Pewnego dnia, pewien raper który był cholernie bogaty, przemierzał ulice swojego rodzinnego miasta, Betlejem.
Chłopak ten był bardzo zakochany w gwiazdach, kosmosie, astronauctwie, a jego największym marzeniem nie były pałace, zamki czy szmaty... On po prostu chciał poznać jakiegoś astronautę i się z nim zaprzyjaźnić.
Bo samo wylecenie w kosmos samemu, nie byłoby zbyt ciekawe, a że z nikim nie dzielił takiej pasji, bałby się.
Z rozmyśleń wyrwał go... Słup...
Dokładnie, fioletowooki wpadł w słup... Informacyjny. Zastanawiał się, jakim cudem mógłby go nie zauważyć, jednakże to nie było ważne.
Najważniejsza w tej chwili była karta. Taka z ogłoszeniem.
Edwin Aldrin - Losowanie na spotkanie.
Raper odrazu poczuł, że to jego życiowa szansa. Jednakże szanse na wygranie były nie wielkie. Śmiał rzec, iż zerowe.
Ale kto jak kto, on musiał choćby tak dla samej fantazji bycia w jego ramionach, zgłosić się na losowanie.
Oczywiste było, że tylko jedna osoba może wygrać.
I nie myślał, że to może być on.
Natychmiastowo wręcz wpisał adres strony internetowej w Google, po czym tworząc szybko konto na stronie się zgłosił.
Nastolatek chwilę po tym zdarzeniu stał jak słup, na który przed chwilą wpadł, podniecony całym zdarzeniem.
Zwyczajnie był uradowany tym, że będzie miał nad czym myśleć w nocy. I akurat o czymś tak przyjemnym, jak sam jego idol. Kochał bowiem Edwina. Był jego ulubionym astronautą, oraz jako drugi postawił swą cudowną i idealnie płaską stopę na księżycu.
Z bananem na mordzie postanowił wrócić do domu. I tak miał ochotę się wyspać. W nocy przecież będzie miał coś innego do robienia, mianowicie myślenie o dotyku Edwina.
W podskokach wyruszył.
Nie zważając na to, że może się zgubić, wszedł do lasu - który jak mu się zdawało - był skrótem.
Nic bardziej mylnego.
Mężczyzna nie dość, że się zgubił, to w dodatku mocno zgłodniał. A problem polegał na tym że nie miał nic do jedzenia. Miał wrażenie iż zaraz zakończy się jego żywot.
I tu znowu się pomylił.
Nagle jak coś tam z jasnego nieba, przybyła jedyna szansa na przeżycie.
Spotkał Edwina... Tego, z jego najskrytszych snów. Właśnie urządzał sobie piknik ze swoim kotem Jadwigą.
Marcin podbiegł do niego jak najszybciej potrafił, a astronauta nadal go nie zauważył. Skorzystał z jego nieuwagi, oraz mocno go od tyłu przytulił.
-AAAAAAA!!!!!! - Zaczął krzyczeć wystraszony Aldrin. W końcu nie na codzień zostaje się molestowanym przez nie wiadomo kogo.
Jednakże gdy tylko się odwrócił ku napastnikowi, odwzajemnił gwał... Uścisk. Kto by tego nie zrobił jakby przytulał go idol? Kochał go wręcz jak matkę.
Zdziwiony Marcin oderwał się ze łzami wzruszenia w oczach od drugiego mężczyzny, w celu spojrzenia na jego cudowne oczy. Były naprawdę piękne...
-Ja przepraszam, Panie! Ja wszystko wytłu... - I nie dane było mu dokończyć, gdyż astronauta mu przerwał.
-Ty się nie tłumaczyć! Ja cie kochać! - Stwierdził (jaskiniowiec) bezwstydnie.
Marcin był tak zdziwiony, że nawet nie zauważył jak wylądował na kolanach starszego.
Wzieli ślub, mieli 3 dzieci, żyli szczęśliwie jednak nie długo bo umarli (pierwszy umarł Marcin).