15

6.1K 411 275
                                    

Rudzielec wsiadł do samochodu i mocno zacisnął oczy opierając czoło o kierownicę. Z jednej strony cieszył się. W końcu nadal kochał tego maniaka samobójstw, ale jednak wolałby mieć jakąś drogę ucieczki. I jeszcze to cholerne nazwisko! Chuuya Dazai! Jak to niby brzmi?! Czy ta cholerna urzędniczka nie zauważyła, że oboje byli kompletnie pijani?! Przecież on nie był świadomy tego co robi! Z westchnieniem podniósł głowę i spojrzał na drzewa kwitnącej wiśni rosnące wzdłuż wejścia do parku. Hanami. Gdyby tylko miał z kim tam pójść. Przecież i tak nie ma co robić tylko, że co to za frajda z podziwiania kwiatów wiśni samemu... Prychnął cicho i wyjechał z parkingu po czym od razu skierowali się w stronę domu. Po ponad godzinie stania w różnego rodzaju korkach wreszcie wrócił do domu. Zrobił sobie jeszcze szybkie zakupy spożywcze w osiedlowym sklepiku i wszedł do budynku. Że też akurat teraz kiedy jest zmęczony tymi korkami i wyczerpany swoim stanem psychicznym, którego sam nie rozumie, akurat teraz musiała mi się skończyć jego ukochana kawa, która niewątpliwie była jedną z nielicznych rzeczy jakie utrzymywały go przy życiu. Z zakupami w materiałowej torbie trzymanej w ręce, którą kupił kiedyś stwierdzając, że zacznie dbać o środowisko wszedł do windy. Mruknął cicho wciskając guzik z numerem piętra i oparł się o ścianę windy przymykając oczy. Z uśmiechem wsłuchiwał się w błogą ciszę, którą zakłócała jedynie muzyczka lecąca z głośnika w windzie. Tego dnia nawet ona nie była aż tak irytująca jak zwykle. Mimo, że właściwie tylko zmarnował czas bo w końcu nic nie udało mu się załatwić, nie był zły. Przynajmniej kupił kawę i popatrzył na sakury. Ten dzień nie był zły i nic nie zwiastowało, że miałby się jakkolwiek popsuć. Dopóki nie wysiadł z windy. Przez drzwiami jego mieszkania znowu stał Dazai. Rudzielec miał wrażenie, że to już chyba nowy zwyczaj Osamu. A mianowicie przyjść do niego codziennie popołudniu i zniszczyć mu wieczór bo to w końcu takie zabawne kiedy ktoś cierpi. Tym razem jednak brunet wyglądał inaczej. Miał na sobie ciemną yukatę przewiązaną granatowym pasem obi. W jego dłoniach spoczywał bardziej kolorowy materiał, który najpewniej był yukatą dla rudzielca. Mafioso prychnął patrząc na męża przez co wyższy od razu odwrócił się do niego z uśmiechem

-Do cholery Dazai czego tu szukasz?!- warknął patrząc nienawistnie na bruneta i mocniej zaciskając dłoń na torbie pełnej zakupów

-Co się dzieję Chuu? Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- mruknął zszokowany jakby na prawdę dziwił się reakcji niższego

-Nie cieszę?! A dlaczego miałbym?! Czy ty się słyszysz?!- warknął nawet nie próbując się hamować. Doskonale wiedział, że jego sąsiedzi albo są teraz w pracy albo poszli na hanami

-Nie krzycz słońce...- mruknął uśmiechając się lekko i podnosząc dłonie w geście uspokojenia

-Kretynie! Nie mów tak do mnie! Co ty sobie myślisz co?! - pisnął oburzony tym w jaki sposób zwraca się do niego były partner - Bawisz się mną i moimi uczuciami, wykorzystujesz mnie, zachowujesz się jak skończony dupek bez mózgu i wyczucia, a potem wysyłasz mi kwiatki i co?! Myślisz, że co zrobię jak cię zobaczę?! Że rzucę ci się na szyję?! Chyba śnisz! Nie rozumiesz, że przez ciebie cierpię?!- krzyknął pozwalając łzom płynąć po swoich bladych policzkach. Czuł jak uciekają z niego wszystkie negatywne emocje. Było mi głupio, że tak się na nim wyżywa, ale ewidentnie mu się należało. Dazai bez chwili zastanowienia przyciągną do siebie drobne i bardzo delikatne ciało niższego po czym zamknął go w żelaznym uścisku

- Chuuya...Nie denerwuj się...Wyglądasz dużo bardziej uroczo gdy jesteś spokojny słońce- szepnął gładząc miękkie włosy męża

- Zabieraj łapska! - pisnął i zaczął uderzać pięściami o klatkę piersiową bruneta co ten cierpliwie znosił - Daj mi spokój! Nie chcę z tobą rozmawiać...- szepnął dalej cicho płacząc w ramie Osamu

- Nie musimy rozmawiać. Daj mi się tylko wytłumaczyć. Nigdy nie chciałem żebyś przeze mnie cierpiał. Nie chcę żebyś myślał, że kiedykolwiek się tobą bawiłem...- mruknął chowając twarz we włosach niższego - No już Chuu...Ubierz się w yukatę ode mnie i chodźmy na hanami- uśmiechnął się podając już spokojniejszemu mężczyźnie delikatny pomarańczowo-złoty materiał. Rudzielec uśmiechnął się lekko i wycierając łzy chwycił w dłonie ubranie na ten wieczór.

- Dziękuję...- szepnął lekko całując wyższego w policzek po czym zniknął za drzwiami mieszkania

Rozdział nie sprawdzony. Ostatnio tak was rozpieściłam, że nie wiem kiedy będzie następny rozdział. Mam nadzieję że się podobało

Pewnej nocy |DazaixChuuya| [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz