Gdy poranek wdarł się przez zasłony, już dawno wybudziłam się z nocnego letargu. Do nozdrzy napłyną zapach ziół, dymu z kominka i pieczonego chleba w liściach kasztanowych. Zapach domu, który pamiętam gdy mama jeszcze żyła. Zginęła podczas napaści na nasz dwór. Łzy zebrały się w kącikach moich błękitnych oczu. Mama mówiła, że wyglądają jak tafle wody z szczerozłotymi drobinkami.
Jako jedyna z mojego licznego rodzeństwa byłam poczęte z miłości. Wiem to. Mama wieczorami opowiadała mi o moim prawdziwym, nieżyjącym już ojcu. Był kochankiem mojej matki. Jako jedyny ją kochał. Pochodził z znanej cygańskiej rodziny. Do dziś zajmują się magią i wróżbami. Wychowana w wieku oświecenia powinnam gardzić takim wierzeniami, lecz sama posiadam dar widzenia przyszłości. Mogę zobaczyć czyjąś duszę, pragnienia, przyszłość i przeszłość. Jest to cudowny dar lecz czasmi ogarnia mnie strach, kiedy widzę czyjąś zniszczoną złem duszę.
Moje myśli zaprzątały obawy.Dziś kończę 20 lat. Związku z tym dzisiejszego dnia mam poznać swój los. Każdy, który wywodzi się z cygańskiej rodziny Denistim w dniu osiągnięcia 20 urodzin odczytuje pproroctwoo swoim losie.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojego przyrodniego rodzeństwa.
- Baval!
Mieszkam w dworze męża mojej zmarłej mamy, Klaudiusa. Mimo swojego pochodzenia jestm traktowana jak służąca. Nie przeszkada mi to. Dzięki temu mogę spokojnie się oddawać pracy w ogrodzie oraz obserwować ptaki. To one przynoszą mi totemy i śpiewają o tym co dzieje się w świecie, co woła wiatr i opowiadają dawne historie o bitwach, złamanych sercach, straconych nadziejach.
Ojczym zabrania mi kontaktówz moją prawdziwą rodziną oraz korzystania z talentów. Nienawidzi mnie i mojej mamy. Nie potrafi wybaczyć jej zdrady, chociaż tak naprawdęnigdy jej nie kochał. Wykorzystywał ją do spełniania jego pragnień. Mimo wszystko wymykam się do mojej babci Jofranki. To Ona uczy mnie i kształtuje moją moralność i duchowość.
-Bavaaaal! W tej chwili na górę!- Krzyknął Klaudius. Musiało wydarzyć się coś. Ojczym nigdy nie krzyczy. On nie posiada uczuć ani emocji. Karze i mści się w ciszy.
- Już nadchodzę Panie!- Wyszłam z prowizorycznego łoża. Zawiązałam wyświechtaną i zabrudzoną chustę na głowę, tworząc opaskę. Włosy w kolorze drewna i złota, zaplecione w niestarnnny warkocz spiełam w koka. Dzięki temu nie będą mi przeszkadzać w codziennych obowiązkach. Poprawiłam fałdy mojej jedynej znoszonej brązowej sukni i pobiegłam przywitać nowy dzień pracy.
Gdy znalazłam się na pietrzę dworu zrozumiałam wszystko. Na podłodze leżały cztery czarne wrony. Obok nich były porozrzucane królicze kości. Ktoś życzy nam śmierci. Podszywając się pod cyganów.
-Baval! Czy Ty to uczyniłaś cygańska wsztecznico?!- zapytał Pan a pozostałe pięć par oczu wpatrywało się we mnie z obrzydzeniem.- Czarci pomiocie! Odpowiadaj, gdy pytam!
- To nie ja Panie. Nikomu nie życzę bolesnej śmierci w tym domostwie.
- Nie kłam! Masz to jak najrychlej uprzątnąć to i wynieść się z tego domu. Nie będę narażał swoich dzieci na hańbę i zasłanianie bękarcie. Czara goryczy się przelała.- krzyczał machając batem. Zebrałam srogie razy. Płakałam. Straciłam dach nad głową. Plecy mnie paliły. Lecz może to i dobrze? Wreszcie będę wolna. Żaden jegomość nie będzie miał nade mną władzy.
Uprzątnełam podłogę i pobiegłam do mojej izby. Do związanego koca włożyłam talarki suszonych jabłek, naszyjnik mamy, niebieską, szklaną łze-totem taty, grzebień i dwa piórka zimorodka. Cały mój dobytek.
Opuściła swój dom. Spojrzałam ostatni raz na ogród, pozdrowiłam służbę i ruszyłam przed siebie. Byłam pełna strachu i nadzieji.Udałam się do pobliskiej wioski, oddalonej dwa dni drogi. Ścieżka wiodła przez mroczny las. Chciałam ostatni raz nawiedzić babcię i poznać swój los, zanim stawię czoła nowemu życiu.
Wędrowałam lasem już kilka godzin. Słońce było w szczycie. Niemiłosiernie grzało moje ciało. Lepki pot spływał po ciele. Oddech coraz ciężej opuszczał moje płuca. Miałam wrażenie, że droga zamiast się skracać, wydłuża się. Jedynym towarzyszem mojej wędrówki a zarazem pocieszeniem był zimorodek. Unosił się nad moją głową. Czasami przysiadał na rozłorzystych gałęziach drzew. Śpiewał. Niósł opowieść o straconych nadziejach i złamanym sercu nieznanego nikomu Pana.
Brzmienie było przejmujące. Cała pieśń była magiczna a sama postać Lorda była owiana głęboką i nieprzeniknioną samotnością. Wstrząsnął mną dreszcz.
Przystanełam pod okazałym dębęm i spoczełam. Posiliłamł się a wiatr owiał moje zmeczonę i wilgotne ciało. Sen nawiedził mój umysł.
Śnij, śnij piękna Pani... śnij...
-----‐-------------------------------‐-------------
Pierwsza księga za nami. Ciekawe o czym będzie śnić Baval? Czy dotrze do babci?
CZYTASZ
Czarodziejka Baval
FantasySamotność jest nieodłączną częścią egzystencji każdego człowieka. Moje życie jak wątek na osnowie, przeplata się strachem, cierpieniem i radością. Moim pragnieniem jest niesienie dobra i miłości między ludzi. Zrobię wszystko żeby to się spełniło. J...