Lena i Remus weszli do kuchni i rozejrzeli się po niej. Nikogo jeszcze nie było.
- Czyli co? My dziś robimy śniadanie? - chłopak spojrzał na zegarek. - Jest już 8:55, wszyscy powinni już być.
- Może zaspali, wiesz, alkohol i te sprawy. - zaśmiała się dziewczyna. - To co robimy? Bardziej na słodko czy na słono?
- Preferuję na słodko. Zróbmy omlet biszkoptowy z owocami, a do tego kakao. - zaproponował Lupin.
- Zajmę się ciastem, a ty rozgrzej patelnię. - dziewczyna wyjęła z lodówki jajka i zabrała się do roboty. Wymieszała jajka z mąką oraz cukrem i wylała omlet na wcześniej przygotowaną przez Remusa patelnię.
- Załóżmy, że jeden omlet wystarczy na dwie osoby, więc musimy zrobić takie cztery.
- Tak wiem, przygotowałam większą porcję. W zupełności wystarczy. Usmażysz wszystkie? Ja w tym czasie zajmę się kakaem. - dziewczyna złapała za mleko i osiem szklanek. Musiała je kilka razy policzyć by się nie pomylić.
- Nie ma problemu.
***
- Gotowa? - brunetka właśnie kończyła czesać włosy.
- No nie wiem, Marlena... a jeżeli nie będzie szło po naszej myśli...
- Będzie. I nie zamartwiaj się na zapas. Tylko niepotrzebnie się stresujesz. Bierz dupę w troki i idziemy do kuchni, Evans.
Ruda wstała niechętnie i wyszła z pokoju. Nie miała innego wyboru. Spotkanie jej i Jamesa w końcu musiało nadejść. Obie weszły do kuchni, w której byli już wszyscy prócz Pottera.
- Są już wszyscy? - Lena rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Nie. James jest w łazience, ale zaraz powinien już tu być. - powiedział Black i usiadł do stołu.
Marlena zajęła miejsce obok swojego tymczasowego lokatora, a Lily usiadła po drugiej jej stronie.
- No to smacznego wszystkim. - powiedział Remus i wszyscy zaczęli nakładać sobie jedzenie na talerze. Po chwili James wszedł do kuchni.
- Widzę, że dziś mamy coś słodkiego. Pięknie pachnie, i chociaż raz nie musiałem paprać się przy przygotowywaniu śniadanie. - James usiadł tak daleko od Lily, jak było to możliwe, i nawet nie zahaczył o nią wzroku. Evans wcale nie postępowała inaczej. Też nie podniosła wzroku na okularnika znad talerza.
Wszyscy jedli w ciszy. Każdy bał się odezwać po wczorajszej sytuacji. Nikt nie chciał by wesołe rozmowy toczyły się przy Potterze i Evans.
***
Gdy prawie wszyscy kończyli już swoje jedzenie, Marlena postanowiła wyciągnąć Syriusza na rozmowę. Jednak nie tylko ona o tym pomyślała. W tym samym momencie do działania chciał przystąpić Black. Dziewczyna położyła rękę na jego udo i zaczęła powoli jechać w górę. Gryfon był zaskoczony tym co robi, ale uznał to za dobrą okazję do wdrążenia planu. Złożył na szyi dziewczyny ciepły pocałunek. Wstał i wyciągnął McKinnon od stołu, prowadząc za rękę na górę. Po chwili oboje zniknęli na schodach. Wpadli do ich wspólnego pokoju, a brunetka zatrzasnęła drzwi. Wyciszyła też pokój by nie podsłuchał ich przypadkiem ktoś niepożądany.
- Uhuhu, nie wiem co chcesz tu robić, ale już mi się to podoba. - zagwizdał Black, a dziewczyna trzepnęła go w głowę.
- Do tego jeszcze daleka droga. Chcę porozmawiać.
- Czekaj... - Black wyglądał na lekko zbitego z tropu. - TY chcesz porozmawiać?
- Co w tym dziwnego?
- No bo to ja chciałem z tobą porozmawiać. - powiedział, a dziewczyna spojrzała na niego głupio.
- O czym ty chcesz gadać?
- O wczorajszej sytuacji, rzecz jasna. A ty o czym chciałaś gadać?
- O tym samym. - Marlena była już dosyć rozbawiona. - Powiedz mi jeszcze, że robisz to w intencji Jamesa.
