Rozdział X

1.8K 167 11
                                    

Haruna prawie się rozpłakała, widząc zawiedzione twarze zawodników Karasuno po przegranej z Dateko. Żelazna Ściana co chwila powstrzymywała Asahiego przed skutecznymi atakami. Yuu, stojąc przed trybunami razem z innymi siatkarzami, spojrzał na nią. Uśmiechnęła się pokrzepiająco, ale nie poprawiło mu to humoru. Doskonale to rozumiała. Nie jest łatwo pogodzić się z porażką. Szczególnie, kiedy obowiązkiem było bronić boiska.
Siatkarze zeszli teraz z boiska, by ustąpić miejsca kolejnym drużynom i skierowali się do szatni. Kiyoko zebrała rzeczy drużyny i dostrzegłszy Harunę, pomachała jej z delikatnym, choć smutnym uśmiechem. Kato odwzajemniła gest i szybko zbiegła z trybun. Dołączyła do Shimizu i wzięła od niej część rzeczy. Z szatni wyszli członkowie drużyny Karasuno. Wyglądali, jakby szli na czyjś pogrzeb.

- Każda porażka to szansa na poprawę. - powiedziała cicho Haruna.

Odwrócili się ku niej, z niemałym zaskoczeniem. Spodziewali się po niej zawodu, przybicia... A nie pocieszenia. Zwykle po każdej swojej porażce, złej ocenie, Haruna milczała i była niechętna do jakichkolwiek rozmów.

- Mam na myśli - podniosła na nich wzrok. - Że to tylko jeden raz. Nikt nie powiedział, że od dzisiaj ciągle będziecie przegrywać. To się zdarza. Ale to jest szansa na poprawę. Możecie się wiele nauczyć na błędach!

Kiyoko z podziwem patrzyła na przyjaciółkę. Haruna nigdy nie wyrzucała z siebie takich słów. Zawsze była zbyt nieśmiała. Domyśliła się, że dziewczyna przeżywa porażkę równie mocno jak oni wszyscy.

- Shika-chan ma rację. - odezwała się. - Następnym razem będzie lepiej.

Kato uśmiechnęła się do drużyny. Widziała, że podbudowały już nastroje. Ale jednak... Asahi był jakoś dziwnie przybity. Jako jedyny nie zareagował w żaden sposób. Jako jedyny nie odezwał się do końca podróży do Karasuno.

~*~

Haruna rzuciła piłkę do Yuu, który siedział pod drzewem dziwnie przybity. Wczoraj nie było jej w szkole, ale od Shimizu dowiedziała się o kłótni w schowku po treningu. Na początku nie chciała wierzyć, że Asahi i Noya się pokłócili, ale jak widać, taka była prawda.
Piłka wylądowała tuż przed nim. Spojrzał na nią, a potem na Harunę. Z trudem starała się nie rozkleić, widząc smutek w oczach przyjaciela.

- N-No to może... poćwiczymy? - zaproponowała drżącym głosem.

Nishinoya w takim stanie stawał się bardzo drażliwy i łatwo wybuchał. Teraz jednak podniósł piłkę z ziemi, wstał i odbił ją do Kato. Odbijali do siebie w kompletnej ciszy - Yuu, bo był zdenerwowany, a Haruna, bo skupiała swoje myśli na podwijającej się co chwila spódniczce.

- Mogłem obronić więcej piłek. - mruknął w końcu chłopak.

- Nie mogłeś. - pokręciła głową Kato. - Ale następnym razem będziesz mógł. Ja też zaczynałam od zera.

- Ale potem... W tak krótkim czasie znalazłaś się na pierwszym miejscu w rankingu libero! - Yuu złapał piłkę. - Jak mam być lepszy od ciebie, skoro nawet nie dorastam ci do pięt!

Kato spojrzała na niego zaskoczona. Nie wiedziała, że jest aż takim autorytetem dla młodszego kolegi. To bardziej on jej imponował swoim nastawieniem i sposobem bycia.

- Chcę być taki jak ty! Być zdolny do obronienia każdej piłki! Chcę... Chcę być prawdziwym Aniołem Stróżem!

Kato poczuła ciepło na policzkach. Nikt nigdy nie chciał być taki jak ona. Zawsze była zbyt płochliwa, nieufna, nie miała wielu przyjaciół. Przez to rzadko kiedy zauważano jej umiejętności.

