- a ty gdzie idziesz zjebie - zapytała szatanistka z jeziorka.
- na kawę - odpowiedziałem, wstrząsając moimi błyszczącymi, krwiścieczerwonymi lokami.
- aha żal wyjebać ci?
- nie dziękuję ale dzięki za propozycję ☺️
poszłem se na kawę a szatan za mną. udałem że jej nie widzę bo tak w gościu niedzielnym pisało że jak szatan idzie to żeby ignorować.
włączyłem se na słuchawkach george'a michaela bo go kocham nie widzę sensu bez niego ❤️❤️. nagle poczułem czyjeś szpony na mojej szyi.
zrobiłem szybko znak krzyża bo wiedziałem że to szatan po prostu wiedziałem. a babcia mówiła żebym się odjebał od slayera mogłem jej posłuchać.
- take me to kawiarnia - wyszeptał mi do ucha sam Lucyfer.
poszedłem z jego wysłannikiem - jagodzianką do rydzyka do jego knajpy. wypiliśmy po filiżance kawy.
nagle wylała mi się kapuczina. szatan pod postacią jachimozianki wytarł stół rękawem kosztownej bluzy z narysowanym pomarańczową kredką logiem fendi.
- kochaj mnie za to - syknął mi do ucha seksownym głosem.
- lucek ty pedale - powiedziałem. - idę do egzorcysty.
ej sory jak coś źle jest czytałam to w siódmej klasie to było dawno zapomniałam już sorki memorki nie chciało mi się czytać