Sara

20 1 0
                                    


Kiedy rozpoznałam już ojca jedyną deską ratunku było to, że jego głos okaże się inny. Na prawdę! Liczyłam na to aż do ostatniej sekundy. W całej tej sytuacji tkwił tylko jeden plus. Vadim nie spali mojej przykrywki,bo wtedy ja pociągnę go za sobą, a swąd, który po nas pozostanie będzie trwał przez lata. Podczas gdy Hans już z pewnej odległości powitał Vadima Czajkowskiego aka generała Goethe starałam się jak najbardziej unormować oddech, mimiką twarzy nie musiałam się bowiem zamartwiać. Szeroki uśmiech świadczy przecież o radości płynącej z poznania kolejnej osoby, nieprawdaż? Kiedy Goethe odpowiedział na zawołanie komendanta, zastanowiłam się tylko nad tym, z czyjego powodu do nas podchodzi, bowiem na więcej przemyśleń nie starczyło mi czasu. Gdy ojciec stanął już przed nami jak zwykle wypuściłam ramię Hansa, aby mógł swobodnie przywitać się z kolejną z osobistości, po czym wyciągnęłam dłoń w stronę mężczyzny. Grał świetnie, a ja nauczyłam się tego rzemiosła właśnie od niego i nikogo innego, z czego byłam najszczerzej dumna. Ujął ją i ucałował jak każdy z generałów, on jednak dodatkowo wlepił we mnie swoje świdrujące spojrzenie. Zżerała go ciekawość. Musiał dowiedzieć się, czy trafił na swoją zaginioną żyłkę złota. Zamrugałam radośnie i skinęłam mu głową.
- Sara von Herff generale. To wielki zaszczyt. - Powiedziałam i na krótki moment odwzajemniłam uporczywie przeszywające spojrzenie. Zdawało się krzyczeć "tak, to ja", ale z ust nie wydobywało się żadne słowo, nawet do generała Goethe. Mężczyzna nie zdążył jeszcze wypuścić mojej dłoni, a już zmierzał do nas kolejny i to ten, którego Hans chciał widzieć chyba najmniej. Serdeczne "Mój przyszły zięć!" przecięło powietrze jak pocisk, a aby dodać sytuacji dreszczyku przechodząca właśnie obok nas Ilze mruknęła tylko przeciągłe "chciaaałbyś". Nie wytrzymałam i cicho zachichotałam. Kiedy chwilę po tym zza pleców ojca wyłonił się kolejny mężczyzna znów serdecznie się uśmiechnęłam, on jednak najwidoczniej zszokowany moją osobą otwierał i zamykał usta niczym ryba wyciągnięta na brzeg i spoglądał to na mnie, to na Hansa. Mój towarzysz podjął właśnie pół ironiczną próbę ratunku sytuacji, jednak generał uciszył Hansa jednym gestem i oparł się o mojego ojca. Świetnie. Był tutaj tak zadomowiony, że w głębi umysłu pojawiały się coraz częściej myśli, że agentem wywiadu może i jest, ale niekoniecznie rosyjskiego... Generał Graf był kolejną z osób, które na wieść o naszym "związku" serdecznie zaklaskały. To stawało się naprawdę irytujące. Przyjaźnie jednak poklepał Hansa, przywitał się również ze mną, po czym zapytał jak komendant ma zamiar wytłumaczyć się jego córkom. Grałam niezainteresowaną, jak mi nakazano, jednak jednym uchem uważnie słuchałam przebiegu rozmowy. Już ja się zajmę tymi siostrami! Hans niech nie zaprząta sobie nimi głowy. Kobiety wiedzą jak się dogadać... Może zostaniemy przyjaciółkami? Niemal cały czas ktoś witał się z nami i przez to czułam się niemal jak gospodyni tej całej balangi, czego bardzo bym nie chciała. Jeszcze bardziej zła byłam na siebie, dlatego, że powoli zaczynałam współczuć Hansowi. Czasami posyłałam mu przelotne spojrzenie i widać było, że trochę się męczy. Dobrze wiedziałam, że wolałby na przykład urządzać w rezydencji wyścigi Żydów lub grać w grę "kamień, papier, stryczek" a tak musiał siedzieć tutaj i to w dodatku ze mną. Na dodatek intuicja nie myliła mnie, kiedy mówiłam Hansowi, że prędzej czy później czeka nas spotkanie z pannami Graf. Przechadzając się przez salę jak słodka przynęta dla wszystkich chcących się przywitać lub poznać trafiliśmy na bliźniaczki. Dziewczęta wpatrywały się we mnie tak okropnie, że aż poczułam się winna, mimo uroczego wyrazu ich twarzy. Jedna z nich wyglądała jakby miała się popłakać - dorosła dziewczyna! Wyczułam okazję na całkiem dobry żart...
- Hans kochanie... - powiedziałam w stronę mężczyzny, jednak całkiem głośno, co sprawiło, że kilka głów zwróciło się w naszą stronę.
- Czy ja coś zrobiłam tym dziewczętom? Zobacz jak na mnie patrzą...
Mniej zezłoszczona z sióstr łapiąc pod ramię pierwszą ruszyła w naszą stronę.
- H-Hans.. Czy.. Czy to jakiś żart?
Nie powiem, miałam naprawdę niezły ubaw obserwując bliźniaczki. Były prześliczne, ale obie wyglądały, jakby czołg po nich przejechał i to dosłownie. Złość niemal płonęła w ich oczach ku mojej uciesze. Kątem oka spojrzałam na komendanta, który chyba również nabrał ironicznego humoru do żarcików. Dziewczęta prędko jednak zniknęły zawołane przez ojca. Nie wiadomo, czy rozmawiano o nich, czy generał chciał zwyczajnie oszczędzić im wstydu, którego prędzej czy później by sobie narobiły. Hans brynkolił coś pod nosem o żalu, z powodu odebranej szansy na przedstawienie.
- Nic się nie stało skarbie. Porozmawiam z nimi, na pewno znajdę jakąś chwilę - powiedziałam z szerokim uśmiechem lustrując spojrzeniem oddalającą się Edith. Krótko po jakże osobliwym spotkaniu z Natręctwem x2 nadszedł czas na posiłek. Po mojej prawej stronie siedział generał Kelz wraz z Ilze, których szczerze polubiłam, zaś miejsce za Hansem usiadł Goeth. Znaczy się Czajkowski... Wisienką na torcie zaś okazały się siostry Graf z ojcem naprzeciwko nas. CUDOWNIE. Ale to świetna okazja do urządzenia akcji pod tytułem "kocham mojego przyszłego męża", to świetny pomysł. Mężczyźni prędko wciągnęli się w rozmowę, której przebiegu wolałam nie wysłuchiwać. Tortury więźniów, czy służących średnio mnie cieszą... Prędko dotarło mnie zabawne parsknięcie Ilzy. Zaśmiałam się i za fotelem jej męża, posłałam do niej uśmiech.
- Pani będzie je miała przed oczami? - Zapytałam coraz gorzej radząc sobie z powstrzymaniem śmiechu. - No w sumie tak... bo jak to dalej się tak potoczy wrócę do domu niewidoma! - Mruknęłam co wywołało grzecznie maskowany śmiech wśród reszty kobiet.
- Och, pani Kelz, proszę się nie martwić. Po prostu odrobinkę się stresuję, ale niedługo mi to minie. - Powiedziałam z uśmiechem do kobiety. Była taka serdeczna... i do tego również ją śmieszyły bliźniaczki!
- Mam nadzieję kochanie! Poznaj proszę Lottę. Przysięgam na Boga, największą plotkarę w okolicy! - Powiedziała rechocząc jak mała żabka i ukazując moim oczom inną, siedzącą tuż za nią kobietę.
- Bardzo mi miło, Sara von Herff. - Powiedziałam z uśmiechem i teraz, aby nie przeszkadzać sobie w rozmowach i przy jedzeniu - włosy wetknęłam za uszy. Ilze znów klasnęła w dłonie uradowana i zabawnie oparła podbródek na dłoniach opartych o stół. Chyba znudziła się pilnowaniem pijanego męża, bo wyglądała, jakby sama już coś łyknęła.
- Von Herff, no proszę, arystokratycznie! - Zaraz po tych słowach uśmiechnęła się zadziornie i poruszyła brwiami w górę. - Zachowacie czystość linii, no nie? - Zapytała niskim tonem, na co ja nieomal zakrztusiłam się wodą, której łyk upiłam.
- Ależ oczywiście pa...
- ILZE DO CHOLERY JASNEJ!- zawołała i aby nadać temu nieco dramaturgii uderzyła dłonią w stół. Zupełnie szczerze się zaśmiałam i z zadziornym uśmiechem wycelowałam w kobietę palcem.
- Ilze. Tak. Oczywiście.
Kobieta ponownie oparła podbródek na dłoniach i spojrzała na Lottę.
- No ale Sara, opowiedz nam o tej sukni! - powiedziała, a Lotta pokiwała energicznie głową.
- Koniecznie! Gdzie zdobyłaś takie cudo?
Uśmiechnęłam się szeroko zauważając, że na wzmiankę o sukni wszystkie kobiety zaczęły wsłuchiwać się w rozmowę.
- Chciałabym móc powiedzieć, że to ja i również to, że suknię można gdzieś kupić! - zaczęłam konspiracyjnym szeptem pochylając się w stronę kobiet. - To Hans specjalnie sprowadził krawcową. Uszyła trzy, ale ta, którą ubrałam najbardziej nam się spodobała. Dodałam i z uczuciem spojrzałam na mężczyznę pogrążonego w rozmowie z generałami. Wszystko było tak przesłodzone... ale byłam w stanie to ścierpieć, aby tylko ujrzeć zbolałe miny bliźniaczek. A mówi się, że kobiety to płeć słaba... Sama nie wiem kiedy, ale bardzo zaangażowałam się w rozmowę z żonami SS-manów.
- Hans, dobry człowieku, pozwól, że odbiję Cię szanownym generałom i zaproszę do wspólnej rozmowy Z NAMI! - zaczęła Ilze, a ja wiedziałam, że nadszedł ten moment. Mogłam temu zapobiec, ale no, zagadałam się. Hans odwrócił się w naszą stronę przeciągnięty z jednej rozmowy w drugą. Kobieta zaczęła wprowadzać nas w opowieść coraz bardziej się rozkręcając, a ja zauważyłam, że Hans coraz bardziej blednie. Zanim zdązyłam zapytać o co chodzi...
- .....Jak.... się... poznaliście..? - zapytała, uśmiechając się od ucha do ucha, ale zaraz szybko pomachała rękoma - Albo, nie nie! To zaraz, najpierw.. - podniosła palec i spojrzała na mnie z miną przyjaciółki czekającej na zwierzenia! I to wcale nie jest przesadą!
- Gdzie się oświadczył? I i co temu towarzyszyło?- zapytała cienkim głosem, niemal piskliwym. Spojrzałam na komendanta, potem bliźniaczki i Ilze. Jego blada twarz niemal kipiała.
- Kochanie! Coś bardzo zbladłeś, dobrze się czujesz? - Zapytałam i wierzchem dłoni sprawdziłam temperaturę, prędko też ucałowałam oba policzki młodego SS-mana. Na pobudzenie krążenia. Jeden z generałów dopiero wtedy dowiedział się o mnie, "narzeczonej" Hansa. Ilze skrzyknęła toast i nie wiem kiedy, przed naszą parą pojawiły się dwa pełne kieliszki. Wstaliśmy już trzymając je w dłoniach. Denkiem swojego stuknęłam ten trzymany przez Hansa i uśmiechnęłam się zadziornie.
- To do dna komendancie! - mruknęłam na ucho mężczyźnie i w mig przełknęłam zawartość naczynka. Kiedy tylko usiedliśmy Ilze natychmiast wróciła do pytań. Skubana. Mimo tych kieliszków, które na 100% wypiła wcześniej jeszcze to pamiętała. Odchrząknęłam cicho po wypitym kieliszku palącym przełyk. Spojrzałam na mojego towarzysza i leciutko skinęłam głową. Podejmę się tego, a co.
- A więc jak się oświadczył, tak? - Zapytałam dla upewnienia się i zachichotałam. Doskonale wiedziałam, że wszyscy czekają na odpowiedż, aby więc przedłużyć ten czas celowo napiłam się jeszcze wody. - Trochę śmieszna sytuacja, wiecie? Wrzucił pierścionek do flaszki. Prawie się przez jebańca udusiłam! - Powiedziałam lekko oburzonym tonem i pokręciłam głową wciąż jednak szeroko się uśmiechając. Śmiech poniósł się wzdłóż stołu. Nawet Hans jakoś się rozluźnił. I dobrze. Sztywno było.
- Piłaś z butelki? - zapytała Ilze zupełnie ignorując pierwszą część odpowiedzi.
- A wy nie pijecie? - odpowiedziałam zszokowana i dolałam wody do mojej pustej szklanki. Kilkoro generałów roześmiało się niskimi głosami.
- Zuch dziewczyna! - krzyknął jeden z nich. Ze śmiechem wyciągnęłam w jego stronę znów napełniony przez kogoś kieliszek.
- I to się ceni! - odkrzyknęłam.
- No dobrze, dobrze. - Kontynuowała Lotta. - A jak się poznaliście?
Uśmiechnęłam się przełykając wódkę. Dobra była, ale nie tak jak nasza. Odstawiłam kieliszek i sięgnęłam po dłoń Hansa. Nie opierał się. Musiał wiedzieć, że gram. Delikatnie splotłam nasze palce, a dłonie położyłam na stole, po czym zaczęłam gładzić kostki jego palców.
- Och, to proste! - zaszczebiotałam prostując się w krześle. - Wygrałam pojedynek na shoty.
- Jaka komediantka! - zawołała śmiejąca się Ilze. pokiwałam głową, jednak minę miałam poważną.
- Ale ja mówię poważnie!
Na więcej pytań nie dane było nam odpowiedzieć, rozpoczęły się bowiem tańce. Bliźniaczki niemal rzuciły się na Hansa, jednak uśmiechnęłam się wrednie w ich stronę i pociągnęłam mężczyznę za sobą poprzez wciąż splecione dłonie. Muzyka była bardzo spokojna, mogliśmy więc spokojnie wymienić kilka zdań.
- Grajmy w te tony. - powiedziałam spokojnie. - Zrozumieją, że nie mówimy prawdy i może przestaną pytać dalej o takie rzeczy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 02, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"A wszystko zaczęło się od... ciasteczka"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz