Rozdział 54

41 3 1
                                    

...
Nastał wieczór. 
...
W międzyczasie, umyłem się, zjadłem i poszedłem się trochę przespać. Mamy jeszcze nie było. Cóż, jeszcze trochę i wróci z pracy. Co do mnie. Nie miałem kompletnie pojęcia gdzie się podziać. Zastanawiałem się w prawdzie, czy by nie odrobić zaległej pracy domowej, którą nam zadali na wakacje. Jednak kompletnie nie miałem co do tego teraz głowy. Kurwa... Czy ja komuś coś zrobiłem, że spotyka mnie taki los ? 
Wyjrzałem przez balkon, słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Oparłem głowę o barierkę i próbowałem wymyślić cokolwiek, aby poradzić sobie z resztą. 

- Jakież to smutne, że nie mamy się gdzie podziać. - Przerwał moje rozmyślania.
- Zamknij się. To Twoja wina. - Westchnąłem.
- Zgadza się. Choć nie przypuszczałem, że tak to się skończy. Widocznie, nawet ja nie jestem w stanie wszystkiego przewidzieć.
- .. Dobra nieistotne. Istotne jest to, że nie mam się za bardzo teraz gdzie podziać.
- Nie przypomina Ci to czegoś ? 
- Daj spokój. - Odburknąłem mu.
- Widocznie historia lubi się powtarzać. - Czułem jego obecność, obok siebie.
- Tym razem miało być inaczej.
- Nigdy nie będzie inaczej. Takie jest nasze przeznaczenie. Ty i ja.
- ...
- ...
- ... A gdybyś ... ? - Przerwał ciszę, która między nami na chwilę zapadła.
- No ? - Z braku pomysłów, postanowiłem go posłuchać.
- A gdybyś, założył własną rodzinę ?
- .. Słucham ?! - O mało się nie zakrztusiłem. 
- Zastanów się nad tym. - Pojawił się obok mnie.  - Zastanów się, ile z tym może wiązać się korzyści. 
- Przecież ja nawet nie jestem ani aniołem,ani upadłym, ani...
- Błąd. - Przerwał mi. - Przeciwnie, jesteś.. Zostałeś diabłem przecież.
- .. Do czego w ogóle zmierzasz ? - Nieco mnie zaintrygował prawdę mówiąc.
- Ha! Pomyśl. Mógłbyś znaleźć wielu sojuszników. Ty, który jesteś w posiadaniu mnie... Mógłbyś wraz ze swoją nową rodziną... Ustanowić.. " Nowy Porządek " Wprowadzić świat, w nową erę.. W naszą erę. Zostawić na tym świecie, spaloną skorupę i na jej podwalinach... Utworzyć nowy świat, wedle naszego widzimisię. 
- .. Podsumowując.. Chcesz abym zebrał sojuszników... Abyśmy wspólnie, to jest ja i Ty, przejęli władzę nad światem ? - Chyba dobrze zrozumiałem.
- Dokładnie.. Po co mam sprowadzać chaos, ze świata chaosu, na ten świat. Skoro można stworzyć chaos na tym świecie bez mojej ingerencji. - Czułem jego pewność siebie.

Szczerze powiem, że plan był debilny, ale z drugiej strony...
Miał nieco racji. Przecież nic mnie już nie trzyma. Rias wyrzuciła mnie ze swojej rodziny tak ? No właśnie. Innymi słowy.. Byłem wolnym diabłem. Diabłem, którego ona stworzyła. Wcześniej nim jeszcze się spotkaliśmy. Byłem.. Nie tyle co człowiekiem, a ponad nim. 
Pozwólcie, że przyznam wam się do czegoś.. Od kiedy, Bhunivelze, prowadził ze mną trening. Coś się we mnie zaczęło zmieniać. A konkretniej, zaczęło się to zmieniać, od kiedy przebywałem w świecie chaosu. Czułem... Jakby łaknął.. Łaknął mocy, łaknął władzy.. Choć ciężko mi jest się do tego przyznać. Byłem człowiekiem.. Nie.. Byłem ponad tym. Byłem, jestem ponad ludźmi. Ponad pozostałymi stworzeniami. To ja mogę wykreować świat, o jakim tylko mogę zamarzyć.. To ja, jestem w posiadaniu, najpotężniejszego Sacred Gearu...

Potrzebowałem impulsu aby otworzyć oczy. Dopiero teraz, gdy zostałem " Wydalony " to widzę. Tak... Łaknę władzy. Chcę stworzyć świat wedle własnego uznania. To ja będę jego prawem. Jego sędzią i strażą. Jednakże...

Z tyłu głowy, wciąż mam jej obraz. Gremory Rias... Coś nas połączyło. Nie, to spotkanie było nam przeznaczone. Być może, właśnie o to chodziło ? Abym w końcu mógł to dostrzec ? Abym mógł dostrzec fakt, że tylko ja mogę sprowadzić pokój na ten świat ? Przecież moje życie, jest już przesądzone. Mówił o tym przecież, nawet Kokabiel. Moje życie... Zostało już przesądzone. Ale, czy mogę wpłynąć na przeznaczenie ? Czy mogę wybrać sobie drogę, która ma dojść do finalnego epizodu ? Nie dowiem się.. Dopóki nie spróbuję.

- Bhunivelze. - Poważnie wypowiedziałem jego imię.
- Hmmm ? - Czułem jakby na mnie spojrzał zaintrygowany.
- Załóżmy, że chciałbym " Założyć " swoją rodzinę. Od czego powinienem zacząć ?
- Widzę, że Cię zainteresowałem. - Zaśmiał się lekko.
- To tylko założenie. - Chciałem aby sytuacja między nami, była jasna.
- Cóż... Zważywszy, że Twoja poprzednia rodzina ma w tym mieście siedzibę i jesteście bardzo blisko siebie.. Powinniśmy zniknąć, przynajmniej na jakiś czas.
- Zniknąć ? - Powtórzyłem po nim.
- Dokładnie. Nie chcielibyśmy aby, ktoś buszował w naszych planach. Co więcej, nie chcielibyśmy aby, ktoś się o nich dowiedział.
- Zniknąć.. - Powtórzyłem do siebie, jeszcze raz.
- Mhm... Bardzo możliwe, że będą Cię szukać. Że będą chcieli abyś do nich wrócił. Jednak, decyzja zależy już tylko od Ciebie. Znasz moje zdanie, znasz moje plany. Ja Ciebie nie oszukam, ale mogę oszukać resztę.
- Jeśli.. Oczywiście hipotetycznie.. Jeśli znikniemy i nas nie znajdą.. To od czego powinienem zacząć. 
- Na początek.. Potrzebujemy sojuszników. Demonów... Diabłów, upadłych... Aniołów. Kogokolwiek aby zebrać siły. W prawdzie moglibyśmy rozpętać sami tu piekło... Jednak skupimy na sobie uwagę wszystkich frakcji i wszystkich światów. Potrzebujemy ludzi, potrzebujemy silnej grupy, która w momencie realizacji planu, skupi na sobie atak. Po co walczyć ze wszystkimi, skoro można walczyć w grupach. To strategia, którą prowadził Twój dziadek.
- Dziadek ? - Zdziwiłem się.
- Zgadza się. Pomimo faktu, że byłem w jego posiadaniu. Zawsze, szedł ze swoimi ludźmi. Wiernymi sługami, którzy szli za nim w ogień. Tego samego potrzebowalibyśmy my.
- ... A co gdyby... Dołączyć do drużyny chaosu ? - Przypomniał mi się Vali.
- To bardzo prosta droga. Nie wymagająca a ja, mam ochotę trochę namieszać w tym świecie. Rozpętać chaos z ich własnych serc. Z ich własnych uczuć, przekonań i wierzeń. Złamać ich ducha. Stłamsić i wbić w ziemię. - Brzmiało to jak mowa bitewna.

Nie... Ma rację. Dołączenie do drużyny chaosu jest bezsensowe. 
Przypuśćmy.. że uda mi się zebrać własnych sojuszników. Ich cel, jest podobny względnie do naszego. Jednak, nasz wybiega w daleką przyszłość. A oni widzą pojedyncze drzewa, a nie cały las. Koniec końców, zostalibyśmy zmuszeni do walki z brygadą chaosu, lecz... Istnieje duża szansa, że gdybyśmy zebrali swoją armię i ruszyli na ten świat... Nawet by się nie włączyli do walki, jako że chcemy zaprowadzić tutaj chaos. Lecz... Jeśli po domniemanym zwycięstwie, dowiedzieliby się o naszych planach, mogliby stać się naszymi przeciwnikami. A to by oznaczało, że i tak byśmy nie uniknęli bitwy. 
Tak czy tak, możemy nie uniknąć z nimi walki. Zniknąć...

=================================

=========================

==================

===========

=====

==

=

Zostawiłem kartkę.

" Do wszystkich, a przede wszystkim do Ciebie mamo .
Muszę zniknąć na jakiś czas.
Nie szukajcie mnie i tak mnie nie znajdziecie.
Wrócę gdy uznam, że nadejdzie na to czas.
Postanowiłem zmienić swoje życie.
Postanowiłem, że jeśli mam żyć, to muszę żyć teraz.
P.S
Mamo zostawiłem Ci kolację w lodówce, nie miej mi nic za złe. "

Wyszedłem na balkon i dokładnie się rozejrzałem, czy nikt przypadkiem mnie nie obserwuje. Jak się okazało nie było nikogo. Toteż zaraz po dokładnym rozpoznaniu terenu, rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze. Nie wiem dlaczego, lecz pierwszą myślą jaka wpadła mi do głowy, było Kioto. Tam też się postanowiłem udać...

Kioto... Mój poprzedni dom. Być może dlatego postanowiłem tam wyruszyć ? Jednak czy to ważne ? Jeśli mam zostać zbawicielem, tego świata... To muszę działać.

===========================================

A zatem postanowiłeś to w końcu zaakceptować.
Zajęło Ci to znacznie dłużej, niż sądziłem. Być może masz rację...
Potrzebowałeś impulsu. Impulsu, który dała Ci Twoja własna rodzina.
Tak, Jhin... Twe serce tonie w ciemności.
Tonie w otchłani. 
Lecz nie martw się. Ty i ja... Nikt inny. 
Razem, zbudujemy świat, na gruzach znanego Ci go do tej pory.
Prochy naszych wrogów, rozpoczną taniec na wietrze. Taniec ten zowie się Tańcem śmierci.
Niechaj będzie on początkiem nowego świata. 
Nowej ery. 
....
Naszej Ery...

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz