Z westchnieniem wyszłam z samochodu, nie czekając na przyjaciółkę, która oznajmiła mi, że musi jeszcze porozmawiać z kumplem Deana o starych czasach. Z jej opowieści, które mi kiedyś sprzedawała, wynikało, że znała gospodarza imprezy od małego, więc prawdopodobnie z Jessem było podobnie.
Machnęłam na to wewnętrznie dłonią i przyjrzałam się ogródkowi Deana, na którym, mimo wiosny i stosunkowo niskiej temperatury, panoszyło się mnóstwo ludzi. Niektórzy już całkowicie pijani, inni mniej, co jakoś szczególnie mnie nie zaskoczyło.
W pewnym momencie skrzywiłam się, widząc pary, niekryjące się ze sprawianiem sobie przyjemności. Nie mogłam pominąć także kuso ubranych dziewczyn, które z wielkim entuzjazmem przyklejały się do płci przeciwnej, oczywiście nie narzekając na niepowodzenie. Zresztą nie miało to nawet znaczenia; każdy prowadził jakiś tryb życia, albo ubierał się inaczej. Nie było to ważne, dopóki nikt mi nie szkodził, ponieważ byłam zbyt leniwa i mało konfliktowa na użeranie się z bandą zazdrosnych dziewczyn, czy z kimkolwiek innym.
Nie przepadałam za ludźmi, jednak nigdy też nie byłam kompletnie odciętą od społeczeństwa osobą, która dawałaby się krzywdzić, gdyby ktoś ją zaczepił. Po prostu wolałam samotne towarzystwo, nawet nie zwracając już uwagi na to, że chaos, który panował w towarzystwie, bywał dla mnie niebezpieczny. Jednak jeśli ktoś chciał mnie dręczyć w szkole, nie pozostawiałam tego bez słowa. Byłam cierpliwa, ale do czasu. Ja też potrafiłam być złośliwa, a wtedy następowało zdziwienie, że ktoś tak cichy jak ja, potrafi się odgryźć.
Każdy na swój sposób wyrabia własną opinię na daną osobę lub rzecz. Jednak jest ona zazwyczaj postawiona w zbyt pozytywnym świetle. Właśnie dlatego większość populacji zwykle jest zawiedziona, gdyż nie doprowadza do siebie każdej możliwej opcji. Nikt ani nic nie jest idealne, lecz już dawno przyjął się pewien schemat idealizacji rzeczy, które na to nie zasługiwały.
I właśnie dlatego lubiłam mawiać, że pozory mogą mylić, a ludzie to zaślepieni ignoranci.
Oblizałam spierzchnięte wargi na tyle delikatnie, żeby nie zmazać pomadki i postanowiłam udać się do stolika z alkoholem. Już tu raz byłam i doskonale pamiętałam rozkład pomieszczeń, więc nie martwiłam się o ewentualną zgubę.
Nalałam sobie małą ilość wódki do białego, plastikowego kubeczka, gdy do pomieszczenia nagle weszli Danny i Dean w towarzystwie szerokich uśmiechów. W końcu znali ich w tej szkole praktycznie wszyscy, więc wręcz dziwnym by było, gdyby się ze sobą nie zadawali, jednak nie byłam pewna, czy mogłam to nazwać przyjaźnią.
Zresztą już nawet mnie to nie obchodziło, gdyż Danny już dawno przestał słuchać moich narzekań, o tym, że grupa jego znajomych traktuje innych z góry. Może nie byłam zbawcą świata, ale po prostu chciałam dla przyjaciela dobrze, głównie dlatego, że w grupie tych „fajnych nastolatków" wszyscy obgadywali siebie nawzajem. Ale ja przecież wszystko tylko wyolbrzymiam, prychnęłam w myślach.
Właśnie. A Danny nie powinien być właśnie w Chicago?
Dean, gdy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie, obwijając ramię wokół mojej talii. Wzdrygnęłam się nieco, hamując grymas i patrzyłam, jak chłopak wlewa sobie do kubeczka ten sam trunek, a następnie zerka na mnie z góry. Nie byłam najniższa, ale pod jego spojrzeniem, czułam się jak robak, którego on może w każdej chwili zgnieść. W dodatku, zamiast mu się wyrwać, byłam tak zdezorientowana, że po prostu zastygłam w bezruchu, nie do końca świadomie pozwalając mu gładzić moją talię.
Prawdą było, że praktycznie go nie znałam. Znałam go jedynie z plotek, które jasno mówiły, że robi dobre domówki, a raz Danny nawet nas sobie przedstawił, jednak szybko stwierdziłam, że ta znajomość nie jest dla mnie. Wystarczyło jego jedne, pełne wyższości spojrzenie w moją stronę.
CZYTASZ
Zapadnia Przeszłości [Poprawa]
Mystery / Thriller[Korekta, poprawione rozdziały mają swoje tytuły] Życie Tracy Lee powoli zaczynało przypominać jeden, wielki schemat. Pragnęła jedynie zaznać upragnionego spokoju, lecz zakończyło się to dla niej trwaniem w miejscu, wraz ze swoją paroletnią chorobą...