Wpatrywał się w sufit, leżąc z jedną ręką zatkniętą za głowę, a drugą obejmując niewielkiego chłopaka wtulającego się w niego przez sen. Oddech śpiącego łagodnie łaskotał skórę na jego klatce piersiowej, obaj mieli na sobie jedynie bokserki. Od zawsze znał ciepło jego ciała, zapach, dotyk... Wszystko to znał i kochał. Teraz... teraz było jednak inaczej... zasmakował go na nowo... zaznali największej możliwej bliskości fizycznej i duchowej. Był spełniony. Zakochany. Szczęśliwy. Nie wyobrażał sobie, by cokolwiek mogło to zmienić. Miał wszystko. Miał Steve'a. Ten jeden chudy chłopak uczynił jego życie pełnym i pięknym, był taki drobny, a miał dla niego więcej miłości niż zdawało się mieścić jego ciało. Cóż, miłość jest w sercu, a serce Rogers miał wielkie.
Poczuł lekkie poruszenie, a potem delikatne wargi musnęły jego pierś... i kolejny raz... Każde następne muśnięcie miało w sobie czułość, oddziaływało uspokajająco... i jednocześnie pobudzająco... mocniej ścisnął plecy ukochanego. Odetchnął cicho, odbierając miłosne pocałunki... zrelaksowany... oddany...
- Stevie... - wymruczał.
Usta ukochanego kreśliły odbicie subtelnych pragnień... takie delikatne... takie... wpływające na zmysły... przyjemne... lekkie...
Steve nie przestawał całować klatki piersiowej Bucka... czuł smak jego skóry... smak jego przyjemności... dzielił z nim te doznania... i chciał, by było ich jeszcze więcej... Delikatnie dotknął językiem jego sutka... i przerwał... zapragnął jego warg... podwyższył się, by skraść krótki pocałunek zaskoczonemu tą zmianą Bucky'emu... i znów przyłożył język do jego piersi... polizał długo, rozsmakowując się w przyjemności, jaką mu dawał... jaką słyszał w jego niejednostajnym oddechu. Lizał jego tors, wyczuwając każde poruszenie wywołane raz słabszym wdechem, a za chwilę już silniejszym. Podobała mu się ta chwiejność doznań Barnesa... to jak ją wyrażał... jak się oferował... Mógł z nim zrobić wszystko. Skradł mu kolejny, przelotny pocałunek. Wziął jego sutek w swoje usta... przyjaciel jęknął krótko... zassał go lekko, potem mocniej... i ssał... i ssał... Dłonią pieścił drugą pierś... pocierał ją, chcąc jak najmocniej wpływać na przeżycia kochanka... dogodzić jego potrzebom... zmaksymalizować rozkosz... Wyczuwał jego uniesienie, słyszał je w jego jękach. Chwycił sutek między palce i ocierał go opuszkami, zasysając jednocześnie drugi. Buck tak przeżywał... a on z nim... już zawsze będą przeżywać razem.
Złączył ich usta, nie przestając pocierać palcami sutka... Buck zachłannie odwzajemnił pocałunek, będąc przy tym lekko zadyszanym. Całowali się głęboko... podnieceni... rozgrzani... Barnes żarliwie przytulał do siebie chłopaka, chcąc go mieć jak najbliżej przy sobie... jak najintensywniej... Pocałunek przedłużał się... nabierał na sile... wkładali dogłębnie języki do swoich ust, pojękiwali... Zatracali się w błogiej, przenikającej ich bliskości.
Steven przesunął dłoń po piersi Bucky'ego, docierając do brzucha, przeciągnął po nim opuszkami, a potem po wypukłości bokserek, zahaczył palcami o materiał i zaczął go zsuwać. Ukochany podniósł biodra, by mu to ułatwić, przez co dolne partie ich ciał otarły się o siebie. Odciągnął bieliznę na tyle, na ile pozwalała mu na to pozycja, podczas której wciąż się całowali, musiał nieźle się wyciągnąć, by zatrzymać bokserki na udach przyjaciela. Masował jego miednicę, podbrzusze... odczuwał jego nagość... przejechał ręką po twardej męskości... coraz trudniej było oddychać... Przerwał pocałunek, by zaczerpnąć tchu, lecz... Buck pozwolił na to tylko przez moment, ponownie łącząc ich wargi, tym razem bardzo subtelnie, ledwo je muskając i... chwycił jego dłoń i przyłożył sobie do krocza. Steve usłyszał jego drżące westchnienie... trzymał jego penisa... Boże... czuł jaki jest gorący... jaki sztywny... Boże... tak przyjemnie wypełniał dłoń... A Bucky... Bucky zaczął poruszać jego ręką, swoją trzymając na jej wierzchu... robił to delikatnie... powoli... rozkoszując się dotykiem... a on wczuwał się w jego ruchy, pozwalał sobą kierować... podniecało go, że Buck robił to tak, jak tego pragnął. Słyszał jak pojękiwał... patrzył jak obezwładniony przez rozkosz zmuszony został, by odchylić lekko głowę, rozłączając ich usta... patrzył na jego przymknięte oczy, ściągnięte w przyjemności brwi... Rozpalał go jego głos... jak jęczał mu w twarz... chciał by to trwało... upajał się jego doznaniami, łącząc z nim swoje własne... byli jednym. Wczuwał się w powolne poruszenia ręki Barnesa, oddając się temu, by to on prowadził... zaciskał dłoń na jego erekcji... jemu samemu także stanął... Odczuł, że stopniowo Buck zwiększył tempo, nadając jego dłoni na swoim penisie znaczniejsze tarcie... jęczał przy tym tak zmysłowo... seksownie... odchylając wciąż głowę... eksponując przy tym zachęcająco szyję... Wciąż chciał widzieć jego twarz, lecz... musiał... zasmakować ustami jego szyi... była taka odsłonięta... przyłożył do niej wargi, całując od razu mocno, tuż na pograniczu szczęki... i niżej... obsypywał ją całą pocałunkami... Barnes wciąż kierował jego ręką... lecz już nie kontrolował ruchów... stały się szybkie, silne... nieco chaotyczne... przyciskał jego zaciśniętą na swojej mokrej męskości dłoń... nadawał rytm tak mocny, że sam się w nim zgubił... jęknął przenikająco... wypchnął biodra, dociskając do ich połączonych dłoni...i doszedł... Jego nasienie zostało rozsmarowane na męskości przez już ostatnie, najlżejsze ruchy.
CZYTASZ
Stucky: Piękno w sercu
FanfictionMiał szesnaście lat, kiedy zaczął rozumieć, że patrzy na swojego najlepszego przyjaciela bardziej uczuciowo niż miał odwagę sobie na to pozwolić. Od zawsze go kochał i wiedział, że również jest kochany. Byli dla siebie najbliżsi i nikt nie znaczył d...