Ciemność nadeszła zupełnie niespodziewanie. Mrok pochłonął każdy skrawek nieba odbierając gwiazdom ich zwyczajny blask, skrył księżyc głęboko za solidnym murem mroku nie do przebicia. Powietrze raz po raz jak płonące, ogniste strzały przeszywają przeraźliwe krzyki. Niekiedy można jeszcze posłyszeć czyjś płacz, przerwany gwałtownie wrzask, słowa modlitwy tonące w odgłosach eksplozji, walki i ogłuszającego huku. Choć te słychać stosunkowo rzadko. Wojownicy nieruchomieją w ciemnościach nasłuchując, niby marmurowe posągi dumnych greckich bogów z wzniesionymi nad głowami lśniącymi złotym i srebrzystym blaskiem mieczami, z przewieszonymi przez plecy łukami, z nożami przypiętymi u pasa, kolbą pistoletu zaciśniętą w dłoni. Każdy, nawet najcichszy dźwięk może być ich zgubą. W świecie, w którym zapanował nieprzenikniony mrok, mogą polegać jedynie na własnym słuchu a bywa, że i to nie wystarcza. Bo i jakże może wystarczyć w obliczu potęgi Ciemności? Tejże samej Ciemności, która przed tysiące laty okryła śmiercionośnym kirem złote królestwo Nilu, pogrążając go w strachu, krwi i rozpaczy?
***
O, ironio! Lśniący Wojownicy - wierni, dumni, niepokorni. Wy niezwyciężeni! Wielcy wojacy! Wy, którzy powołani zostaliście na Głos Pana i na Jego Światło, których dusze utkane zostały z prochu gwiazd i promieni słońca, wy, w których żyłach płynie Niebiański Ogień. Tarczo i Mieczu! Na nic zdają się wasze modlitwy, które giną gdzieś w odmętach czeluści jak kamień rzucony prosto w sam środek Otchłani. Stwórca zakpił sobie z was, och, zakpił i to jakże okrutnie! Cóż takiego zrobiliśie wy, Jego wierni słudzy? Czymże rozgniewaliście iż wzrok swój od was odwrócił i uszu już ku wam nie skłania? Jak wielkie były wasze winy iż największą zgubę na was nasłał? Ciemność bezkresną, ciemność okrutną, ciemność odwieczną i niezwyciężoną. Ciemność śmiercionośną. Ciemność zwycięską...
***
Ogień. Wszędzie wokół ogień... Czerwona niczym krew mordercza fala ognia skąpała ziemię obracając w proch i pył wszystko, co tylko stanęło na jej na drodze pozostawiając po sobie niby rzucony niedbale na szalejący wiatr płaszcz utkany z szczypiącego w oczy dymu, haftowanego mdłym swądem palących się ciał.
Gdzie tylko nie spojrzeć, wszystko tonie w ogniu. Wysokie wieże, mury i twierdze tak potężne w swej krasie i niegdyś nie do zdobycia. Kiedyś... Teraz królestwa upadają jedno po drugim jak rozstawione w jednej linii domino. A miasta? Walą się jak domek z kart. Wystarczy dosłownie parę sekund by zniknęły nagle bez śladu pogrzebane pod morzem popiołów i rozstępującą się ziemią.
Wszystko tonie w ogniu. Toną więc i oni. Nealai. Boży Wojownicy, Tarcza i Miecz Boga, Gwiaździste Dzieci. ,,Poprzez ciemność, prosto w ogień!" wśród ogłuszającego huku wystrzałów i walących się budowli można usłyszeć wykrzykiwane raz po raz słowa. Słowa kiedyś tak pełne mocy i dumy, teraz wydają się być dziecinnie śmieszne i naiwne. Bezgwiezdne niebo zostało zabarwione na czerwono od wystrzałów i ognistych słupów ognia. Po sczerniałej od spalin i popiołu ziemi płynie szeroka rzeka krwi, niby jątrząca się śmiertelna rana, która ani myśli się zasklepić. Już nikt nawet się nie zastanawia czyja krew w niej krąży. Krew wojowników zmieszała się z krwią najeźdźców.
Pod górą popiołu, niby biała flaga pokoju wystaje czyjaś blada ręka. Nikt się nie zatrzymuje, nikt na nią nie spogląda, nikt nad nią nie płacze, nikt jej nie współczuje, nie wypowiada jej imienia. I tak leżą pod popiołami tysiące bezimiennych rąk. Zagubionych, zapomnianych w wirze walki, poległych. To bezimienni, ich już nie ma. Odeszli w niebyt zupełnie tak, jakby nigdy nie istnieli. Lepiej jest nie widzieć, nie pamiętać, nie zwracać uwagi. Mówią, że tak jest podobno łatwiej... Prawda jednak jest zupełnie inna, choć oczywista. Wcale nie jest łatwiej. Ani trochę. Ale przecież są wojownikami, więc muszą być twardzi. Zimni jak lód, mocni jak stal. Miecz i tarcza. Wszak chcąc nie chcąc, trwa wojna. Cała gama dźwięków miesza się w jedną, wielką kakofonię bólu i rozpaczy. Świat niemal dosłownie stanął do góry nogami a potężny huk zdawał wprawiać w ruch nie tylko rozwierającą się pod nogami walczących ziemię, ale również i nocne niebo pozbawione gwiazd. Na nieboskłonie niby hlaśnięta niedbale farba przez niechlujnego malarza widnieje czarna pręga pulsująca czerwonym światłem, niby bijące serce mrocznej istoty. Każdy puls zdaje się iść w parze z hukiem i przeraźliwym, wszechobecnym, niezidentyfikowanym zgrzytem od którego niemal krwawią uszy. Wśród przeraźliwego jazgotu gdzieś daleko, niby zaledwie odbite echo słychać miarowy rytm wystukiwany przez okute żelazem buty. Skryty, przyczajony jednak niosący cichą obietnicę zniszczenia, krwi i rozpaczy stukot nieuchronnie zbliżającego się przeznaczenia...
***
Biedne, zagubione, skołatane dusze! Ile jeszcze przelanej krwi ma dołączyć do tego morza bólu i rozpaczy nim wreszcie zrozumiecie, że wasz opór jest daremny? Kiedy do was dotrze, że nikt i nic nie przyjdzie wam z pomocą? Odłóżcie na bok miecze, włócznie, łuki! Przełamcie na pół wzniesione z trudem tarcze, otwórzcie na oścież wrota! Usłyszcie triumfalny marsz z dumnie wzniesionych trąb! Rzućcie swe płaszcze na popioły waszych żyć i na Boga ugaście ten ogień! Mało wam jeszcze zgliszcz i dymu? Jesteście zaledwie marną świecą na wietrze a ona jest wszechobecna! Uznajcie jej zwycięstwo! Drogie dzieci, skąd ta wściekłość, skąd ta rozpacz, czemuż to widzę strach w waszych oczach? Drżące dłonie, spopielałe twarze, zwiędnięte usta, krzyk zmartwiały w krtani... Dlaczego tak rozpaczliwie próbujecie odwlec to, co jest nieuniknione? Powitajcie ją z otwartymi ramionami! Czyżbyście nie wiedzieli, iż nie należy obawiać się śmierci? Prawdziwym bowiem przekleństwem, jest nigdy nie zaznać...
... jej słodkiego pocałunku...
CZYTASZ
Pakt Ciemności i Popiołów
FantasiOto nadciąga. Niszcząca światy, siejąca niezgodę, zamęt i niepewność w sercach, Ciemność - zwiastunka pradawnego Zła. Światy pięciu pierwotnych ras zaczyna powoli ogarniać spustoszenie, a każdy na próżno próbuje znaleźć winowajcę odpowiedzialnego z...