- Noya-chan... - spojrzała na czubki swoich butów. - Przecież jesteś naprawdę dobry...

- Chcę być lepszy.

Podniosła wzrok na niego i delikatnie się uśmiechnęła.

- Więc stań się lepszy. Nie jesteś sam.

Yuu po raz pierwszy tego dnia się uśmiechnął. Podbiegł do swojej senpai i mocno ją przytulił. Haruna poklepała go po plecach.

- A tak w ogóle, to czemu cię wczoraj nie było? - zapytał.

Oblał ją zimny pot. Od razu się od niego odsunęła i zaczęła skubać paznokieć.

- Byłam... chora... tak, chora. - pokiwała głową.

Noya jej nie uwierzył. Haruna nie umiała kłamać. Mimo wszystko tylko wzruszył ramionami. Kato odetchnęła z ulgą, że nie dociekał.

- Zaraz się spóźnimy na trening. - powiedziała.

Nishinoya chwycił piłkę i razem ruszyli na salę gimnastyczną.

~*~

- Noya-chan! - zawołała po raz setny Haruna.

Ale Yuu jej nie słuchał. Biegł dalej korytarzem na piętro drugoklasistów. Haruna z jednej strony przeklinała Asahiego, który nie pojawił się dziś na treningu, z drugiej siebie, że Bozia nie dała jej dłuższych nóg.
W końcu chłopak się zatrzymał, a Kato go dogoniła. Podniosła wzrok i już miała narzekać, ale Noya wpatrywał się z wściekłością przed siebie. Haruna również tam spojrzała. Napotkała wzrok Asahiego.

- Dlaczego nie przyszedłeś na trening? - zażądał wyjaśnień Nishinoya.

Haruna delikatnie się cofnęła. Asahi milczał.

- Zaraz po roku szkolnym zaczyna się turniej międzyszkolny. - ciągnął Yuu.

- Nie bawi mnie atakowanie bez zdobywania punktów. - odparł Azumane.

Kato przełknęła ślinę i instynktownie cofnęła się o jeszcze jeden krok. Miała co do tego złe przeczucia. Przecież to, co mówił Asahi było nieprawdą!

- Ty ratujesz piłkę, ale jeśli nikt nie zdobędzie punktu to na nic.

Kato skrzywiła się, czując delikatny ból w nodze. Wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Nie chciała patrzeć na to po raz kolejny.

- Suga czuł się odpowiedzialny za każdy raz, gdy zostałem zablokowany...

Haruna zatkała uszy. Nie chciała tego słuchać. Nie tym razem.

- Kogo to niby obchodzi?! - Noya nie krył oburzenia.

Z klasy wyłonił się dyrektor. Kato cofnęła się pod ścianę, wciąż nie będąc w stanie nic zrobić.

- Kto tak krzyczy? - zapytał nauczyciel. - Nie róbcie hałasu na korytarzu.

Asahi odwrócił się i zaczął odchodzić. Kato odjęła dłonie od uszu i niepewnie zaczęła podchodzić do Nishinoyi. Dyrektor jednak był szybszy.

- Asahi-san! - krzyknął Noya.

- Hej. - dyrektor chwycił go za ramię.

- Zamknij się! - Yuu strącił jego rękę, a ona szturchnęła wazon.

Rozległ się trzask, a Kato podskoczyła ze strachem. Źle się jej to skojarzyło. Przełknęła nerwowo ślinę. Dyrektor zaczął rozpaczać, ale Noya nie zwrócił na niego uwagi. Chwilę jeszcze patrzył za Asahim, a potem zwrócił wzrok ku Harunie. Zamarł. Stała w bezruchu, jakby w obawie, że może ją skrzywdzić. Przestraszył ją. Przestraszył tę bezbronną Sarenkę.

- Shika-chan... - zaczął.

- Dość tego! - dyrektor pociągnął go do gabinetu. - Zaraz sobie poważnie pogadamy!

Noya wciąż patrzył na spłoszoną Kato. Nie tego chciał. Chciał tylko coś naprawić.
Haruna z kolei patrzyła najpierw za nim, a potem za Asahim. Chwilę się wahała, ale w końcu podjęła decyzję:

- Asahi-san, zaczekaj!

Jak sarenka - Nishinoya Yuu x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz