Tato...Przepraszam

1.2K 63 23
                                    


 Wędrowałam po moim dawnym osiedlu na Manhattanie. Dokładnie tym ,z którego zabrał mnie ojciec 5 lat temu. Idąc sama nie wiem gdzie ,zauważyłam niby zwyczajną drewnianą ławkę. Dla przechodniów mogła to być faktycznie niczym nie wyróżniająca się ławka. Dla mnie pewnie też by taka była ,gdyby nie była to TA ławka. Nagle przed moimi oczami siedząc na ławce pojawiła się mała płacząca dziewczynka. Rozpoznałam w niej siebie. Oglądałam całą koszmarną dla mnie scenę jeszcze raz...Zanim zdążyłam choćby pomyśleć jak idiotycznie wyglądałam na tej ławeczce ,mój kochany mózg postanowił ,że złożymy wizytę jedynej (jak na razie) osobie ,której szczerze i dozgonnie nienawidziłam. Sally Jackson...Mojej matce. Zobaczyłam ją siedzącą na kanapie i suszącą zęby do jakiegoś gościa o ciemnych, szpakowatych włosach. Miałam dziwne uczucie ,że obserwuję scenę z teraźniejszości. Mimo wszystko ,nie mogłam tego nie powiedzieć. W rozpuszczonych włosach, ślicznej sukience i z błyszczącymi oczami wyglądała całkiem ładnie, co z pewnością nie poprawiło śpiącej mnie humoru. Odepchnęłam od siebie tę wizję, przez co przeniosłam się do jakiegoś ciemnego korytarza. Zobaczyłam tam mojego 14 letniego brata opartego o jego ściany w towarzystwie ciemnowłosego satyra, młodego cyklopa oraz ładnej blondynki o bystrym spojrzeniu, która musiała być córką Ateny. Opanował mnie gniew. Wiedziałam ,że Percy jest w Obozie Herosów, ale dręczyło mnie jedno. Dlaczego mnie nie szukał? Dlaczego nie wymawiał nawet mojego imienia? Pod tym względem byłam na swoim punkcie niemal tak wyczulona, jak bogowie. Chciałam podbiec i wykrzyczeć mu w twarz jakim jest podłym gnojkiem, ale nie mogłam. Taka logika snów. Człowiek raz na jakiś czas chce kogoś niespodziewanie palnąć w ten durny łeb ale nie..... To tylko sen....ble.....ble....ble....Wpatrywałam się w tę czwórkę gdy nagle mój brat zesztywniał, obrócił głowę w moją stronę i przeszył mnie spojrzeniem całkowicie czarnych oczu.

-No i co córeczko Posejdona?-roześmiał się kpiąco- Już nie wiesz czego chcesz? Nie masz pojęcia kogo tak na prawdę nienawidzisz ,a kogo należy się bać?- jego głos mnie przerażał. Jakby sama ciemność mogła mówić- To dobrze... Właśnie tej niepewności mi trzeba. Zapamiętaj dziecko: cokolwiek zrobisz, jak bardzo będziesz się opierać i tak nie masz szans. Chaos i tak zwycięży. Bez względu na wszystko-po tych słowach skoczył na mnie wyciągając ramiona by zacisnąc dłonie na mojej szyi.

Obudziłam się z krzykiem. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie że to na prawdę był sen. Nie ma się czego bać.

 Ale czy na pewno? Odrzuciłam od siebie te myśli i poszłam się przebrać. Na dżinsy i zwykły podkoszulek narzuciłam jak zwykle czarną zbroję, którą dostałam na urodziny od Aresa. Od dwóch lat praktycznie się z nią nie rozstawałam wiedząc, że może nie jest najwygodniejsza ale z pewnością może mnie uratować. Przed wyjściem popatrzyłam w lustro. Rude włosy były w całkowitym nieładzie, a zielone oczy posyłały chłodne i pełne rezerwy spojrzenie. Spojrzenie wojownika jak zwykł mówić bóg wojny. Moja zbroja nie składała się z kawałków żelastwa. Była wykonana z mieszanki niebiańskiego spiżu z cesarskim złotem, przez co była w miarę lekka. Przylegała do ciała niczym metalowy kombinezon. Jeszcze raz obrzuciłam się krytycznym spojrzeniem i wyszłam czując przy pasie moje dwa ulubione miecze. Zawsze pojawiały się na zawołanie. Jeden lśnił od spiżu ,a drugi od cesarskiego złota. Mój wojowniczy nastrój sprawiał ,że chętnie chciałam mieć miecz u boku, choćby dla groźnego wyglądu. Ten dzień miał przejść do mojej osobistej historii, jako dzień w którym porozmawiam z bogami o przepowiedni. Mojej przepowiedni. Bo w końcu trzynastolatka ,która rozbraja boga wojny kwalifikuje się chyba do roli najodważniejszego wojownika? Może było to głupie ,ale po czasie cieszyłam się ,że przepowiednia jest o mnie. Tyle nasłuchałam się o wyczynach półbogów w trakcie ich niebezpiecznych misji, że zwyczajnie miałam dość siedzenia na Olimpie i uczenia się teorii o potworach, o których przecież i tak przyjdzie mi nauczyć się w praktyce. Nie w pełni rozumiałam wtedy o czym tak na prawdę marzyłam. Przygniatała mnie brawura i przekonanie ,że mogę zrobić wszystko. Było to niebezpieczne. Zwłaszcza patrząc na śmiertelną słabość, którą posiada każdy heros. W buntowniczym nastroju weszłam do Wielkiej Sali i trzasnęłam drzwiami. Posejdon spojrzał na mnie karcąco.

-Mam was dość!- no ok.... może byłam za ostra ale na prawdę chciałam się gdzieś wyrwać na dłużej. Moje kolejne słowa ociekały sarkazmem.- Może raczylibyście zacni bogowie wreszcie wypuścić mnie stąd? Normalni herosi wykonują misje! A ja co robię? Siedzę i nudzę się na lekcjach ,na których i tak nic więcej się nie nauczę. Muszę zacząć wreszcie walczyć z potworami! Nawet żadnego nie widziałam! Tak w ogóle dlaczego jeszcze nie opuściłam Olimpu sama?! Od pięciu lat jestem szkolona do walki a traktujecie mnie ciągle jak początkującą łamagę. Wyślij mnie gdzieś tato! Nie możesz mnie wiecznie tu trzymać! Po skończeniu 13 lat wszyscy dostają misje!

-Jeszcze tego nie rozumiesz- w jego głosie wyczuwalne było ostrzeżenie- Jesteś za młoda... Masz dopiero 13 lat.

-Za młoda na co?!-wrzasnęłam ze łzami w oczach.- Na śmierć?! Dobrze wiesz ,że i tak umrę przez Niego! Poproś Chejrona on wymyśli mi jakąś misję.

-Mara daj spokój-powiedział ostrzegawczo Posejdon.- Już wystarczająco narażam Percy'ego! Nie narażę też ciebie!

-Jak nie zaczniesz wysyłać mnie w teren to umrę jeszcze szybciej! Zabije mnie machnięciem ręki! Tego chcesz tato?- po czasie zdaję sobie sprawę, że było to niewiarygodnie głupie. Zachowałam się jak wymuszające cukierka dziecko, tyle, że ja nie wymuszałam cukierka. Jedynie śmiertelnie niebezpieczną misję.

-Nie chcę! I właśnie dlatego próbuje cię ochronić. Ktoś ,kto od dawna jest w zmowie z Nim zacznie na ciebie w końcu polować! Co wtedy zrobisz?-pozostali patrzyli na nas jak na mecz ping ponga.

-Kto niby?- Posejdon zamilknął pod moim natarczywym spojrzeniem- No powiedz mi! Kim on jest?! Jak się nazywa?! Czego ode mnie chce?! Skąd ty o tym wiesz?! Czego się tak strasznie boisz?!

-Dość!-przerwał mój potok pytań. Widziałam ,że ledwo powstrzymywał się od ciśnięcia we mnie lawiny wody- Wróć do pokoju i nigdy więcej nie powtarzaj tych pytań!

-NIE!!!-wrzasnęłam.- Dlaczego traktujesz mnie jak dziecko, podczas gdy innych 13 latków wysyłacie na śmierć bez mrugnięcia okiem?! Nie udawajcie, że choć trochę zależy wam na życiach półbogów!

Bogowie zmierzyli mnie spojrzeniami. Zdawałam sobie sprawę, że mogliby zmieść mnie z powierzchni ziemi za jednym pociągnięciem palca, jednak nie zamierzałam ustąpić 

-Natychmiast zakończ ten temat i wróć do pokoju-nigdy nie widziałam bardziej zirytowanego taty.

-Nie-powiedziałam-Nie będę się chować wiecznie, czy tego chcesz czy nie, Mroczny czeka, odchodzę

Nie mówiłam na poważnie, jednak on chyba tego nie zauważył. Jednym machnięciem ręki przywołał pęczek wodorostów, które oplotły moje ręce i zaczęły ciągnąć w stronę pokoju. Wrzeszczałam, moja złość na jego przedmiotowe traktowanie mnie sięgnęła zenitu

-Nie możesz tak! Nie! Nie będziesz mnie tak!-wodorosty ciągnęły szybciej.

W tamtym momencie złość zaślepiła mnie całkowicie, a oczy zaszły mi mgłą. Kiedy odzyskałam świadomość zobaczyłam moją wolną od więzów dłoń skierowaną w jego stronę. Zobaczyłam pędzącą w jego stronę strugę szkarłatnego ognia. Widziałam jak uderza go w pierś i posyła boga w pełni sił na drugi koniec pokoju. Uderzył o swój tron. Jego brzuch zalał ichor-złota krew bogów. Zrozumiałam co się stało. To byłam...ja.

-Tato..-wyszeptałam ze łzami w oczach.- Ja.... Przepraszam...

Cała drżąc wyłapałam zszokowane i pełne zdziwienia spojrzenia bogów. Dotarły do mnie jego słabe słowa

-Maro... Nic mi nie jest

 Wiedziałam ,że to nie prawda.... Zraniłam go i nigdy sobie tego nie wybaczę. Kręcąc głową i łkając głośno obróciłam się i wybiegłam z sali. Gnałam szybciej niż kiedykolwiek i już po chwili znalazłam się na placu. Zagwizdałam i tuż obok pojawił się Mroczny. Wskoczyłam na jego grzbiet i wtuliłam się w szyję.

-Leć...-wyszlochałam-Leć jak najdalej...

Pegaz ruszył ,nim goniąca mnie Atena zdążyła dobiec do drzwi. Po chwili Olimp zniknął mi z oczu. Miałam nowy cel. Nigdy więcej nie dopuścić do krzywdy moich bliskich. Musiałam się od nich odizolować. Uciec tam, gdzie mnie nie znajdą. Tam gdzie nigdy więcej ich nie skrzywdzę. I tak właśnie wyruszyłam na pierwszą misję. 



Córka Olimpu - na podstawie Percy JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz