Rozdział 28

8K 229 110
                                    

Zaczęłam obgryzać paznokcie ze stresu. Rzadko mi się to zdarzało, ale to była wyjątkowo trudna sytuacja, w której znaleźliśmy się razem z Blake'm. Gang zakazywał przyznawania się do swojej pracy rodzinie, bliskim i przyjaciołach, a my po części już to zrobiliśmy. To logiczne, że się nas nie posłuchali, tylko chowali się pewnie gdzieś za rogiem przyglądając się całej naszej akcji. Najgorsze było to, że my dokładnie nie wiedzieliśmy czy tak naprawdę tak byli czy jednak nie. Gdyby tam byli, mielibyśmy przechlapane u Adama i Liama. To była główna zasada, którą naruszyliśmy.

-Jeśli o tym wiedzą-gdybałam.-Powiemy o tym całemu gangowi? Siedzieliśmy właśnie u Blake'a w domu, ponieważ u mnie na pewno któryś z ochroniarzy o tym usłyszał i szybko poinformowaliby o tym Adama.

-Nie możemy im tego powiedzieć-odpowiedział stanowczo chłopak.-Byłem świadkiem podobnej sytuacji. Od razu wywalili tą osobę, a ja naprawdę nie chcę stracić tej pracy. Dzięki niej mam dużo pieniędzy i staram się wspierać moją mamę finansowo, dobrze wiesz jak jest...

-Ale przecież mój ojczym na pewno mnie stamtąd nie wywali i zabroni Liamowi zrobić tego samego-oznajmiłam pewnie.-Mogę też go jakoś przegadać o tobie. Powiem, że to była moja wina i takie tam, a my oboje zostaniemy.

Po jego minię widać było, że nie był ani trochę z tego zadowolony. Ja od zawsze byłam typem osoby, która zawsze mówi prawdę, prędzej czy później. Natomiast Blake taki nie był. On był urodzonym kłamcą i sam przyznał, że lubi to robić.

-Lepiej nie ryzykować-odburknął chłopak.-Teraz bardziej przejmuję się tym co powie reszta i jak im się z tego wszystkiego wytłumaczymy. Najbardziej boję się o Dianę, przecież to ją tak okropnie zrani. Od zawsze mówiła, że nie chce mieć chłopaka bandyty, wiele razy mi to wypominała, a ja jak głupi zapewniałem, że nigdy nim nie byłem. Wydaję mi się, że podejrzewała, że jestem związany z jakąś mafią.

Blake miał rację. Co jeśli Adam nie patrzyłby na to czy jestem jego "córką" i po prostu mnie wyrzucił, a ja zniszczyłabym życie Blake'a? Nie, to zdecydowanie był zły pomysł. Jednak z drugiej strony nie chciałam okłamywać Adam. Czułam się w stosunku do niego nie w porządku. Tylko jemu i Blake'owi potrafiłam zaufać z gangu, a na wszystkich innych się zawiodłam. Ale po prostu nie mogłam mu tego powiedzieć, kocham Blake'a i rozumiem w 100% co czuje. Jego ojciec zostawił jego wielodzietną rodzinę nie interesując się ich losem. Było to dawno, ale dopiero teraz cała rodzina wyszła z kłopotów finansowych dzięki chłopakowi i jego pracy. Blake kupił za swoje pieniądze dom i się sam do niego niedawno przeprowadził, ponieważ w jego starym było mało miejsca.

-W takim razie spotkamy się w niedzielę-odrzekłam zmęczona.-Daj im zaraz znać, a jutro jeszcze wszystko dokładnie obmyślimy. Mógłbyś mnie odwieźć do domu?

-Jak chcesz możesz spać w gościnnym-zaproponował.-I tak siedzę tu sam, przynajmniej dotrzymasz mi towarzystwa.

-Lepiej nie-wydukałam.-Moi ochraniarze mnie zabiją, obiecałam im, że wrócę przed 22, a i tak już jestem spóźniona.

-W takim razie jedziemy-oznajmił Blake i zaczął się ubierać, więc szybko zerwałam się z kanapy i narzuciłam na siebie kurtkę.

Podróż minęła szybko, ponieważ Blake mieszkał niedaleko, a na dodatek jechał 100km/h. Nienawidziłam szybkiej jazdy i wiele razy o tym mówiłam chłopakom, a oni nadal swoje. Ale z czasem się do tego przyzwyczaiłam.

-Do zobaczenia jutro-powiedziałam na odchodne i zamknęłam drzwi od auta.

W całym domu było ciemno, co mnie bardzo przeraziło. Niepewnie weszłam do środka, ale zaczęłam tego po chwili żałować. Moim oczom ukazali się ochraniarze, wszystko by było w porządku  gdyby nie leżeli na podłodze. Chciałam do nich podbiec, sprawdzić czy oddychają, ale zrezygnowałam z tego, ponieważ na pewno jakiś oprawca czekał na mnie za rogiem.

Mój kochany dupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz