Chapter Three

2.7K 136 12
                                    

Posiadłość Profesora, Toledo, godzina 15:00

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Posiadłość Profesora, Toledo, godzina 15:00

Sergio Pov.

Stałem oparty o biurko i w pełnym zamyśleniu czekałem, aż wszyscy się zbiorą i usiądą w ławkach. Dzisiaj miało odbyć się pierwsze zebranie. Dzisiaj również zwerbowałem Silene, która próbowała dotrzeć do domu swojej matki, gdzie czekał na nią cały kordon policji, którzy byli gotowi ją zakuć i wpakować do więzienia, gdy tylko by przeszła przez drzwi rodzinnego domu. Ocaliłem ją i zaproponowałem udział w skoku, tym samym zapewniając jej i jej przyszłym dzieciom odpowiednią przyszłość. Za pieniądze z napadu będzie mogła żyć jak każdy godny człowiek.

Po chwili zeszli się wszyscy, gadając przy tym głośno. Po ich minach wnioskowałem, że myśleli, że to żart. Zaczęli się śmiać widząc szkolne ławki.

—Siadajcie, zapraszam.—wskazałem ręką ławki i cierpliwie czekałem aż w nich usiądą.

Kiedy wszyscy byli już na swoim miejscu, zegar wskazywał 15:05. Zacząłem się stresować, gdy nigdzie nie zobaczyłem jasnej głowy Carmen. Jeżeli nie pojawi się w przeciągu kolejnych 5 minut, będę musiał pogodzić się z tym, że kobieta nie pojawi się w ogóle.

Odwróciłem się do tablicy i napisałem na niej duży napis witajcie, po czym odwróciłem się w ich stronę.

—Witam wszystkich i dziękuję, że zgodziliście się na moją ofertę pracy.—przywitałem się, i przejechałem po wszystkich wzrokiem. Byli zdziwieni i znudzeni. Poprawiłem szybko okulary i kontynuowałem.—Będziemy tu mieszkać, z dala od irytującego zgiełku i przez 5 miesięcy będziemy się uczyć jak przeprowadzić napad.

—Jak to przez 5 miesięcy? Oszalałeś?—odezwał się starszy mężczyzna z brodą siedzący z przodu. Nie dziwiłem się mu i innym, pewnie myśleli, że to będzie szybka robota. Ale żeby dokonać skoku na Mennicę trzeba wszystko przygotować.

—Ludzie uczą się latami, żeby dostać dobrą pensje, która i tak w najlepszym przypadku jest niska. Co to 5 miesięcy? Myślałem nad tym znacznie dłużej. Żeby nie musieć już pracować i wasze dzieci również.—oparłem się z powrotem o biurko i zacząłem wszytko powoli tłumaczyć. Ważne było aby dokładnie zrozumieli, dlaczego to robimy.—Na razie się nie znacie i tak ma pozostać. Żadnych imion i nazwisk. Nie zadajemy osobistych pytań i oczywiście związki są również zakazane. Żadnych głębszych więzi. Niech każdy z was wybierze sobie pseudonim. Coś prostego numer, planeta, miasto.

—Pan 17 i Pani 23?—zażartował młody chłopak z loczkami na głowie.

—Źle się zaczyna, nie pamiętam nawet swojego numeru telefonu.—odezwał się ponownie mężczyzna z brodą.

—Dlatego zawsze Ci go podaje.—chłopak z pewnym siebie uśmiechem był synem mężczyzny z brodą.

Postanowiłem, że mogę zrobić wyjątek, bo jak już powiedziałem wcześniej, nie ma być żadnych więzi. Niestety ta zasada została złamana nawet przeze mnie samego.

Bella Ciao || La casa de papelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz