Rozmowa podczas kolacji toczyła się bardzo przyjemnie.
Popijając czerwone wino rozpoczynaliśmy przeróżne tematy, od służbowych po te bardziej prywatne i śmieszne.
Głośny śmiech w jadalni przerwał równie głośny krzyk dobiegający z kuchni.
Zamilkliśmy, spoglądając po sobie i gdy Johann poprosił o możliwość sprawdzenia tego, co się dzieje- skinąłem głową i zezwoliłem na jego wyjście i zrobienie porządku w kuchni.
Johann próbował przedrzeć się przez małą zastawę zrobioną ze służby. Spojrzał uważnie na Sarę i po jej słowach tylko wyjrzał znad ich głów na Polaka.
Na krótko po tym, nakazując Sarze zająć się ofermą, wrócił do jadalni i zajął miejsce.
- I...? - mruknąłem, opierając się o krzesło.
- Polak się zranił. Już skaczą wokół niego, nic strasznego.
- Polak się zranił... - prychnąłem i uśmiechnąłem się krzywo, przymykając na moment oczy.
Cicho się zaśmiałem i przesunąłem dłonią po twarzy.
- Wytarłeś mu już nosek? - padło pytanie i znów po jadalni rozległ się śmiech.
Spędziliśmy jeszcze dużo czasu na rozmowach i beztroskim żartowaniu.
O późnej godzinie zaczęliśmy wychodzić i rozchodzić się do swoich pokoi.
Służba się zmieniła. Teren przy baraku nie był miejscem, przy którym aktualnie się krzątali.
- Anno, widziałaś gdzieś Rachelę? - zapytała w kuchni młoda Polka. Kobieta pokręciła lekko głową i sama zaczęła się zastanawiać nad tym, gdzie zniknęła inna służąca.
Rachela w tym momencie wychodziła z rezydencji i kierowała się na spoczynek.
Jako, że było coraz ciemniej, dziewczyna szła przed siebie zupełnie nie świadoma tego, co zaraz się stanie.
Idąc, niemal przewróciła się o leżące ciało SS-mana. Ledwo utrzymując równowagę obejrzała się za siebie i przykucając, zdała sobie sprawę, że Klaus leży martwy w kałuży krwi z poderżniętym gardłem.
W momencie rozległ się przeraźliwy krzyk.
Dziewczyna z rękoma całymi we krwi podniosła się, zaczynając się trząść, długo jednak nie stała, bo nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Przewróciła się do tyłu i skuliła się pod ścianą, łapiąc się za głowę.
Znów będąc w połowie drogi na górę, zatrzymałem się i odwróciłem w stronę pozostałych.
Anna wraz z młodą Polką spojrzały po sobie, od razu poznając głos Racheli.
- Sprawdzić mi to - powiedziałem i zawróciłem znów na dół.
SS-mani wyszli na zewnątrz i rozeszli się by znaleźć krzykaczkę.
Długo się nie trudzili, bo dziewczyna trzymając się za głowę, zakrwawionymi rękami, trzęsła się siedząc w tym samym miejscu i głośno łkała. Niedaleko od niej leżał zakrwawiony nóż.
Chwilę później na zewnątrz wyszedłem również ja.
Franz orientując się gdzie znajduje się poszukiwana- przyspieszył i oświetlając otoczenie, wkrótce oślepił ją ostrym światłem.
Zwolnił będąc w niemałym szoku po tym jak zobaczył krew. Zagotowało się w nim.
Spojrzałem w jego kierunku podobnie jak reszta. Widziałem jedynie zarys dziewczyny siedzącej pod ścianą i ciało mojego człowieka. Nie trudno było się domyślić, że to Klaus.
- Wywlecz ją stamtąd! - zawołałem i nakazałem Johannowi sprawdzić co z nim. Natychmiast pobiegł w tamtą stronę a Franz wyszarpał Rachelę na sam środek dziedzińca. Wciąż się trzęsła, płakała i upadła na kolana tak jak zmusił ją do tego SS-man.
Spojrzałem w kierunku Johanna, który przykucnął przy Klausie. Wiele nie trzeba było sprawdzać. Spojrzał na mnie i pokręcił głową, prostując się.
Zdzieliłem dziewczynę z całej siły w twarz. Od uderzenia krew strużką pociekła z jej rozciętej wargi i nosa.
Kiedy z krzykiem gwałtownie opadła, skierowałem broń w jej stronę i kiedy odwróciła się w moją stronę, zalewając się łzami i podnosząc dłonie w geście bezbronności- oddałem kolejno aż osiem strzałów. Nie bez powodu padła taka liczba.
Jej głowa po przyjęciu tylu kul była zwyczajnie zmasakrowana.
Służba stała w tym momencie przy oknach obserwując wszystko z niedowierzaniem ale i przerażeniem. Zatykali usta i odwracali spojrzenia.
- A..B..C..D..E..F..G... i H.. - młoda Polka rozpoczęła alfabet, kończąc na ósmej literze w momencie, w którym skończyłem strzelać.
Zacisnęła dłonie na twarzy i skuliła się, podobnie jak reszta.
Opuściłem broń.
- Sprzątnąć ją! Sprzątnąć! - zacząłem wrzeszczeć, kierując się w stronę leżącego Klausa.
Spojrzałem na swastykę wyciętą na jego czole i podcięte gardło.
Powstrzymałem się od przekleństw i większego wybuchu złości.
Chwilę kucając przymknąłem oczy. Od tej pory postanowiłem się mścić na każdym kroku. Tak, jakby każda napotkana mi osoba była temu winna.
Postanowiłem, że właśnie dzisiejsza noc będzie bezwzględna.
Wyprostowałem się i zacząłem zarządzać.
Służba- nie w całości ale w liczbie, która się po prostu nasunęła- została wyciągnięta siłą na dziedziniec. Były to trzy osoby, które dostały zwyczajne lanie. Oczywiście stosując się do wcześniejszych zaleceń- obrywały wszędzie, byle nie po twarzy.
Wraz z Franzem i pozostałymi dwoma SS-manami zniknąłem z dziedzińca, wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do obozu, który został postawiony na równe nogi w momencie mojej niezapowiedzianej wizyty.
Został zebrany apel i wszyscy więźniowie w trybie natychmiastowym zostali wyszarpani na zewnątrz, ustawiając się w rzędzie.
Szybkim krokiem przeszedłem przez środek zgromadzenia i zbliżyłem się do SS-manów stacjonujących w obozie. Wyprostowani unieśli dłonie w geście pozdrowienia.
- Chwała Hitlerowi.
Byłem wściekły, co można było wyczuć z daleka.
- Naczelny medyk - przecedziłem przez zęby a ten krótko po tym zjawił się u mojego boku.
- Selekcja. Wyciągacie na środek najmniejszą niedyspozycję - wydałem rozkaz, który w mgnieniu oka został realizowany.
SS-mani wraz z lekarzami rozpoczęli znacznie bardziej zaostrzoną selekcję, wyrzucając na środek osoby, które normalnie mogłyby jeszcze funkcjonować ale miały choćby zwichniętą rękę.
Selekcja trwała a w rezydencji kończyła się kara dla pierwszej lepszej złapanej służby.
Trzy kobiety niemal czołgając się wróciły do baraku, pobite za niewinność. Nie miały siły płakać, nie miały siły zupełnie na nic. Nie były w stanie uwierzyć, że za śmiercią Klausa stała Rachela.
Ja będę się nad tym zastanawiał później, albo i nie. Teraz w mojej głowie rodzi się tylko chęć wielkiej, nieludzkiej rzezi, którą zaraz zrealizuję i przedstawię wszystkim zgromadzonym swoje drugie imię: Nieobliczalny.
CZYTASZ
"A wszystko zaczęło się od... ciasteczka"
HistoryczneHans von Brühl - syn Obergruppenführera Vincenta von Brühl i ulubieniec samego Reichsführera SS - Heinricha Himmlera, który zdaniem wielu mógłby śmiało nazywać się ojcem Hansa. Komendant obozu koncentracyjnego w Dachau. I Sara - Rosjanka, której do...