XVII. Zostać

110 11 0
                                    

 W rozdziale szesnastym mogłaś/eś zadecydować, czy Melanie powinna zostać z Toby'm, czy też spróbować uciec. Teraz przekonasz się, czy ten wybór był słuszny i gdzie doprowadził bohaterkę. Jeśli wybrałeś/aś inne wyjście niż to, o którym mówi tytuł, przeczytaj kolejny rozdział.

^^^

 Mimo silnej chęci rzucenia się do ucieczki, postanowiłam zostać razem z chłopakiem. Stałam sztywno kilka kroków za nim, kiedy to on zaciskał dłonie na swojej broni. Z każdą chwilą kroki tych facetów były coraz głośniejsze, a im bliżej nas byli tym bardziej paraliżował mnie strach. Mój oddech stał się ciężki, a dłonie zwinęłam w pięści. Niespokojnym wzrokiem powędrowałam na bruneta, który był już gotowy na starcie z tymi ludźmi. Przynajmniej taką mam nadzieję...

- Chole-ra, mogło mnie tu nie-e być... - Wypowiedział pod nosem, jednak na tyle głośno, abym zdołała to usłyszeć. Jestem coraz mniej przekonana, co do słuszności tego planu.

 W końcu zza rogu wyłoniła się grupa mężczyzn, którzy byli w posiadaniu karabinów. Na sam widok ich broni po moim kręgosłupie przebiegały dreszcze. Mimo wszystko, obecność chłopaka trzymała mnie jeszcze w stabilnej sytuacji psychicznej. 

 Kilka broni zaczęło być wymierzane w naszym kierunku, a ja miałam ochotę zastrzelić się sama. 

- Padnij! - Krzyknął brunet, na co ja rzuciłam się na ziemię, kilka pocisków przeleciało nad moją głową. Zakryłam uszy rękami i zamknęłam oczy, czując jak trzęsę się ze strachu. Na co dzień jestem dosyć odważna, ale w tych okolicznościach cała pewność siebie jaką miałam ulotniła się gdzieś w nicość. 

 Nie czując śmiertelnych ran, jakie mogłyby być mi zadane, otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie. Na korytarzu leżało... DUŻO ciał, wokół których rozlewała się szkarłatna ciecz. Ich wnętrzności wylewały się z ich ciał. Ten okropny widok powodował u mnie chęć zwrotu wszystkiego, co miałam przyjemność spożyć. Kręciło mi się w głowie, ale postanowiłam wstać na równe nogi. Na korytarzu znajdował się tylko brązowowłosy i dwóch facetów, których jeszcze nie udało mu się zabić. Jeden z nich trzymał jakąś nieokreśloną rurę, a drugi wymierzał do chłopaka z broni. Ten z kolei był gotowy aby podciąć im gardła. 

 Stałam osłupiała wpatrując się w rozgrywaną akcję. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę...

 Wtem, facet trzymający karabin spojrzał w moją stronę, a jego wzrok gwałtownie podniósł mój poziom strachu. Wciągnęłam powietrze do płuc, nie będąc w stanie wypuścić go ponownie. Przestraszona zrobiłam krok do tyłu, a mężczyzna skierował karabin w moją osobę. Moje oczy otworzyły się szerzej niż kiedykolwiek. Chciałam rzucić się do ucieczki, ale... zatrzymałam się.

 Czułam jak kilkanaście pocisków przeszywa moje ciało. Tracąc siły, opadłam na podłogę obijając się. Mogłam poczuć jak mój organizm bezskutecznie próbuje zwalczyć nieposkromiony ból i pozbyć się ciał obcych znajdujących się w organach. Pustym wzrokiem patrzałam na ścianę, tylko czekając aż życie ujdzie ze mnie całkowicie, spędzając ostatnie chwile w cierpieniu.

Toby's point of viev

 Dookoła panowała nieprzenikniona cisza. Ja wraz z tymi dwoma idiotami staliśmy w bezruchu patrząc jak dziewczyna upada bezwładnie na kafelki.

- Ku*wa, naprawdę? - Powiedziałem sam do siebie, po czym świadomy swojej nieudanej misji zadźgałem bezproblemowo pozostałych facetów. Odłożyłem broń i podszedłem do dziewczyny. Patrząc po ilości i miejscach ran, nie dam rady jej uratować. Powoli dookoła niej zaczęła tworzyć się kałuża krwi. Nie żyje. Złapałem się za głowę i westchnąłem zirytowany. Cholera, Jack mnie zabije.

^^^

 Wybrałeś/aś źle! Wróć do rozdziału szesnastego, wybierz inną drogę i odnajdź rozdział o takim tytule.

𝐍𝐢𝐞 𝐓𝐲𝐦 𝐑𝐚𝐳𝐞𝐦 || 𝐂𝐫𝐞𝐞𝐩𝐲𝐩𝐚𝐬𝐭𝐚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz