Rozdział 2.

5 2 0
                                    

19 września 2019 roku

-Cieszysz się, że jesteś tutaj? - Zapytała mnie Ellie Parker. Kobieta szczupła mająca już pięcioletnie dziecko z bardzo miłym wyrazem twarzy, patrząca na mnie z... Miłością?

- Uratowaliście mi życie i jestem wam naprawdę wdzięczna za to. Gdyby nie..nie wy to.... - I tu załamał się mój głos całkowicie, aż poszły łzy po mojej, niezbyt już, wychudzonej twarzy. Skierowałam wzrok na Elizabeth, jej męża Alexa i Martina - najbardziej słodkiego dzieciaka z prawie czarnymi oczami jak jego tata i tego samego koloru włosami. Cud, miód i malina. Nie mogłam się powstrzymać i zerwałam się z fotelu, żeby tylko móc ich przytulić. Kiedy poczułam to ciepło jakie biło od nich i oplatające mnie ramiona już się nie powstrzymałam i zaczęłam płakać jak dziecko.
- No już csiiii... To była jedna z lepszych decyzji jakie mogliśmy podjąć, co nie żonko? - odparł Al.
Ellie tylko pokiwała głową na znak, że się zgadza, aby po chwili poprowadzić mnie na kanapę i usiąść.

- Powiem ci, że czasami człowiek musi przejść przez niezły syf, żeby móc stać się silniejszym. Tylko od nas zależy czy wykorzystamy tą szansę, nieważne przez jakie piekło przechodziliśmy, czy może pójdziemy na samo dno, ale wtedy prawdopodobnie nie będzie dla nas ratunku.

Zdziwiłam się, kiedy to powiedziała. No bo, bądźmy szczerzy, nie wyglądała na kogoś bardzo pokrzywdzonego, dlatego też mój wyraz twarzy musiał być komiczny kiedy podniosłam głowę, by spojrzeć na nią.

- O czym ty mówisz? - Zapytałam.

- Ja również, podobnie jak ty nie miałam fajnego dzieciństwa. To znaczy nie miałam najgorszego, ale bywały momenty naprawdę okropne i możliwe, że dzięki tym sytuacjom jestem jaka jestem. - Przerwała i wzięła głęboki oddech. - Może kiedyś ci opowiem, co i jak.

-Oh, okay. Jak wolisz. - Odpowiedziałam. Szczerze powiedziawszy to czego ja mogłam się spodziewać? Przecież nie jestem jedynym człowiekiem na ziemi, którego spotkała bezdomność i noo... ogólnie słaba sytuacja.

Także nie powinnam się zbytnio użalać nad sobą, bo nie każdy ma tyle szczęścia co ja, że pewnego dnia ktoś zabierze do domu z tego zimnego miejsca, zaopiekuje się tobą jak własną córką, nakarmi, napoi, da coś ciepłego do okrycia, nawet gdybym była potencjalnym złodziejem czy kimkolwiek innym i mogłabym zrobić krzywdę tym ludziom. Dla mnie w tamtej chwili to była czarna magia. Alex, który nie bójmy się przyznać, że wygląda jak typowy gangster (DOSŁOWNIE), był człowiekiem naprawdę kochanym, bo to on jako pierwszy podał mi dłoń i powiedział:

- Czemu siedzisz tutaj? Gdzie twoi rodzice? - Gdy nie odezwałam się ani słowem, nawet na niego nie spojrzałam, on wstał i gdzieś poszedł. Musiał być w jakimś sklepie, bo po jakimś czasie podstawił mi pod nos jedzenie i coś do picia. Co jeszcze bardziej dziwne, usiadł koło mnie. Człowiek, który wygląda na mniej więcej trzydzieści lat usiadł koło mojej osoby, ubrany z pewnością bardzo drogi garnitur, nie wspominając o czarnych, lśniących butach i idealnie zrobionej fryzurze i zaroście.

-Nie bój się mnie, nie mam zamiaru nic ci zrobić. Przyrzekam. - Przyłożył dłoń do serca. - Jak masz na imię?

Zapanowała chwila ciszy zanim odpowiedziałam.
- M.J.
- To jakiś skrót od imienia, zgaduję? -Delikatnie się uśmiechnął.
- Nie, tak jestem nazywana, a raczej byłam. - Mój głos wtedy był bardzo ochrypnięty, aż sama byłam zdziwiona kiedy coś jednak powiedziałam. Mężczyzna nic więcej nie powiedział tylko odwrócił wzrok i chyba się zamyślił. Ja w międzyczasie, korzystając zaczęłam chłonąć to, co było w reklamówce. O mamciu, słodka, mięciutka drożdżówka ładnie pachnąca. Westchnęłam z tego powodu i zaczęłam zajadać.
Ten, jakby się obudził, spojrzał na mnie i się zaśmiał.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 28, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Stay with me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz