem, widząc, że chłopak zadowolony był tym, co przygotowałam. - Jak się spało? - dodałam.

- Wyśmienicie - odparł z łobuzerskim uśmiechem, na co ja przewróciłam oczami. Chwilę później blondyn wgryzł się w gofra. Gdy już go wciągnął, w niebezpiecznie szybkim tempie, zaniosłam się śmiechem na jego widok. Cały jego nos, jak i broda pokryte były warstwą bitej śmietany. Czemu mnie to nie dziwi w jego przypadku? Nie umiałam się uspokoić, a zielonooki nie miał pojęcia o co mi chodzi. Chwyciłam go więc za rękę i zaprowadziłam do jego łazienki, a gdy już stanął przed lustrem dołączył do mnie i oboje płakaliśmy ze śmiechu.

- Umyj się w końcu, bo już nie mogę - powiedziałam i wyszłam, trzymając się za brzuch z pomieszczenia. - Idę się ubrać - krzyknęłam i skierowałam się w stronę szafy.

- Dzisiaj zaczynamy trening! - krzyknął Jared - Ubierz się w jakieś dresy, czy coś w tym stylu - dodał po chwili. Dres... Okej...

Po długim patrzeniu się w ubrania poukładane w szafie wybrałam czarne, luźne spodnie i biały top. Po chwili ruszyłam z ubraniami do łazienki, a tam zajęłam się swoim wyglądem, stosując codzienne kosmetyki, ale wpierw zmywając makijaż, który został z wczoraj. Zdałam sobie sprawę, że na szczęście użyłam wodoodpornego tuszu, który został po moim załamaniu, przez informację, jaka spadła wczoraj na moje barki. Włosy okazały się prawdziwym wyzwaniem, były długie i brązowe, a po nocy, w której nie były w żaden sposób związane były strasznie poplątane. No pięknie, to pół godziny w plecy.

Po długim czasie spędzonym w toalecie weszłam na chwilę do pokoju i schowałam do kieszeni mój telefon. Gdy zeszłam okazało się, że mamy gości. Było tu chyba, no nie wiem, może z dwudziestu mężczyzn starszych, bądź w przybliżonym do Jareda wieku. Widziałam, że blondyn rozmawia z młodym chłopakiem i wtedy uświadomiłam sobie, że to zapewne jego brat, Jake i chciał mnie z nim poznać. Chłopak był bardzo podobny do zielonookiego, co nie zdziwiło mnie wiedząc, że jest on jego bratem. Kompletnie nie byłam na to gotowa. Chciałam się po cichu ewakuować i przygotować do tego spotkania. Powoli wycofywałam się i gdy już odwróciłam się z zamiarem wbiegnięcia po schodach do góry mój pech dał o sobie znać.

- O, Emily! - krzyknął Jared - Podejdź, muszę cię z kimś poznać! - no świetnie...

xxxdangerousx <3

To on ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz