"Będziesz przynętą" te dwa słowa spowodowały, że niemal zemdlałam. Nie docierało do mnie nawet to co aktualnie mówił Marcello gładząc mnie delikatnie po twarzy, stałam tam jak skamieniała. Wpatrywałam się ślepo gdzieś w punkt przed sobą, czułam na swoich plecach spojrzenie kilkunastu par oczu, lecz mimo tego, że wszyscy tu byli czułam się samotnie. Na samą myśl o wróceniu do domu tego psychopaty odczuwałam odruch wymiotny.
Nie wrócę tam, już nigdy. Co jeśli nie uda im się z powrotem mnie odbić i zostanę tam już na zawsze? Gdy Douglas dorwie mnie w swoje ręce, na pewno nie daruje mi życia. Widziałam tą furię wymalowaną wczoraj na jego twarzy, nie zrobię tego, dlatego też nie mam innego wyjścia niż ucieczka.
Nim Marcello zdążył zareagować ruszyłam pędem w stronę lasu. Wyminęłam rządek żołnierzy nie zwracając na nich najmniejszej uwagi.
Pędziłam najszybciej jak tylko umiałam, co chwila potykając się o jakieś konary drzew wystające ponad powierzchnię gleby. Wymachiwałam rękami na wszystkie strony odgarniając sprzed twarzy napotykane na drodze gałęzie.
Jednak mimo moich ogromnych starań, gdzieś po kilkunastu metrach ucieczki poczułam silne ręce oplatające moje ciało. Zostałam siłą przyciągnięta do jakiegoś ogromnego ciała, tak że czułam na plecach umięśniony, męski tors. Mężczyzna trzymał mnie uniemożliwiając mi najmniejszy ruch, próbowałam wyrwać się ale nie zrobiłam nawet kroku przed siebie. Po kilku minutach wiercenia się niczym dzikie zwierzę odpuściłam zrezygnowana stopniowo się uspokajając.
- Spokojnie, bella- usłyszałam cichy głos właściciela rąk trzymających mnie mocno w talii.
Odwróciłam się gwałtownie do tyłu napotykając ten przenikliwy wzrok, którym czytał ze mnie jak z książki. Uśmiechnął się delikatnie gładząc mnie ręką po twarzy, na co szybko się odsunęłam. Gdzieś w oddali dostrzegłam bacznie obserwującego nas Valentino.
- Nie zrobię tego. - wydukałam łamiącym się głosem patrząc prosto w oczy mojego napastnika.
- Cammie tylko ty możesz to zrobić.
- Nie będę jebanym robakiem na wędce Marcello! Narażasz moje życie!- wykrzyczałam na tyle głośno, żeby słyszała to cała reszta gapiąca się na nas z daleka.
- Moi ludzie będą cię osłaniać, ja będę nad tobą czuwał, nie pozwolę temu pojebańcowi cię skrzywdzić. - odpowiedział z przekonaniem takim tonem, że nie dało mu się nie ufać.
Mimo mojej narastającej niepewności, czułam, że mogę mu ufać. W głębi duszy wiedziałam, że gdy on jest blisko nie stanie mi się nic złego.
Po chwili namysłu w końcu się odezwałam:
- Obiecujesz?
- Obiecuję.- rzekł, po czym zbliżył się do mnie zamykając mnie w niedźwiedzim uścisku, objęłam go niepewnie rękami przejeżdżając po jego plecach, czułam się niebywale bezpiecznie w jego silnych ramionach, teraz byłam pewna, że nic mi nie grozi ani z jego strony, ani kogokolwiek innego, nie teraz kiedy był przy mnie dając mi swoim ciepłem poczucie bezpieczeństwa. Zachwycałam się jego zapachem wtulając twarz w zagłębienie szyi mężczyzny.- Dobra chodź, bo jeszcze mnie tu zgwałcisz.- wymruczał seksownym jak diabli głosem.
- Włoski dupek.- odepchnęłam go szybko pokazując mu jednocześnie środkowego palca.
- Seksowny, przystojny, włoski dupek. - odparł dumnie dodając po chwili - A wiesz, że u nas ten gest oznacza "jestem napalona na ciebie"?- powiedział wykrzywiając usta w szerokim uśmiechu.
- Ale jesteśmy w Stanach a tu oznacza "spierdalaj".- uśmiechnęłam się szelmowsko grając w jego zabawę- Nie wiem w jakiej części Włoch się chowałeś, ale nigdy nie słyszałam o tym znaczeniu, pewnie dlatego, że nie istnieje!
CZYTASZ
Only With You
RomanceWygrywając ten idiotyczny konkurs kompletnie nie wiedziałam co to zapoczątkuje. Robert Evans wywrócił moje życie do góry nogami. Wprowadził mnie w świat pełen niebezpieczeństwa, a ja mu na to pozwoliłam. Powinnam uciekać, ale zamiast tego z każdym d...