-Co zrobiłaś? - Wręcz wrzasnęła na mnie Camila.
-Ale ja nie wiem jak to się stało, rozumiesz? Byłam w innym świecie, czułam się... inaczej niż zawsze. Tak jakby wszystkie miłe wspomnienia związane z KJ wróciły. Poczuć jego usta to było moje licealne marzenie.
-Aha.
-Świetny komentarz.
-Wiem.
-Aha.
-Dobra, dosyć. Teraz zbieraj swoje zgrabne cztery litery i pakuj się do auta. Musisz pogadać z Cole'm.
-Ale.. on mi chyba tego nie wybaczy.
-Posłuchaj- przyjaciółka zbliżyła się do mnie. -Jeżeli cię na serio kocha, to wybaczy. On nie umie bez ciebie żyć.
-A jeżeli umie?
-Możesz przestać być pesymistką? Najwyżej wyjedziesz na Hawaje ze swoją licealną miłością. - Cała Camila.
-Nienawidzę cię Mendes.
-Luz.
Przy Camili czułam się jak nastolatka. Nie jak matka i żona. Jak młoda dziewczyna, której tylko imprezy w głowie. Zawsze gdy tylko znajdę wolną chwilę, robimy sobie babskie wieczory. Taki mały odpoczynek od codzienności.
Ale koniec przyjemności. Czas stawić czoła być może jednej z najtrudniejszych rozmów, jakie przeprowadzę w życiu. W moich myślach szalała burza. Czy Cole będzie chciał rozwodu?
Ale z drugiej strony to tylko pocałunek i przecież go odepchnęłam. Chociaż może tylko i aż tylko?***
-Mamaaaaa! -Archie wpadł prosto w moje ramiona.
-Cześć skarbie.
-O, jest idealna żona. - Usłyszałam ponury głos Cole'a dobiegający z kuchni. Zdjęłam buty, po czym wysłałam dzieciaki do pokoju. Powoli weszłam do pomieszczenia i widok, który zobaczyłam zbił mnie z nóg. Cole siedział przy stole z w połowie pustą butelka whisky.
-Pijesz przy dzieciach?! Oszalałeś? - Nagle Colę wstał i zaśmiał się ironicznie.
-Ja? Ja oszalałem? To może spójrz na to. - Podał mi do ręki zdjęcia. Zdjęcia, na których byłam ja i KJ w mojej sypialni i.... nie, nie jestem w stanie na to patrzeć.
-Cole, to nie jest prawda! Nie rozumiesz, że ktoś przerobił te zdjęcia?!
-Nie wierzę ci - zbliżył się do mnie i wyszeptał: dla mnie nie istniejesz.
Do moich oczu automatycznie napłynęły łzy. Może gdyby nie ten pocałunek... być może Cole nadal by mi ufał i i nie uwierzył by w to, co ktoś zrobił.... zakręciło mi się w głowie, ale szybko otrząsnęłam się, ponieważ usłyszałam głos dobiegający z pokoju dziecięcego.
-Mamo! Przeczytasz mi bajkę? - Szybko ruszyłam do pokoju i wykonałam prośbę mojego dziecka. Na pożegnanie pomalowałam Archiego w czółko, to samo z Amy. Kocham ich, ale nie mogę ich ranić.
Muszę odejść.
Przynajmniej na jakiś czas.