Rozdział 20

1.8K 90 90
                                    

Nadszedł ostatni dzień pobytu u Jamesa. Zbliżał się wieczór podczas którego, ośmioro przyjaciół, miało urządzić domówkę. 

Lena szykowała się w swoim pokoju. Wybrała na tę okazję swoją ulubioną sukienkę w kolorze miętowym. Była prawie do kolan, a z tyłu miała małe rozcięcie. Jej zdaniem była idealna. Do tego postawiła na zwykłe baleriny i małe kolczyki kółka, które kiedyś dostała od swojego dziadka. Włosy upięła w rozwalającego się koka. Nie malowała się, ponieważ nie lubiła tego robić i zawsze stawiała na naturalność. Przecież nikt nie jest idealny.

Usłyszała pukanie do drzwi. 

- Wejść! 

Zerknęła w stronę drzwi i zobaczyła wchodzącego do pokoju Remusa.

- Czemu pukałeś? - zaśmiała się. - Przecież to nasz wspólny pokój.

- No tak. Ale mogłaś się przebierać, więc postanowiłem zapukać. Tak jest bezpieczniej. - obrzucił ją wzrokiem. - Ślicznie wyglądasz, panienko Watson. 

- Dziękuję, panie Lupin. - wyszczerzyła się. - Skończyliście już? Wszystko gotowe?

- Tak. Chłopacy właśnie poszli się przebrać. No i ja też. - wyjął z kufra koszulę i jeansy. - Łazienki są pewnie zajęte, więc przebiorę się tutaj. Odwrócisz się na chwilę?

- Nie ma problemu. - dziewczyna usiadła na łóżko tyłem do swojego przyjaciela i poprawiła jeszcze trochę włosy. Słyszała dźwięk zdejmowanych, a potem nakładanych ubrań. - Już mogę?

- Pewnie. - zapiął ostatni guzik koszuli i podszedł do lustra w celu poprawienia włosów. - Jest dobrze? - zaprezentował się jej. 

- Przepięknie. - ukłoniła się mu jak prawdziwa księżniczka. 

- No, ale chyba nie aż tak, żeby padać mi do nóg, co? - dokuczył jej Lupin, a Watson udała, że się nad czymś zastanawia. 

- Masz rację. Ukłonić możesz to ty się mnie. - uśmiechnęła się kpiąco, a Remus się jej ukłonił. 

- Padam do twych stóp ma królowo.

- Och, książę. - dziewczyna zamrugała słodko oczami. - Nie trzeba było, ale gdzie zgubiłeś bukiet?

Chłopak podniósł się i podszedł do półki. Wyjął z niej tabliczkę czekolady. 

- Niestety bukietu nie mam, ale wręczę ci inny podarunek. - wystawił w jej stronę czekoladę, a ona wzięła ją bez wahania.

- Nawet nie myśl, że się nią z tobą podzielę. - odwróciła się do niego tyłem i otworzyła czekoladę.

- Przebiegły lis. - prychnął, po czym zaśmiał się. - Sam ją sobie wezmę. - stanął przed nią i próbował zabrać jej czekoladę, ale ona schowała ją za plecami. 

- Nie dostaniesz jej. - zaśmiała się. - Jest moja. - cmoknęła do niego i wpakowała kawałek do buzi. 

- Ja ci daję całą tabliczkę, a ty nie chcesz dać mi nawet kawałka? - skrzyżował ręce i uniósł brew.

- Nie zasłużyłeś sobie. - spojrzała na etykietę. - Jest truskawkowa. - również skrzyżowała ręce. - A ja wolę orzechową. 

- Tak pogrywasz? Dobra. - ruszył do szafki i wyjął z niej czekoladę z orzechami. - O takiej mówisz? Wiesz... chyba na nią nie zasłużyłaś. - blondyn rozpakował ją i wrzucił kawałek do buzi. - Zjem ją sam. 

- Ej! Nie ma tak! Możemy się wymienić. - podała mu swoją czekoladę.

- Nie zasłużyłaś na wymianę.

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz