8.

252 6 0
                                    

Czy teraz życie za każdym razem będzie mnie prowadzić na niego? pieprzone fatum? po chwili namysłu podeszłam koło niego i niepewnie usiadłam obok. Trwała cisza która była oczywista, jakie moglibyśmy mieć teraz wspólne tematy?

- Przyszłaś na nogach? - Collin przerwał panującą ciszę. Patrzyłam na moje buty które miałam na stopach gdy te zwisały w dół prawie dotykając nimi wody. Patrzałam w swoje odbicie które falowało od uderzających kropel deszczu który zbliżał się co raz bardziej.

- Tak. - odparłam nie wiedząc co więcej mogłabym powiedzieć, zamknęłam swoje oczy widząc przed nimi sytuację sprzed ponad roku, to nie był dobry pomysł tutaj siadać.

- Ja pójdę. - powiedziałam szybko wstając z pozycji siedzącej czując łzy w oczach, jego obecność nie działa mi na dobre.

- Chcesz iść w deszcz? - zapytał odpalając papierosa.

- Możliwe. - wzdrygnęłam ramionami.

- Wsiadaj.

- Nie. - zaprzeczyłam mu nie chcąc z nim wracać. Był samochodem?

- Alessa nie zaczynaj. - dodał trzymając go między ustami aby mógł spokojnie wstać z desek.

- To nie ja zaczynam, wiesz? - pokręciłam głową na jego słowa. To na pewno nie mogłam być ja, chyba...

- Doprawdy? - prychnął stając przede mną.

- Kto wprowadził się na przeciwko mnie, hm? - zapytałam dając mu argument, kto zaczął.

- Kto pierwszy przyszedł do mojego domu? - oddał, to był zbieg okoliczności.

- Kto dogryzł pierwszy przed meczem? - oddałam tym samym.

- A kto pierwszy uderzył? - uśmiechnął się, nie będzie mi wytykał takich rzeczy.

- A kto pieprzył jakąś brzydką sukę w przymierzalni? - spojrzałam na jego twarz.

- Podglądałaś? - zobaczyłam jego wyraz twarzy który przybrał szeroki uśmiech, wyśmiał to co powiedziałam, poczułam się zażenowana tym, że to powiedziałam.

- Co nie zmienia faktu że jesteś chujem Collin. - wyglądało na to jakbym go śledziła.

- Wiem. - wyrzucił papierosa do płynącej za nim rzeki. Miał już coś powiedzieć gdy telefon w jego kieszeni zawibrował. Zimny deszcz zbierał się co raz mocniejszy.

- Czego? - wydarł się do telefonu podczas panującej krótkiej ciszy przez co się lekko wystraszyłam.

- Gdzie jesteś do cholery?! jeśli jej coś zrobiłeś to obiecuje że... - dało radę usłyszeć jak Max na niego krzyczy. Wiedział że nie ma nas oby dwóch w jego domu. Chłopak bez zawahania poszedł w stronę swojego auta, a myślałam że przyszedł bo przecież on też pił. Powiedział mu coś lecz nie dałam rady tego już usłyszeć, odszedł zbyt daleko.

- Masz. - podał mi swój telefon gdy z powrotem wrócił się do mnie wyciągając do mnie rękę.

- Nie chce, wal się. - zmarszczyłam brwi.

- Max chce z tobą gadać, dalej nie mam czasu. - dodał surowym tonem, po chwili wzięłam go do ręki.

- Tak? - spytałam zanim zaczął mówić.

- Jeśli nie wsiądziesz do jego samochodu w tym momencie to osobiście ci powiem jak mnie tym zranisz. Macie być tu na miejscu. - dodał Max mimo że rozmawiałam przez telefon widziałam jego zły wyraz twarzy.

- Dobra, pojadę. - zgodziłam się po chwili namysłu i rozłączyłam rozmowę.

- Nie myśl że jadę z tobą, bo mi to zaproponowałeś. - wcisnęłam mu telefon w jego ręce.

AlessaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz