~2~

185 13 13
                                    

Nadchodził kolejny jesienny, tym razem piątkowy, wieczór. Christabelle postanowiła wybrać się do baru, nie szykowała się specjalnie, umówmy się, idzie się napić. Swoje jasne włosy spięła w niski kucyk, założyła na siebie granatową koszulę i brązową spódnicę. 

Byłą już na prostej drodze do swojego celu, coraz to mocniejszy wiatr uderzał jej w plecy. Weszła do pomieszczenia, do jej uszu od razu dobiegły głośna muzyka. To nie tak, że lubiła bawić się w takim klimacie - lubiła w takim klimacie pić.

Christabelle nie upijała się często, ale raz na jakiś czas lubiła zasmakować alkoholu w akompaniamencie dudniącego basu i dusznej atmosfery. Było to o wiele przyjemniejsze od siedzenia w zaciszu swojej kawalerki, samotnie popijając kolejny kieliszek wina. W barach się coś działo, zazwyczaj przyglądała się ludziom, lub z daleka wpatrywała się w zespoły grające na scenie. 

Tak więc po zamówieniu drinka usiadła na uboczu. W tłumie wypatrzyła Rogera, znaczy przez pewien czas zastanawiała się czy to tylko urokliwa blondynka, jednak doszła do wniosku, że to jednak on. Usiadł do stołu razem z tym wysokim brunetem, którego spotkała wcześniej w sklepie. Obok znajdował się jeszcze - jak dosłownie pomyślała ,,Dziwny koleś z wystającymi zębami". Nie chciała się wtrącać, obróciła się w przeciwną stronę, jednak kątem oka obserwowała co dzieje się przy ich stole. Po pewnym czasie dosiadł się do nich chłopak w długich, jasnobrązowych włosach. ,,Nie wygląda jakby miał ochotę tam z nimi siedzieć" pomyślała Christabelle. 

Gdy skończył się jej napój zmuszona była przejść blisko ich stolika, by zamówić kolejny już tego wieczora trunek. Przez pewien czas zastanawiała się, czy warto ryzykować tym, że ją zauważą i będzie musiała z nimi siedzieć, ale postanowiła przejść się do baru. Bez problemu udała jej się podejść, jednak gdy już odbierała swojego drinka podszedł do niej Roger. Uśmiechnęła się i powoli odwróciła w przeciwną stronę, ale na jej nieszczęście blondyn ją zauważył. 

- O! Christa! Może dołączysz do nas? - zapytał.

Dziewczyna nie chciała, ale wiedziała, że to nie było pytanie, na które mogła odpowiedzieć tak jak miała ochotę. Zgodziła się.

- Hn, niech Ci będzie.

Chłopak poprowadził ją do stołu, a potem przedstawił ją swoim kolegom. Dziewczyna dosiadła się i zmierzyła wzrokiem wszystkich po kolei. Zachowała przy tym delikatny uśmiech. Brian znowu poczuł jak jej oczy zaglądają do jego duszy. Jako że wszyscy, oprócz Briana, byli już trochę podpici związała się rozmowa.

- Christabelle, co robisz w Londynie? - zapytał Freddie, a dziewczyna wyrwała się z chwilowego zamyślenia.

- Studiuje chemię, jestem na czwartym roku - odpowiedziała i obdarzyła go delikatnym uśmiechem.

- Och, kolejny wielki mózg! Dogadasz się z Brianem! - Freddie wypowiadał te słowa radośnie, a przy tym poklepał wspomnianego Briana po plecach. A on uświadomił sobie, jak trudno będzie zaprowadzić go pijanego do domu. 

- A tak, niedawno skończyłem astrofizykę - dodał od siebie miłym głosem, w głębi siebie zastanawiał się, czy nie powiedział tego zbyt entuzjastycznie, ale cóż miał poradzić, kiedy naprawdę chciał się z nią zapoznać. Christabelle, można powiedzieć, że się tego spodziewała, ale i tak zrobiło to na niej duże wrażenie.

- Wow. - tyle mogła z siebie wydusić, teraz starała się nie palnąć jakiegoś banału - Niesamowite.

- Oj, nie takie niesamowite. - zaśmiał się.

- A nasz Brian jak zawsze skromny - dodał pijany Roger, stawiając butelkę piwa na stoliku. - I właśnie za to go kochamy.

 - Właśnie, wypijmy za to! - zawołał Fred dolewając alkoholu do szklanek.

- Ja już podziękuję - powiedziała Chritstabelle.

- No dajesz Christa, ze mą się nie napijesz? - Roger czknął - Rodziną przecież jesteśmy!

- Owszem, ale akurat z tobą się nie napiję.

Blondyn nie zamierzał się spierać, więc po porostu opróżnił kolejną butelkę piwa. Czas mijał na przyjemnych pogawędkach, każdy dowiedział się trochę o innych. Twarz Johna wyrażała tylko ,,Chcę iść do domu..."

- Och, a ty Brian, nie pijesz? - zapytała się kobieta.

- Nie, zazwyczaj. Ktoś musi ich odwieść do domów. Poza tym nie lubię dużo pić.

- Rozumiem, miałbyś ochotę się spotkać, w tygodniu?

Chłopak spojrzał na nią zdziwiony, nie spodziewał się takiej propozycji od Christabelle. Ona zresztą też się tego po sobie nie spodziewała, ale alkohol dodawał jej odwagi.

- Miło by było. - uśmiechnął się w jej stronę, a ona w końcu musiała się do tego przyznać, że zwykłe zainteresowanie przerodziło się w sympatię, a może chłopak wpadł jej w oko.

Trzeba do tego powiedzieć, że nie była osobą, która łatwo się zakochiwała, szczerze powiedziawszy, nie była z nikim w związku od czterech lat. Zazwyczaj stawiała pracę i naukę przed zawieraniem nowych znajomości. Tak właśnie skończyła z dwiema przyjaciółkami, denerwującym kuzynem oraz brakiem znajomych.

- Dobra, miło się gadało, ale teraz trzeba ich zabrać - poinformował brunet.

- Jeśli chcesz mogę przenocować Rogera u siebie, mieszkam przy ulicy obok. - zaproponowała, bo wiedziała, że chłopak jest już zmęczony długim siedzeniem w klubie i na pewno nie ma ochoty odwozić blondyna do sąsiedniej dzielnicy.

- Dzięki, chyba będę musiał cie odprowadzić. - spojrzał na Rogera.

- Raczej, Freddiego na razie zostawmy. 

Mijając kilka sklepów, dotarli do domu Christabelle. Znajdował się on w jasnej kamienicy. Roger co jakiś czas zataczał koła i gadał od rzeczy. Kobieta zerkała na niego zdegustowana tym, jak można się tak bardzo spić. 

Znaleźli się pod drzwiami do mieszkania później niż myśleli, okazało się, że wciągnięcie pijanego chłopaka po schodach nie jest takie łatwe, tym bardziej, że postanowił podrywać swoją kuzynkę. 

Christabelle szukała kluczy w torebce, a Brian przytrzymywał Rogera. Gdy mężczyzna wszedł do mieszkania ukazały mu się wręcz pedantycznie czyste pomieszczenia.

- Połóż go na kanapie - powiedziała dziewczyna.

Roger zasnął bardzo szybko, praktycznie po tym jak Christabelle zdjęła mu buty i przykryła kocem. Kobieta skierowała się do kuchni, a po chwili wróciła z małą karteczką w ręce, którą podała Brianowi.

- To mój numer telefonu, zadzwoń jak będziesz miał czas - oznajmiła.

- Dzięki, zadzwonię, ale teraz muszę już iść.

- No, to do zobaczenia - odpowiedziała z nutką żalu w głosie. Chciała mu powiedzieć, żeby został, ale wiedziała, że to bardzo egoistyczna prośba. Przecież wzięła do siebie Rogera, żeby zaoszczędzić mu czas, a teraz miałaby go jeszcze zatrzymywać?

Mężczyzna wyszedł, a ona zamknęła drzwi na klucz wzdychając przy tym ciężko. Odwróciła się w stronę salonu urządzonego dość minimalistycznie w ciepłych kolorach. Podeszła do kuchennego blatu i wstawiła wodę na herbatę. Przez ten nie tak krótki moment, kiedy woda się gotowała oparła się o stół i zawiesiła wzrok na jakimś martwym punkcie. Po jej głowie krążyły różne myśli.

,,Zakochałam się" - ta była pierwszą, jaka przyszła jej do głowy. ,,Nie! Nie mogłam się tak szybko zakochać, znamy się przecież tylko chwilę! Poczekam, to na pewno tylko chwilowe zauroczenie, minie, a ja będę miała spokój." ta była kolejna. Właściwie, to postąpiła rozsądnie. Po tak długiej samotności mogła tylko zatęsknić za kimś bliskim.

Potem czajnik zagwizdał, a ona odepchnęła się od stołu nadal zamyślona. ,,Może po prostu coś mi się uroiło po alkoholu? Tak, pewnie tylko mi się wydaje." Tak zamyślona wypiła herbatę i następnie szybko umyła, ciągle pogrążona w przemyśleniach.

Zaśnięcie nie zajęło jej dużo czasu, tylko chwile przewracała się w łóżku i szarpała z ciężką kołdrą. 

some day ● brian mayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz