15. Koniec

3.6K 137 42
                                    

Koniec jest czymś niesamowitym. Przychodzi niezapowiedzianie albo z uprzedzeniem. Sprawia ból albo melodyjną ulgę. Przyprawia o uścisk w sercu albo gasi ludzkie pragnienie. Koniec nie zawsze musi być czymś złym. Jest podsumowaniem tego wszystkiego. Widzimy ile przeżyliśmy, ile emocji włożyliśmy, czy było tego warte. Wyniki wychodzą różne, ale jedno pozostaje takie same: koniec idzie wraz z zmianami, z nowym rozdziałem w życiu. Niekiedy koniec wcale nie musi stanowić klęskę. Może być przepustką do lepszego życia. Kluczami do złotych drzwi nazywanych "nowe życie". 

Zostałem zraniony przez miłość, aby później móc ją przekazać w każdym tego słowa znaczeniu. 

Dzień zaczął się jak zawsze. Wstałam wczesnym rankiem, aby wypić spokojnie kawę i ułożyć swój plan dnia. Był to już mój rytuał. Przy takiej liczbie obowiązków, które leżą na moich barkach musiałam nauczyć się organizacji. Tutaj - w ekipie nie ma czegoś takiego jak "zapomniałam". Jeden mój mały błąd, a wszystko może się zawalić. Muszę być wyczulona na każdy szczegół, nie ważne o jakiej wadze. 

Chciałabym, aby moje życie było chociaż raz tak uporządkowane jak moja praca 

Tak, więc sączyłam powoli kawę z mlekiem i dopisywałam do listy coraz to więcej punktów. Bywały momenty w mojej pracy gdzie lista dzienna przekraczała trzydziestu punktów. Modlę się, aby przez najbliższy miesiąc więcej do tego nie doszło. Myślałam, że zmiecie mnie z powierzchni Ziemi. 

-Witam ranny ptaszku -mimowolnie uśmiechnęłam się na dźwięk tego głosu. Za każdym cholernym razem rozpływałam się pod wpływem jego głosu, nie ważne w jakim humorze. Sama nie wiem czemu. Z jednej strony był taki ciepły, ale z drugiej bardzo niski. Niemniej jednak budził komórki w moim ciele do szaleństwa. 

-Witam, witam -rzuciłam radosnym głosem. Kuba najpierw zmarszczył lekko brwi, a później usiadł na przeciwko mnie. 

-Dobrze się czujesz? Nigdy nie masz tak dobrego humoru rano, a zwłaszcza kiedy robisz te swoje listy. 

-Już się uśmiechnąć nie można? 

-W ciąży jesteś? -spytał po chwili ciszy na co ja zakrztusiłam się kawą. 

On żartuje czy ja się przesłyszałam? 

-Co? 

-Jak moja siostra była w ciąży to właśnie tak się zachowywała. Tylko pytam -podniósł ręce do góry w geście obronnym na co parsknęłam śmiechem. 

-Nie, nie jestem w ciąży. Przestań gadać głupoty i zrób mi jakieś porządne śniadanie, bo głodna jestem. 

-Kupię Ci test, bo coś nie wierzę. 

* * * 

-Mam nadzieję, że nie będą...

Przerwałam w pół słowie widząc minę moich przyjaciół, którzy wszyscy siedzieli w salonie. 

-Co się stało? -spytał pierwszy Kamil, który odłożył torby z jedzeniem na stół. Popatrzyłam na Trombę z którym wymieniałam spojrzenie. 

Coś się stało. 

Coś bardzo złego 

-Powiecie mi do cholery co się dzieje? -wysyczałam mając dość tej ciszy. Nie zauważyłam spośród nich Karola, a to jeszcze bardziej zaczęło mnie martwić. 

-Weronika i Karol zerwali -odwróciłam momentalnie wzrok na Łukasza. 

O boże. 

-Gdzie on jest? 

Cisza 

-Gdzie jest Karol? -spytałam ponownie na co Łukasz wskazał ręką w kierunku jego pokoju. Już miałam się wyrywać kiedy poczułam mocny uścisk na lewej ręce. 

-Potrzebuje pobyć sam -zapewnił Kuba. Pokręciłam głową i wyrwałam się z uścisku, aby pójść porozmawiać z Karolem. 

Stanęłam przed drzwiami i lekko zapukałam. 

-Nie wchodźcie! -usłyszałam gromki krzyk na co zrobiłam mały krok w tył. Poczułam uścisk w sercu na dźwięk jego tonu. Nigdy go nie słyszałam, nigdy. 

Nie byłam jedyną ofiarą miłości 

-Karol, to ja. Julka -mimo wszystko nie chciałam się poddać. Wiem, że potrzebuję czyjejś obecności choć tego nie chce. Przeżywanie czegoś w samotności jest jak wbicie sobie kulki w głowę. 

Usłyszałam ciche kroki, a zaraz później drzwi otworzył mi Karol. Mój przyjaciel, który zawsze miał głowę na korku. Chłopak, który osiągnął naprawdę wiele, ale cieszył się z tego najbardziej wartościowego. 

Tak wyglądał koniec. Bolesny do szpiku kości koniec, który pożerał jego duszę z każdą możliwą sekundą. Zabierał racjonalne myśli, zabierał uśmiech na twarzy i niszczył szczęście. Koniec jego związku było równoznaczne z porażką, którą oboje ponieśli. I jestem niemal pewna, że to Weronika się poddała. Bo mimo smutku w tych zielonych tęczówkach widziałam umierającą miłość, która przy odrobinie walki mogła pokryć wszystkie zadane rany. 

Weszłam do pokoju zamykają drzwi. Karol nic nie mówiąc skulił się koło łóżka, a głowę schował w swoich ramionach. Ten widok i mi przyprawiał cholerny ból. Jednak chociaż w tym momencie chciałam przestać być egoistką i skupić się na tych, którzy potrzebują pomocy. 

-Popatrz na mnie proszę. 

Byłam blisko. Nie dzielił nas nawet jeden krok. Chciałam pokazać mu, że może liczyć na moją obecność. Że może czuć wsparcie płynące prosto z mojego serca. 

-Karol, proszę. 

Podniósł głowę, a wtedy zobaczyłam ile bólu nosi w sobie ten biedny chłopak. 

-Dla niej nie liczyło się nic więcej jak pieniądze, Julka. Dla niej ważne było to co mogę jej dać, a nie to co możemy zdobyć razem. 

Mówił to z taką pustką, że aż mnie to przerażało.

-Kochałem ją całym sobą, a ona po tym wszystkim ma mi do powiedzenia tylko tyle, że pieniądze i sława odgrywały największą rolę. 

Płacz. Nic już więcej. 

A ja widziałam ból, który opanowywał go z każdą kolejną łzą. I widziałam też smutek, który rzucał nim jak jakąś szmatą. Ale przede wszystkim widziałam koniec. Koniec czegoś co wydawało się być nieskończonością. 

* * *

-Byłaś dla niego wszystkim, rozumiesz? Nie widział świata po za tobą...

-Julka...

-Zamknij się, Kuba! 

-Przez prawie dwa lata troszczył się o Ciebie jak o nikogo innego. Robił wszystko, abyś była szczęśliwa nawet ponosząc własny koszt! Do cholery jasnej Weronika, on Cię kochał. Obdarzył Cię miłością. Cholernie silną miłością, a ty odwdzięczasz mu się w ten sposób? Mówiąc, że nic dla Ciebie nie znaczył? Walczył o wasz związek każdego dnia. Widziałam to. Zaciskał zęby i szedł dalej mimo bólu, który mu sprawiłaś. Nie pomyślałaś chociaż raz jak on się może z tym wszystkim czuć? Przez tyle czasu oszukiwania go i okłamywania mogłaś patrzeć w lustro?! Zraniłaś kogoś, kto nawet w najgorszym koszmarze na to nie zasługuję i cokolwiek by się działo nie pozwolę, abyś znowu wkroczyła w jego życie. Obiecuję Ci to. A uwierz mi, że obietnice dotrzymuje zawsze. 



* * *

podoba się czy nie podoba? 

Może i jestem głupkiem, ale Cię kocham/Patecki (POPRAWIANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz