Krawcowa bardzo dokładnie dobierała materiały, mierzyła dziewczynę i wszystko sobie notowała.
W głowie miała już mnóstwo pomysłów, w których realizacji pomogą jej równie doświadczone krawcowe.
Uwinęła się bardzo szybko, bowiem czas był dla niej na wagę złota. To nie byle jakie zlecenie i nie od byle kogo, wszystko musi zostać dopięte na ostatni guzik przed czasem a i ma wprawiać w niemały zachwyt.
Kobieta otrzymując naprawdę sporą sumę pieniędzy jako zaliczkę pracowała dniami i nocami wraz z pozostałymi krawcowymi, miała również za zadanie dobrać odpowiednie komplety biżuterii do stworzonych kreacji.
Kiedy krawcowa skończyła zbierać wymiary i dopasowywać kolory z materiałami- opuściła rezydencję i powróciła do zakładu by od razu zacząć pracować.
Franz po odprowadzeniu Sary do baraku wrócił do mojego gabinetu. Skinąłem głową żeby usiadł, jednak nie podniosłem na niego spojrzenia, czytając raporty.
- I jak..? - mruknąłem cicho a on odetchnął, siadając nieopodal.
- Dobrze. Krawcowa opuściła rezydencję, ma wszystko czego potrzebuje. Na pewno stworzy coś niebanalnego, a Sara nie przyniesie komendantowi wstydu - powiedział i sam sięgnął po raporty kiedy podsunąłem je w jego stronę na biurku.
- Mhmm... To dobrze - skinąłem lekko głową i lekko zmarszczyłem brwi, spoglądając na Franza, chciałem coś powiedzieć ale wypadło mi z głowy. Przesunąłem dłonią po twarzy przymykając oczy - Nie ważne. Jak sobie przypomnę to Ci powiem..
Franz chwilę na mnie spoglądając zaraz sam pokiwał głową i wrócił do czytania raportów.
(...)
Przez kolejne dni pracy nie ubywało, niemal ciągle przebywając poza rezydencją można było mnie spotkać jedynie wieczorami, podobnie jak dziś. Powróciłem do rezydencji w późnych godzinach i niemal chwilę po moim przyjeździe zjawiła się też krawcowa z trzema wieczorowymi sukniami, które niczym nie odstawały w kwestii świetności od tych profesjonalnych marek, jedyną różnicą był fakt, że te trzy suknie były jedyne w swoim rodzaju i uszyte specjalnie dla Sary. Pozostają więc niepowtarzalne, uszyte z drogich materiałów i przyciągające wzrok.
Krawcowa udała się do tego samego pokoju, w którym mierzyła Sarę i za parawanem powiesiła wszystkie trzy sukienki a na szafce postawiła kilka szkatułek z drogą biżuterią, którą kupiła po uszyciu sukni i długim dopasowaniu ich. Buty postawiła na podłodze obok.
Udałem się wpierw do swojego gabinetu a następnie odnajdując Franza oboje udaliśmy się do pokoju, w którym czekała już krawcowa.
W międzyczasie została zawołana Sara. Pogrążając się w rozmowie z Franzem nie zauważyliśmy jak szybko się zjawiła.
Kiedy otworzyły się drzwi spojrzeliśmy na krótko w jej kierunku i wykazując małe zainteresowanie wróciliśmy do rozmowy. Krawcowa natomiast zaprowadziła Sarę za parawan i zaprezentowała jej trzy suknie, kolejno chcąc aby dziewczyna je przymierzyła.
Z rozmowy wyrywały nas trzy krótkie pokazy stworzonych kreacji, nie komentowaliśmy, jedynie oglądaliśmy wszystkie trzy by na końcu móc coś powiedzieć. Na niewiele zdań było mnie stać. Przelotnie spojrzałem na prezentowane suknie i Sarę w nich. Chyba zmęczenie wzięło górę ale jeśli miałem przyznać, która zrobiła na mnie największe wrażenie, odpowiedziałem krótko.
- Czarna podoba mi się najbardziej - powiedziałem i już miałem udać się do wyjścia ale jeszcze się odwróciłem - Ale wybierzcie tą, w której czuje się najlepiej i która jej najbardziej się podoba - powiedziałem głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji i spojrzałem na Sarę. Krawcowa kiwnęła głową i otrzymując od Franza resztę przygotowanych pieniędzy zaczęła rozmawiać z Sarą na temat sukni kiedy wraz z towarzyszem opuściliśmy pokój.
Minęły kolejne dwa dni. W samo południe zjawiła się kobieta odpowiedzialna za to, by przyszykować Sarę już oficjalnie do dzisiejszego wieczoru.
Młoda Niemka zadbała o każdy najdrobniejszy szczegół kreacji. Sto razy sprawdzała czy wszystko jest tak, jak być powinno oraz czy Sara czuje się komfortowo. Po skończonym, subtelnym makijażu i stylizacji dała jej krótką lekcję tego by jak najlepiej się zachowywać.. W końcu mężczyzna nie wyjaśni jej wielu rzeczy, na których się zwyczajnie nie zna także na moje nauki o tym jak obyć się wśród Niemieckiego towarzystwa - BĘDĄC KOBIETĄ- nie ma co liczyć.
Przećwiczyła z nią odpowiedni chód, gesty i dokończyła zakładanie biżuterii.
Wkrótce wszystko było gotowe do wyjazdu. Aby zdążyć na odpowiednią godzinę konieczne było wyjechanie w godzinach krótko popołudniowych. Wtedy też stałem już wraz z SS-manami przy samochodzie za bramą rezydencji i czekałem na Sarę, jeszcze nie zdając sobie sprawy ile utrudnień mnie spotka tego wieczoru.
Byłem znacznie bardziej żywy niż dwa dni wcześniej, w momencie, w którym przyszło mi oglądać prezentowane kreacje, dlatego w momencie, w którym Sara wychodziła z rezydencji niemało się zdziwiłem i nie mogłem nie stwierdzić w myślach, że wygląda naprawdę dobrze. Podobnie jak zresztą reszta SS-manów, ale oni w przeciwieństwie do mnie gapili się na nią cały czas kiedy szła w naszym kierunku. Służba podchodziła do okien, wyglądała z baraku byle zobaczyć jak Sara została przyszykowana na bankiet.
Kiedy była wystarczająco blisko, bez słowa się przesunąłem umożliwiając jej wejście do samochodu, w którym podczas drogi zacząłem wyjaśniać niektóre rzeczy.
- Mówisz tylko tyle, ile trzeba. Nie zadajesz pytań żeby przypadkiem nie wyjść na głupią jeśli zapytasz o coś co powinnaś wiedzieć. Nie oddalasz się i milczysz dopóki ktoś bezpośrednio Cię o coś nie zapyta. Dalej. Jak ktoś do Ciebie mówi, patrzysz na niego, nie podziwiasz jego butów. Nie jesteś na służbie więc możesz.. a wręcz musisz się zachowywać jak najbardziej naturalnie.. - mówiłem, spoglądając za okno - Aaaa.. Co jeszcze.. - westchnąłem ciężko i pomasowałem skroń, przymykając na moment oczy.
- Jak Ty w ogóle masz na nazwisko? Trzeba Ci coś nowego skombinować na ten jeden raz.. - mruknął. Zapewne trochę nad tym główkowali. Po czasie nadeszła pora by wysiąść z samochodu. Niebo było już ciemne, na zewnątrz robiło się dość chłodno.
Większość gości była już w środku. Kiedy wysiedliśmy stanąłem przy Sarze i bez słowa oferowałem przedramię aby się złapała i abyśmy mogli ruszyć dalej. W miarę zbliżania się do sali wyraz mojej twarzy się zmieniał. Niechęć bijąca ode mnie przez całą drogę, aż do wyjścia z samochodu powoli przemieniała się w "radość", którą musiałem odegrać aby zatuszować to, jak bardzo nie chcę tu być w tym momencie. Aktorem byłem bardzo dobrym, liczyłem, że Sara również nieco się nauczyła i dobrze odegra swoją rolę zwykłej towarzyszącej mi kobiety, którą darzę jakąś tam sympatią.
Weszliśmy do środka i zebraliśmy na sobie wiele spojrzeń. Uśmiechnąłem się i nim zdążyłem wybrać się do towarzystwa- towarzystwo przyszło do nas.
- Haaaans... - rozległ się znajomy, niski głos generała, który chyba pijąc jeszcze przed przybyciem tutaj, skierował się w naszą stronę a za nim niemal biegnąc podążyła jego nienadążająca żona.
Zabrałem rękę od Sary by wyciągnąć ją w stronę generała, który od razu ją uścisnął i poklepał mnie po ramieniu.
- Dobrze Cię widzieć - powiedział lekko się bujając kiedy stał w miejscu.
- Wzajemnie, generale - odpowiedziałem i przeniosłem wzrok na jego małżonkę, znacznie niższa blondynkę, która zaraz stanęła u jego boku i po chwili na złapaniu oddechu, uśmiechnęła się do nas.
- Hans.. - westchnęła i spojrzała na mnie czułym spojrzeniem.
- Panno Kelz. Jak zwykle wygląda Pani zjawiskowo - rzuciłem na co przewróciła oczyma.
- Proszę Cię, mów mi Ilse, po prostu - powiedziała melodyjnym głosem i wyciągnęła dłoń, której wierzch tylko lekko ucałowałem.
Generał przyglądał się wciąż Sarze ze zmrużonymi oczami. Wyglądał tak, jakby miał się zaraz zachwiać i upaść, a przecież to dopiero początek bankietu.
- generał Friedrich Kelz.. - wymamrotał i sięgnął po dłoń dziewczyny by złożyć na niej pocałunek. Lekko zmarszczyłem brwi i w tym momencie Ilse zaklaskała krótko i spojrzała na mnie z podekscytowaniem.
- Cóż za przepiękny pierścionek zaręczynowy. Klasa! - powiedziała to tak głośno, że miałem wrażenie, że stojące w pobliżu osoby zaraz się do nas zlecą. Spojrzałem na nią w pierwszym momencie bardzo zdezorientowany i szybko spojrzałem na dłoń Sary i szybko odnalazłem wzrokiem drogi, złoty pierścionek zaręczynowy, który krawcowa przyniosła wraz z kompletem biżuterii.
Zbladłem znacznie bardziej, jednak szybko się uśmiechnąłem i spojrzałem na Ilse, choć gotowała się we mnie złość.
- Masz wspaniały gust, Hans... - Ilse uśmiechnęła się i przywitała z Sarą po czym znów na mnie spojrzała - I nie mówię tylko o pierścionku - zachichotała na co skinąłem lekko głową.
- Dziękuję bardzo... - powiedziałem i wkrótce po tym znalazły się kolejne osoby, które przetrzymały nas chwilę przy wejściu by się zapoznać i dowiedzieć co nieco o mojej tajemniczej towarzyszce.
- Już widzę miny córek Grafa. Ale będą wściekłe! Doskonale zdajesz sobie sprawę, że na Ciebie polowały, Hans? - zaśmiała się brunetka, na co znów lekko się uśmiechnąłem.
- Nie ukrywam, że swego czasu dawały dość... wyraźne znaki... Ale na moje miejsce na pewno znajdzie się ktoś bardziej dla nich odpowiedni.. - odparłem i w duszy odetchnąłem, pod tym jednym względem ciesząc się, że przyszedłem tu z kim przyszedłem.
- Chyba żartujesz - prychnęła Ilse, wciąż cicho chichocząc - Daję słowo, że odkąd przybyły wciąż szukają wzrokiem nikogo innego jak Ciebie a i padały pytania o Twoją osobę. Zresztą.. nie tylko z ich strony - zmrużyła oczy posyłając mi zaczepny uśmiech - Przyznaj się, Hans. Co im obiecałeś? - zapytała na co stojąca obok brunetka również się zaśmiała, a generałowie, z którymi wolałem prowadzić pogawędki stali obok i jedynie obserwowali Sarę.
Sam niemrawo się zaśmiałem i uniosłem brew.
- Nic szczególnego, naprawdę.. A teraz bardzo Państwa przepraszamy. Pójdziemy przywitać się z resztą, ale do naszej rozmowy na pewno wrócimy..
- No mam nadzieję.. - powiedziała Ilse i uśmiechnęła się, jakby zaczepnie grożąc palcem - Muszę zapytać Twoją narzeczoną o tą sukienkę, bo przysięgam, że pali mnie zazdrość.. - zaśmiała się i mrugnęła, a kiedy ruszyliśmy dalej wróciła do pilnowania swojego męża.
Odetchnąłem cicho i starałem się nie wpaść w najbardziej gadatliwe towarzystwo tylko przejść nieco obok.
Masz przerąbane, Hans. Masz przerąbane.
CZYTASZ
"A wszystko zaczęło się od... ciasteczka"
Fiksi SejarahHans von Brühl - syn Obergruppenführera Vincenta von Brühl i ulubieniec samego Reichsführera SS - Heinricha Himmlera, który zdaniem wielu mógłby śmiało nazywać się ojcem Hansa. Komendant obozu koncentracyjnego w Dachau. I Sara - Rosjanka, której do...