Rozdział 27

7K 232 72
                                    

-Tak, Chris kazał mi cię....-przełknął głośno ślinę.-On kazał mi cię we mnie rozkochać.

Miałam być silną i niezależną dziewczyną, a w jednym momencie wszystko się zawaliło. Próbowałam powstrzymać łzy, więc zacisnęłam mocno zęby. Okazało się, że mój kochany braciszek, któremu już dawno zaufałam, pozwolił mnie tak zranić. Myślałam, że pomiędzy nami jest już wszystko w porządku, ale okazało się, że przez cały czas tak nie było. Byłam głupia, dopiero teraz sobie to uświadomiłam. Byłam teraz pewna, że moja zmiana jest dla mnie odpowiednia, ale ja już tak dłużej nie potrafiłam. Bo w końcu kim jest wrażliwa osoba, która nie płacze? Kim jest pomocna osoba, która nie pomaga? Kim jest uprzejma osoba, która obraża? Kim w ogóle jestem ja?

-Chris zapłacił mi, abym cię we mnie rozkochał-odrzekł Liam.-Dokładnie wtedy kiedy dołączyłaś do gangu, ale to nie znaczy, że...

-Co nie znaczy?!-przerwałam mu.-Okłamywałeś mnie przez ten cały czas. Myślałam, że naprawdę się lubimy, że możemy być przyjaciółmi! A tu się okazuje, że cała nasza relacja to jedno wielkie kłamstwo. Współczuję każdemu kto cię zna, że cię w ogóle poznał. Współczuję z całego serca Rose, która założę się, że na pewno o tym nic totalnie nie wie. Że nie wie o tych laskach z klubu i pewnie jeszcze wielu innych, które spotkałeś na drodze. A najbardziej to współczuję tobie, że jesteś tym kim jesteś. W sumie to czego miałam się spodziewać po męskiej dziwce? Przecież za pieniądze robisz wszystko, prawda?

Zerwałam się momentalnie z łóżka i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Miałam dość, ale nie zamierzałam się po raz kolejny ciąć, to głupie. Wychodząc spojrzałam się w lustro i ku mojemu zdziwieniu nie uroniłam żadnej łzy, co było dla mnie mega obce. Zawsze podczas kłótni, kiedy byłam zła, płakałam, ale tym razem tak nie było.

Zadzwoniłam po Adama, ponieważ tylko on mi pozostał, no chyba że też coś przede mną ukrywa. A założę się, że tak jest, ponieważ moje życie jest super przecudowne.

-Przyjedź po mnie-powiedziałam smutno.-Czekam przy sklepie na ulicy Liama.

-On cię nie może odwieźć?-zapytał mężczyzna.

-Nie, wypadło mu coś ważnego-odpowiedziałam.

-W takim razie wyślę po ciebie Chrisa-mruknął zmęczony Adam. Może była 23, ale bez przesady.

-Przekaż mu, żeby się pieprzył i że Liam mi o wszystkim powiedział-warknęłam zdenerwowana.-Jeśli ma po mnie przyjeżdzać, to ja wolę się przejść na nogach. Na razie.

Szybko się rozłączyłam i zadzwoniłam do Colin'a, ponieważ mieszkał niedaleko. Chłopak zgodził się mnie odwieźć za co mu naprawdę dziękowałam. Było już dość zimno, a on mi po prostu spadł z nieba.

Po chwili podjechał swoim białym Mercedesem, a ja do niego wsiadłam. Przywitałam się i zapięłam pasy.

-Boże kocham cię Colin-oznajmiłam szczęśliwa.-Jestem ci winna przysługę.

-Spokojnie i tak jeszcze nie spałem-odpowiedział uśmiechnięty chłopak.

-A tobie co dzisiaj?-zapytałam zaciekawiona.-Brałeś coś? Cały czas się uśmiechasz, a to naprawdę rzadki widok.

-W zasadzie to brałem Mary-zaśmiał się, a ja otworzyłam szerzej oczy z niedowierzania.-Tak, tą Mary, z którą siedzisz na biologii.

-O Boże Colin!-pisnęłam.-Przecież każdy chłopak chce z nią być!

Cieszyłam się ze szczęścia Colin'a. Był inny niż zawsze, nie był taki ponury i przygnębiony. Widać, że bardzo lubi Mary, ale boi się o tym powiedzieć. Tak czy siak wyglądaliby razem przesłodko.

Mój kochany dupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz