IV ,,Rozmowa,,

130 3 0
                                    

Rozdział IV

Po zakończeniu miłej rozmowy z dawnym kolegą, zamknęłam drzwi wejściowe. - Miło tak uciec od codzienności i z kimś porozmawiać, prawda? - zwróciłam się do Tommiego.
- Tak chociaż przez chwilę. - pomyślałam.

Odłożyłam list na parapet i w tym momencie coś do mnie dotarło.
Czy ja właśnie zaprosiłam Adama na randkę?! Chwila... to tylko zwykła spotkanie. Prawda?
Chyba popadam w paranoje. Albo to tylko moja wybujała wyobraźnia.
Zwyczajne wyjście do nowo otwartej kawiarni.
Przecież to nic specjalnego...

Musiałam zadzwonić do Karoliny, bo czułam, że tracę panowanie nad swoimi emocjami. Wybrałam numer w telefonie. Po trzech sygnałach usłyszałam jej miły
głos. - Hejka Angelika. Stało się coś?

- Hejka Karolina. Nie przeszkadzam? -spytałam. Nie miałam pewności czy skończyła szybciej zajęcia.

- Nie. Właśnie wychodzę ze szkoły, bo odwołali nam dwie lekcje. Ale o co chodzi? Nagle zmieniłaś temat.

- Ja ... - urwałam na chwilę. Nie miałam pojęcia jak jej to powiedzieć. Jednak, w końcu musiałam zebrać się na odwagę. - Ja idę na ... randkę? - odparłam. - Umm. Znaczy to nie jest randka. Raczej takie spotkanie z kolegą. - wypuściłam powietrze z ust - Sama już nie wiem jak to nazywać. Bardziej to ja zaprosiłam go na kawę.

- Co?! - ten dźwięk był tak porażający, że aż musiałam odsunąć telefon od ucha na pewną odległość.

- Słonko, możesz się tak nie wydzierać do telefonu? - spytałam żartobliwe, mojej przyjaciółki. - Wiem, że to coś nowego, ale trzymam Tommiego na rękach.

- Przepraszam. - zaśmiała się. - Ale w twoim przypadku to jest to coś nadzwyczajnego. Nie zrozum mnie źle, ale zazwyczaj jesteś szarą myszką, a tu proszę. Idziesz na RANDKĘ z kolegą.

Dała tak duży nacisk na to słowo, że aż się uśmiechnęłam.

- Daj spokój.

- Wiesz, że to nie takie proste. - kontynuowała.

- Znam go? - zaczęła dopytywać. - Powiedz, proszę.

- Adam. Znamy się z gimnazjum. - mimowolnie się uśmiechnęłam na dźwięk tego imienia. Dobrze, że tego nie widzi. Wątpię czy dałaby mi spokój, gdyby widziała jak zareagowałam.

- Nie chcę żebyś wpakowała się w jakieś bagno.

- Przecież wiesz, że od tamtego momentu jestem ostrożniejsza. - przyznałam, zgodnie z prawdą.

- Wiem. - westchneła. - Ale nie przestanę się o Ciebie martwić. To przecież naturalne w przyjaźni.

- Nie jestem już dzieckiem...

- Ale się tak zachowujesz. - przerwała mi. - Wpakowywanie się w kłopoty to twój konik. Znam cię.
W tym momencie wsiadła do autobusu. Bynajmniej tak wnioskowałam z głośnych rozmów w tle i dźwięku silnika. - Gdy kierujesz się uczuciami, to wszystko może się zdarzyć.

Musiałam przyznać jej rację. Niechętnie.

- Przecież to tylko kolega. - odpowiedziałam.

- Weź nie ściemniaj. - zaczęła się śmiać. - Kolegą i spotkaniem możesz mydlić oczka komuś innemu, ale nie swojej najlepszej przyjaciółce.

- Ale ja ...

- Po prostu przyznaj, że go lubisz i przestanę cię zadręczać pytaniami.

- No, ale ja ... - Nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zagieła mnie tym pytaniem. Miała do tego wielki talent. - Dawno się nie widzieliśmy - zaczęłam. - Adam przyszedł, żeby przekazać mi pocztę i ...

- Mmm listonosz Adam. ,,Kolega,, z gimnazjum. - Karolina zaczęła mnie przedrzeźniać, a ja nie wiem czemu dalej w to brnęłam. - Przystojny? - spytała zaciekawiona.

- Chyba jak większość facetów. - zaśmiałam się.

- Nie przesadzaj. Wcale nie taka większość.

- Może i masz rację.

- Może? Powiedz mi kiedy jej nie mam. A zresztą. W ogóle dokąd idziecie i kiedy? - zaczęła wypytywać o szczegóły.

- Do kawiarni. W ten weekend.

- Angela. Jesteśmy w Chicago. Tutaj się roi od kawiarni i kawiarenek. Zapomniałaś?

- Chcesz mnie obserwować? - znów zmieniłam temat .

- Ktoś przecież musi Cię mieć na oku. - zachichotała.

- Kocham cię za to, wiesz?

- Nie musisz mi mówić. Ja to doskonale wiem.

- Tylko mam mały problem. - powiedziałam, po chwili ciszy.

- Jaki?

- Nie wiem co na siebie włożyć.

- Zarezerwuj sobie calutki piątek. Idziemy na małe zakupy, bo po ostatnim przejrzeniu twojej szafy stwierdziłam, że przydadzą ci się jakieś nowe buty.

- Serio jest aż tak źle? - spytałam.

- Na litość boską, Angela! Nawet ja nie mam takiej kolekcji obuwia sportowego. Czas na jakieś zmiany.

- Masz rację.

- To widzimy się w piątek. Do zobaczenia.

- To do piątku.

Po rozmowie, która trwała dłużej niż zakładałam, odłożyłam telefon na blat stołu i zniosłam Tommiego na górę do łóżeczka. Z racji tego, że w połowie rozmowy udało mu się zasnąć, to nie powinnam mieć większych problemów z położeniem go. Sama też udałam się na pewien rodzaj krótkiej drzemki.

Pakt z diabłem [ Zawieszone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz