Następny dzień był bardzo cichy i ponury. Nauczyciele skorzystali z tego, że jest sobota i wyruszyli na poszukiwania ciała Albusa. Po wyrazie twarzy McGonagall widać było, że nie spocznie, dopóki nie pochowa dyrektora. Uczniowie siedzieli więc w swoich pokojach i spędzali czas na rozmyślaniu. Szczególnie dla tych, którzy byli świadkami śmierci Dumbledore'a, był to fatalny pomysł. Jedynym ratunkiem byli ukochani. Harry i Luna leżeli razem na wyczarowanym łóżku w pokoju życzeń, Ginny poszła do dormitorium Zabiniego, ponieważ wiedziała, że Draco będzie u Mirandy, a Crabbe i Goyle nie mieli żadnego prawa głosu gdzie chcą spędzać czas, więc utknęli w pokoju wspólnym Slytherinu czekając aż Weasley wreszcie wyjdzie z ich pokoju. Skrywając się w ramionach ukochanej, kojąc przy niej swój ból, wszyscy zapomnieli o Hermionie. Dziewczyna siedziała sama w pokoju przy biurku i jedyne co pozwalało jej uciec od rzeczywistości, było korespondowanie z Maxem. Odnosiła wrażenie, że z tym chłopakiem łączyła ich wyjątkowa więź, może nawet podobna do tej, którą opisywała Ginny w stosunku do Blaise'a. Teraz potrzebowała Maximiliana bardziej niż wcześniej, ale nie mogła się do niego wybrać. Gdyby chłopak tylko potrafił czarować...próbując za wszelką cenę zniwelować odległość i poczuć się jakby Corwell był obok, wzięła kartkę oraz pióro i napisała długi list opowiadający o ostatnich wydarzeniach. Kiedy już skończyła i dwukrotnie sprawdziła, zabrała ze sobą kartki i poszła do szkolnej sowiarni. Wybrała tam odpowiednią do dystansu sowę i puściła ją podając adres domu. Razem z ptakiem odleciały jej uczucia i Hermiona znów odczuwała pustkę i osamotnienie. Ociężałym krokiem wróciła do dormitorium i czując zmęczenie i ciężar poprzedniego dnia, położyła się spać. Miała słodki sen, który wymalował jej uśmiech na twarzy, niestety, nie pamiętała go gdy się obudziła.
Kiedy wstała, za oknem było już ciemno, ale Ginny nadal nie wróciła, więc nie mogła stwierdzić czy była już noc. Spojrzała na zegarek. Dochodziła 20:00. Podnosząc się z łóżka, zauważyła list na biurku. Już z daleka widziała podpis Maximiliana. Uśmiechnęła się pod nosem mając wrażenie, że to o nim był słodki sen. Otworzyła list i nie wiedziała co myśleć widząc tylko jedno słowo. ,, Jadę". Tylko to widniało na kartce papieru. Usiadła na krześle zastanawiając się co zrobić. Nie wiedziała kiedy przyjedzie i czy na pewno to zrobi. Nie zostało jej nic innego niż siedzieć w tym samym miejscu i mieć nadzieję, że to nie jest ciągle sen.
Niestety. Minęła 23:00, Ginny wróciła już do dormitorium i zdążyła zasnąć, a żadna wiadomość czy znak się nie pojawił. Przebrała się w piżamę, weszła do łóżka i zaczęła czytać książkę wiedząc, że tej nocy nie zaśnie.
Koło 5 rano, do zamkniętego okna dobijała się sowa. Granger podeszła zdezorientowana i wzięła od ptaka wiadomość. Trudno nazwać było to nawet listem. Otrzymała tylko pojedynczą kartkę, na której była wiadomość, żeby zeszła na dół. Na jej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Przebrała się w cokolwiek, byle tylko nie być w niebieskiej piżamie i zbiegła na dół schodząc co dwa schodki. Przed głównym wejściem stał Maximilian, ale jeszcze jej nie zauważył. Hermiona stanęła za ścianą by chwilę go poobserwować. Corwell przechodził z nogi na nogę by zabić zimno, ale też czas. Widać było, że jest zdenerwowany, ale też zmartwiony. Gryfonka wzięła głęboki wdech i wyszła na przeciw. Max uśmiechnął się widząc dziewczynę, ale smutek zostawał na twarzy.
- Przyjechałeś...- Hermiona nadal nie mogła uwierzyć, że to zrobił.
