Czy teraz życie za każdym razem będzie mnie prowadzić na niego? pieprzone fatum? po chwili namysłu podeszłam koło niego i niepewnie usiadłam obok. Trwała cisza która była oczywista, jakie moglibyśmy mieć teraz wspólne tematy?
- Przyszłaś na nogach? - Collin przerwał panującą ciszę. Patrzyłam na moje buty które miałam na stopach gdy te zwisały w dół prawie dotykając nimi wody. Patrzałam w swoje odbicie które falowało od uderzających kropel deszczu który zbliżał się co raz bardziej.
- Tak. - odparłam nie wiedząc co więcej mogłabym powiedzieć, zamknęłam swoje oczy widząc przed nimi sytuację sprzed ponad roku, to nie był dobry pomysł tutaj siadać.
- Ja pójdę. - powiedziałam szybko wstając z pozycji siedzącej czując łzy w oczach, jego obecność nie działa mi na dobre.
- Chcesz iść w deszcz? - zapytał odpalając papierosa.
- Możliwe. - wzdrygnęłam ramionami.
- Wsiadaj.
- Nie. - zaprzeczyłam mu nie chcąc z nim wracać. Był samochodem?
- Alessa nie zaczynaj. - dodał trzymając go między ustami aby mógł spokojnie wstać z desek.
- To nie ja zaczynam, wiesz? - pokręciłam głową na jego słowa. To na pewno nie mogłam być ja, chyba...
- Doprawdy? - prychnął stając przede mną.
- Kto wprowadził się na przeciwko mnie, hm? - zapytałam dając mu argument, kto zaczął.
- Kto pierwszy przyszedł do mojego domu? - oddał, to był zbieg okoliczności.
- Kto dogryzł pierwszy przed meczem? - oddałam tym samym.
- A kto pierwszy uderzył? - uśmiechnął się, nie będzie mi wytykał takich rzeczy.
- A kto pieprzył jakąś brzydką sukę w przymierzalni? - spojrzałam na jego twarz.
- Podglądałaś? - zobaczyłam jego wyraz twarzy który przybrał szeroki uśmiech, wyśmiał to co powiedziałam, poczułam się zażenowana tym, że to powiedziałam.
- Co nie zmienia faktu że jesteś chujem Collin. - wyglądało na to jakbym go śledziła.
- Wiem. - wyrzucił papierosa do płynącej za nim rzeki. Miał już coś powiedzieć gdy telefon w jego kieszeni zawibrował. Zimny deszcz zbierał się co raz mocniejszy.
- Czego? - wydarł się do telefonu podczas panującej krótkiej ciszy przez co się lekko wystraszyłam.
- Gdzie jesteś do cholery?! jeśli jej coś zrobiłeś to obiecuje że... - dało radę usłyszeć jak Max na niego krzyczy. Wiedział że nie ma nas oby dwóch w jego domu. Chłopak bez zawahania poszedł w stronę swojego auta, a myślałam że przyszedł bo przecież on też pił. Powiedział mu coś lecz nie dałam rady tego już usłyszeć, odszedł zbyt daleko.
- Masz. - podał mi swój telefon gdy z powrotem wrócił się do mnie wyciągając do mnie rękę.
- Nie chce, wal się. - zmarszczyłam brwi.
- Max chce z tobą gadać, dalej nie mam czasu. - dodał surowym tonem, po chwili wzięłam go do ręki.
- Tak? - spytałam zanim zaczął mówić.
- Jeśli nie wsiądziesz do jego samochodu w tym momencie to osobiście ci powiem jak mnie tym zranisz. Macie być tu na miejscu. - dodał Max mimo że rozmawiałam przez telefon widziałam jego zły wyraz twarzy.
- Dobra, pojadę. - zgodziłam się po chwili namysłu i rozłączyłam rozmowę.
- Nie myśl że jadę z tobą, bo mi to zaproponowałeś. - wcisnęłam mu telefon w jego ręce.
CZYTASZ
Alessa
RomanceZostawił ją w dzień zakończenia ostatniego dnia liceum w tej szkole, zrobił to w niewyjaśnionych okolicznościach nie zostawiając nawet żadnej wiadomości, dlaczego? Ich drogi rozeszły się w innych kierunkach by ponownie spotkać się po roku na studiac...