❤Rozdział 4 ❤

19 1 0
                                    


Pov. Mic

 Gdy Shota i Shinso poszli przed tele­wi­zor. Ja doja­dłem swoją por­cje i zaczą­łem sprzą­tać kuch­nie. Po 15-minu­tach sprzą­ta­nia skoń­czy­łem. Posze­dłem do salonu i zoba­czy­łem naj­pięk­niej­szy widok na świe­cie (Żebyś tylko cukrzycy nie dostał) Posta­no­wi­łem przy­kryć ich kocem i napi­sa­łem szybki liścik i poje­cha­łem do domu. W domu zają­łem się orga­ni­za­cją pogrzebu tak jak obie­ca­łem. Ter­min mie­li­śmy poju­trze. Więc napi­sa­łem do domu pogrze­bo­wego gdzie miała odbyć się cere­mo­nia pogrze­bowa. -Dobra idź już spać. Musisz być jutro u Aizawy rano-Pow­ta­rza­łem sobie w gło­wie. Więc wyłą­czy­łem kom­pu­ter i posze­dłem się wyką­pać. Koło 4 posze­dłem spać. Pov. Aizawa

 Obu­dził mnie Shinso. -Tato! -Powie­dział z uśmie­chem na ustach.

 -Słu­cham Cię mój boha­te­rze. -Odbur­cza­łem z lek­kim uśmie­chem na ustach.

 -Zro­bi­łem Ci śnia­da­nie. -Powie­dział. Momen­tal­nie otwar­łem oczy i zoba­czy­łem Hiza­shi­'ego i Shinso z Tacą w rękach.

-Ty zro­bi­łeś sam czy Ci wujek poma­gał? -Zapy­ta­łem bio­rąc tacę od Shinso. 

-No może tro­chę mu pomo­głem-Powie­dział z uśmie­chem na ustach Mic. 

-To co. Kto mi pomo­że zjeść te pyszne tosty. -Powie­działem. 

-JA! -Zawo­łali oby­dwaj. 

Po pysz­nym śnia­da­niu wysze­dłem z łóżka i posze­dłem się ogar­nąć. Po pięt­na­stu minu­tach wysze­dłem z łazienki i posze­dłem do salonu gdzie sie­dział Shinso i oglą­dał bajki. Usia­dłem na kana­pie obok syna i posta­no­wi­łem też pooglą­dać bajki o boha­te­rach. Po paru minu­tach oglą­da­nia zawo­łał mnie Hiza­shi do kuchni. Więc posze­dłem.

 -Co tu tak ład­nie pach­nie? -Zapy­ta­łem. 

-Moja zapie­kanka. -Odpo­wie­dział. 

-Ale nie o tym chcia­łem poroz­ma­wiać. -Powie­dział sta­now­czo.

 -Słu­cham Cię. -Odpo­wie­działem wkła­da­jąc sobie wino­grono do buzi. 

-Pogrzeb Two­jej żony jest jutro. Musisz to powie­dzieć Shinso. -Odpo­wie­dział wkła­da­jąc zapie­kankę do pieca.

 -Wiem. Tylko boję się że znów będzie taki jak wczo­raj. -Odpo­wie­działem pod­cho­dząc do eks­presu by sobie nalać kawy. 

-Shinso! -Zawo­łał Mic. 

Po chwili w kuchni poja­wił się maluch z moimi goglami na oczach. Popa­trzy­łem się na syna i wybu­ch­łem śmie­chem. 

-Tak-Odpo­wie­działem. -W kogo Ty się bawisz? – Zapy­ta­łem. 

– Wy Cie­bie. -Odpo­wie­dział zakła­da­jąc na szyję moje sza­lik. Oby­dwoje widząc to wybu­chli­śmy śmie­chem. 

-Więc tak. -Zaczą­łem mówić. -Jutro jest pogrzeb Two­jej mamusi. -Powie­działem kuca­jąc przed nim. -I możesz jutro poże­gnać się z mamu­sią zanim nie pój­dzie do lep­szego świata. -Powie­działem przy­tu­la­jąc go i powstrzy­mu­jąc łzy.

 -Dobrze to pój­dziemy. A poba­wi­cie się zemną. -Powie­dział zakła­da­jąc moje gogle na oczy.

 -No pew­nie. -Powie­działem i poszli­śmy do salonu. 

-Ratunku!! -Krzy­cza­łem -już się nie bój. Czemu? Bo przy­by­łem. -Powie­dział to co zawsze mówi ALL MIGHT. 

Po 30-minu­tach zabawy Mic zawo­łał nas na obiad.

~Wymazani~ 《ZAWIESZONE/PORZUCONE》Where stories live. Discover now