- A ty powiedz, że w intencji Evans. - on również wyglądał na rozbawionego całą sytuacją. - Nie no, nie wierzę. Ja chciałem wyciągnąć coś od ciebie na temat rudej, a ty ode mnie na temat Rogacza.
- Właśnie na to wygląda. - zachichotała. - To ty zaczniesz spowiedź. Dlaczego Potter wczoraj uciekł z ogniska po tej całej sytuacji?
- Pamiętasz jak podczas ogniska wyciągnął mnie na spacer do lasu? To było jeszcze przed tą grą. Powiedział mi wtedy, że nie jest z nim dobrze. Smucił się, ponieważ nie wiedział jak ma się zachowywać by Lily w końcu przestała na każdym kroku go obrażać. Chciał ją sobie odpuścić...
- No co ty?!
- Cicho, nie przerywaj mi. Chciał ją sobie odpuścić, ale szybko wybiłem mu to z głowy. Zaproponowałem by, jak na razie, trzymał do niej dystans. Najwyraźniej mnie posłuchał skoro nie chciał przeczytać ich nazwisk. - wzruszył ramionami. - Ale wracając, wszystko wymknęło się spod kontroli. Odczytali imiona, a Rogacz za żadne skarby nie chciał całować Lily, bo wiedział, że jej się to nie spodoba. Ale najwyraźniej się mylił. Gdy to ona zrobiła ten krok, był w wielkim szoku. Myślał, że to wszystko wydarzyło się za sprawą alkoholu. Nie chciał by Lily potem miała do niego pretensję, że pocałował ją. Myślał, że ona będzie tego potem żałowała. Wygląda na to, że nie żałuje, skoro ty tu jesteś. - spojrzał na dziewczynę, która próbowała sobie to wszystko poukładać. - Teraz ty mów jak to wyglądało z perspektywy Evans.
- No właśnie ona żałuje. Gdy James uciekł, poczuła się jak ostatnia idiotka i było jej wstyd. Rozpłakała się i chciała za wszelką cenę wrócić do swojego domu, nawet nie przychodząc tu po swoje rzeczy. Byle nie spotkać Pottera. Na całe szczęście wybiłam jej to z głowy i została. Obiecałam jej, że dowiem się co tu jest grane. No i właśnie się dowiedziałam. Co do tego co nią kierowało, mówiła mi, że chciała po prostu wykonać zadanie, tak jak zrobili to wszyscy. Myślała, że James tego chce...
- No bo chciał, ale myślał, że ona tego nie chce. - przerwał jej zdeterminowany Black. - Oni muszą ze sobą jak najszybciej porozmawiać. Szczerze.
- Porozmawiają. Gdy im o wszystkim powiemy, na pewno ze sobą porozmawiają.
- No i sprawa załatwiona. Ale wracając do tej gry. Trochę dziwne, że garnek losował właśnie te nazwiska razem. Ty i ja, Lena i Remus, potem Lily i James. Taki trochę zbyt duży zbieg okoliczności, co McKinnon? - uśmiechnął się łobuzersko Syriusz.
- Kto wierzy, że to był zbieg okoliczności? Osobiście zaczarowałam ten garnek by wyrzucił te, a nie inne imiona. - zaśmiała się brunetka. - Sprytne, prawda?
- Tak. - zgodził się Syriusz, ale zdał sobie sprawę z jednej rzeczy. - Chwila, chwila. Przecież na początku musiałem się całować z Jamesem. Dlaczego to zrobiłaś?! - oburzył się brunet.
- Oj no Łapciu. Chciałam się trochę pośmiać. Chyba mi wybaczysz co? - uśmiechnęła się słodko.
- Może i wybaczę... - popchnął ją na łóżku i przykucnął przy jej brzuchu. - Ale pod jednym warunkiem, słodziutka. - złapał za jej koszulkę, ale brunetka była szybsza. Wstała szybko i stanęła nad Blackiem.
- Do tego jeszcze daleka droga, skarbie. - pocałowała go słodko w usta, po czym wyszła z pokoju, zostawiając przybitego Blacka samego.
CZYTASZ
Zmierzch // Remus Lupin ✔
FanfictionDziewczyna, która chodziła do Beauxbatons zostaje przepisana do Hogwartu. Trafia na 5 rok. Kogo tam pozna? Jak potoczą się jej losy? *** Jeżeli lubisz Huncwotów to ta książka jest zdecydowanie dla Ciebie. Starałam się ująć jak najwięcej wątków z każ...