- Oczywiście, że tak. Nie mogłem cię zostawić. Przepraszam, że tak długo mi to zajęło...
- Nie przepraszaj. Dziękuję, że jesteś- uśmiechnęła się ciepło i obojgu zrobiło się cieplej na sercu.
Spacerowali po błoniach i chociaż było zimno, nie przejmowali się tym. Było to jedyne miejsce gdzie mogli razem spędzić czas i to im wystarczało. Granger opowiedziała wszystko, poczynając od planu misji a kończąc na poprzedniej nocy i apelu McGonagall. Chociaż to wszystko było zawarte w liście, Max jeszcze raz dokładnie wszystkiego wysłuchał. Kiedy skończyła opowiadać, poczuła ulgę. Stała wpatrzona w Corwella czekając aż coś powie, coś zrobi. Chłopak przez chwilę nie wykonał żadnego ruchu aż nagle przyciągnął ją do siebie i przytulił. Wtedy zaczęła płakać. Łzy mimowolnie spływały jej po twarzy, bo ciało wiedziało, że jest przy właściwiej osobie, że jest bezpieczne. Max głaskał ją kojąco po głowie. Po kilku minutach uspokoiła się, ale nie miała ochoty go puszczać. Najchętniej zostałaby w jego ramionach na wieczność.
- Hermiono- jego głos był spokojny i łagodny. Gryfonka podniosła głowę by na niego spojrzeć.- najchętniej zostałbym z tobą tutaj, ale nie mogę, a ty zaraz będziesz musiała wracać do szkoły...
- Tak, wiem...- puściła chłopaka spuszczając głowę. Max zadarł jej podbródek do góry.
- Nie smuć się. Zawsze przyjadę kiedy tylko będziesz potrzebowała.
- Dlaczego to robisz?
- Bo mi się bardzo podobasz. I nie chcę żebyś była sama w tak trudnych chwilach. Swoją drogą twoi znajomi zachowali się bardzo samolubnie.
- Nie...to nie ich wina. Myślę, że im jest trudniej niż mnie...- Max zaśmiał się serdecznie.
- Zawsze jesteś tak dobra. W nikim nie widzisz zła i to w tobie lubię najbardziej- nachylił się i delikatnie pocałował ją w usta. Hermiona uśmiechnęła się rozumiejąc, że tego właśnie pragnęła. Maximilian był jedyną osobą przy której czuła się tak dobrze. Tym bardziej zdała sobie sprawę, że związek z Ronem był pomyłką. - Niestety muszę wracać. Obiecałem Catherine, że wrócę jak najszybciej się da.
- Przyjedziesz na pogrzeb?
- Tak, na pewno.
- No to do zobaczenia- zbliżyła się i jeszcze raz go pocałowała po czym z uśmiechem wróciła do Hogwartu. Zbliżała się 8 rano kiedy wróciła do dormitorium. Ginny zaczęła się już przygotowywać na śniadanie. Podskoczyła nie będąc przygotowana na przybycie Hermiony.
- Rany, Miona! Gdzie ty się podziewałaś? Co się stało?- widząc zadowolony wyraz twarzy Granger, rudowłosa nie przejmowała się już tak bardzo. Teraz była ciekawa co poprawiło humor przyjaciółce.
- Zakochałam się - zaśmiała się cicho. Nadal pamiętała o śmierci Dumbledore, ale na razie, uniesiona chwilą, czuła tylko szczęście. Weasley uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Ten chłopak musi być wielkim szczęściarzem.- nagle z twarzy rudowłosej zszedł uśmiech i spuściła głowę.- przepraszam, że wczoraj cię zostawiłam. Powinnam pomyśleć co ty czujesz zamiast zająć się tylko Blaisem...
- Nie przejmuj się tym. To przecież normalne.
- Ale ty...
- Nic się nie stało. No. Przestań się zamartwiać i chodźmy na śniadanie.- humor Ginny nieco się poprawił. Zaczęła się zastanawiać czym sobie zasłużyła na takie szczęście. Na tak wspaniałą przyjaciółkę, najlepszego chłopaka i cudownych otaczających ją ludzi.
CZYTASZ
Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.
FanfictionCofnijmy się w wydarzeniach i trochę je pozmieniajmy. Do incydentu w wieży astronomicznej nigdy nie doszło, a Draco nadal jest śmierciożercą. Akcja będzie się rozgrywać podczas 7 roku w Hogwarcie. ___________________________________________________...