- Prosto między oczy natrętna kurwo! - zakrzyknęła Wigfrid wbijając swój oszczep w, już i tak wystarczająco poturbowanego, warga. Dobita zwierzyna opadła na ziemię a spod jej powiek popłynął strumień brudnoczerwonej cieczy. W lesie nastąpiła cisza, chwilę później przerwana przez dźwięk jednoosobowej owacji. Blada, wychudzona dziewczyna, siedząca koło leżącego w pobliżu martwego psa, klaskała żywo. Wojowniczka obróciła się w stronę jej niewielkiej widowni i poczęła kłaniać się, rzucając raz po raz żartobliwie podziękowaniami jak gdyby była na scenie. Chwilę później jednak rzuciła się do biegu prosto na swojego widza, podnosząc go i serdecznie przytulając. Pocałowała dziewczynę w czoło, po czym usadowiła ją na swoim ramieniu i złapawszy w dłoń za nogę kilka ubitych wcześniej ciał skierowała się w stronę obozowiska.
- To co? Dzisiaj na obiad pieczony wilk? - zapytała dziarsko wojowniczka.
- Oj bo spalone psy już ci nie pasują - odrzekła dziewczyna siedząca na jej ramieniu nieudolnie grając naburmuszoną.
- Willow, willow, willow - Wigfrid popatrzyła na nią z troską. - I to jeszcze jak pasują! Szczególnie kiedy skurwysyn się jeszcze pali! Poważnie dziewczyno to co zrobiłaś z tymi kundlami tydzień temu na przykład? Geniusz ruch.
- Skąd miałam wiedzieć, że pobiegnie prosto na suchą trawę - powiedziała z sarkastycznym przejęciem, po czym zachichotała - No, ale niech ci będzie jestem wspaniała.
W czasie kiedy dotarły do obozowiska słońce chyliło się już ku zachodowi. Resztki ciepłego, popołudniowego światła padały na puste skupisko przedmiotów, a delikatny wiatr poruszał luźno zawieszonymi kawałkami suszonej strawy. Obóz sam nie był wielki, poza wcześniej wspomnianymi swego rodzaju wieszakami na mięso, znajdowała się tam nieumiejętnie skonstruowana maszyna, resztki po wcześniej rozpalonym ognisku otoczone kamiennym kręgiem i tuż obok nich wydrążony na kształt wiadra pień drzewa napełniony wodą. Wojowniczka odłożywszy mięso na ziemię skierowała się, aby położyć nowe drewno w wypalone miejsce. Willow patrzyła z uwagą na jej ruchy po czym zapytała:
- Może tym razem ja...
- Nie. - odrzekła szybko, przerywając jej wypowiedź, Wigfrid.
- A jak ładnie poproszę? - Willow popatrzyła błagalnie na swoją partnerkę.
- Nie bądź dziecinna, nie możesz rozpalać ogniska bo równa się to z rozpaleniem całego lasu. - odpowiedziała troskliwie aktorka rozkładając drewno w kształt niewielkiej piramidy. - A teraz proszę odwróć się na chwilę.
- Prosisz? - zatrzymała się na chwilę zdezorientowana piromanka.
- Na Ozyrysa Willow, ja wielka wojowniczka Wigfrid każę ci ruszyć twój ogniolubny zad i się odwrócić! - okrzyknęła dziewczyna i dodała szybko już łagodniej - i zamknij oczy, zakryj uszy, znasz zasady.
Piromanka mrucząc coś pod nosem wykonała polecenie. W tym czasie Wigfrid rozpaliła ogień i usiadła obok swojej partnerki kładąc na niej dłoń na znak, że może się już obrócić. Willow patrzyła z iskierkami w oczach na tańczące płomienie, podczas gdy wojowniczka nabiła kilka dorodnych kawałków mięsa na kij i umiejscowiła go nad paleniskiem. Teraz czekały w ciszy. Słońce już zupełnie zaszło, wyspa została owita mrokiem a wcześniej delikatny wiatr zupełnie już ucichł. Słychać było jedynie raz po raz przemieszczające się po ściółce stworzenia przebiegające obok obozowiska i trzaskające iskry dochodzące z ogniska. Wojowniczka westchnęła i położyła się na trawie.
- Bardzo prawdopodobne, że to była ostatnia wataha w okolicy - powiedziała rozmyślając.
- Mhm, to bardzo fajnie - odrzekła Willow wkładając leżący w pobliżu patyk do ogniska.
- Nie powiedziałabym. - Wojowniczka wyrwała jej patyk i włożyła płonącym końcem do wody - Willow, to poważne, jest szansa, że będziemy musiały się przemieścić w głąb wyspy. Nie mam pojęcia co tam będzie się znajdowało, wiem jedynie, że jeśli zostaniemy tutaj w przeciągu kilku dni skończą nam się zapasy i najprawdopodobniej umrzemy z głodu.
- Dobra, dobra, rozumiem. - powiedziała dziewczyna - Kiedy chcesz wyruszyć?
- Rozumiem jeśli się nie zgodzisz, to mimo wszystko dość ryzykowne, a tutaj już mniej więcej nauczyłyśmy się funkcjonować - kontynuowała aktorka nie rejestrując aprobaty swojej partnerki.
- Wigfrid błagam cię, nic nam nie będzie, kto by podskoczył największej wojowniczce stempającej po tej ziemi! - Willow uśmiechnęła się w stronę aktorki i szybko wróciła wzrokiem do ogniska - albo mówi się stąpającej, sama już nie wiem. To kiedy chcesz wyruszyć?
- Myślałam nad tym, żeby jutro z samego świtu - odrzekła spokojniejsza już Wigfrid.
- Niech będzie. - Piromanka przytaknęła po czym, dalej z oczami wlepionymi w ogień, położyła się na trawie w celu symulowania snu. - Dobranoc.
Wojowniczka uśmiechnęła się i pogłaskała po głowie swoją towarzyszkę.
- Dobranoc.
CZYTASZ
f l a m b é [Willow x Wigfrid]
RomanceNiskiej jakości wypociny pisane na przełamanie pierwszych lodów z opowiadaniami.