XVII. Uciec

133 16 5
                                    

W rozdziale szesnastym mogłaś/eś zadecydować, czy Melanie powinna zostać z Toby'm, czy też spróbować uciec. Teraz przekonasz się, czy ten wybór był słuszny i gdzie doprowadził bohaterkę. Jeśli wybrałeś/aś inne wyjście niż to, o którym mówi tytuł, przeczytaj poprzedni rozdział.

^^^

 Muszę wydostać się stąd jak najszybciej się da! Zrobię to z tym chłopakiem, albo bez! 

- M-Musimy ucieka-ć! - Krzyknęłam w jego stronę, a on odwrócił się do mnie i obdarzył mnie zdenerwowanym spojrzeniem.

- Zw-ariowa-ałaś?! C-Chcesz, żeby n-as rozstrze-elali w bie-egu?! - Jego odpowiedź mnie zamurowała, jednak ja wiedziałam swoje - jak tu zostaniemy, to zginiemy. Stałam sztywno kilka kroków za nim, kiedy to on zaciskał dłonie na swojej broni. Z każdą chwilą kroki tych facetów były coraz głośniejsze, a im bliżej nas byli tym bardziej paraliżował mnie strach. Mój oddech stał się ciężki, a dłonie zwinęłam w pięści. Niespokojnym wzrokiem powędrowałam na bruneta, który był już gotowy na starcie z tymi ludźmi. Przynajmniej taką mam nadzieję...

- Cho-lera, mogło mnie tu nie-e być... - Wypowiedział pod nosem, jednak na tyle głośno, abym zdołała to usłyszeć. Jestem coraz bardziej przekonana, co do słuszności MOJEGO planu.

W końcu zza rogu wyłoniła się grupa mężczyzn, którzy byli w posiadaniu karabinów. Na sam widok ich broni po moim kręgosłupie przebiegały dreszcze. Mimo wszystko, obecność chłopaka trzymała mnie jeszcze w stabilnej sytuacji psychicznej.

Kilka broni zaczęło być wymierzane w naszym kierunku, a ja miałam ochotę zastrzelić się sama.

- Padnij! - Krzyknął brunet, na co ja rzuciłam się na ziemię, kilka pocisków przeleciało nad moją głową. Zakryłam uszy rękami i zamknęłam oczy, czując jak trzęsę się ze strachu. Na co dzień jestem dosyć odważna, ale w tych okolicznościach cała pewność siebie jaką miałam ulotniła się gdzieś w nicość. 

Nie, stop! Teraz mam okazję! Rzuciłam okiem w stronę walczącego bruneta, lecz od razu odwróciłam wzrok, gdyż widziałam jak urządził tych wszystkich ludzi. Nie byłam w stanie stwierdzić co jest rzeczywistością, nigdy jeszcze nie widziałam aż tak krwawej masakry.

Odwróciłam się w kierunku drzwi i powoli zaczęłam czołgać się w ich stronę. Wolności, nadchodzę! Omijając wszelkie przeszkody pokonałam osiem metrów podłogi i odwróciłam się za siebie. Brunet właśnie zakańczał życie trzech ostatnich agentów, więc uznałam to za dobrą okazję, aby wstać i biec ile tylko sił w nogach do wyjścia.

 Podniosłam się z brudnej ziemi i najszybciej jak tylko potrafiłam pobiegłam do wyjścia. Niestety, moje kroki robiły o wiele więcej odgłosów niż planowałam, czym zwróciłam uwagę mojego "wybawiciela" mordercy. Nie chciałam już odwracać się za siebie, chciałam jak najprędzej opuścić ten przeklęty budynek.

- Ku*wa, wra-a-caj t-u! - Usłyszałam za sobą głos bruneta, jednak zignorowałam to. Biegłam na złamanie karku, niemal wypluwając płuca. Jeszcze chwila i koniec!

 Już miałam chwycić za metalową klamkę lecz-

 Poczułam uderzenie w tył głowy, po czym straciłam przytomność.

 Jasna cholera!

^^^

Wybrałaś/eś dobrze! Dzięki Tobie Melanie może dalej przeżywać swoją historię! Do zobaczenia w kolejnych rozdziałach! 

𝐍𝐢𝐞 𝐓𝐲𝐦 𝐑𝐚𝐳𝐞𝐦 || 𝐂𝐫𝐞𝐞𝐩𝐲𝐩𝐚𝐬𝐭𝐚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz