Jeszcze nigdy w życiu nie myliłam się co do filmu bardziej niż w tym przypadku. Kiedy tylko zobaczyłam mieszanie się animacji z grą aktorską (i tę kolorystykę) z niewyjaśnionych przyczyn byłam pełna obaw. Jak się później dowiedziałam, film doczekał się aż czterech Oscarów, (głównie w "kategoriach technicznych") i co prawda nie ma się co czarować, że nieco się zestarzał... ale za to w jakim stylu.
Pomimo upływu tylu lat nadal ogląda się go znakomicie. Jest na swój oryginalny sposób zabawny, pełen świetnej akcji i fenomenalnie napisanych postaci, a przede wszystkim zaskakująco udanych animowanych wstawek.
Za tym dziełem stoi mój top drugi (po Timie Burtonie) ulubiony reżyser jakim jest Robert Zemeckis. Tak, to ten sam koleś, który odpowiada za sukces "Forrest Gumpa", czy "Powrotu do przyszłości" .
Przechodząc na chwilkę do kwestii praktycznych, to tak właściwie nie jest to czysta produkcja pochodząca od Disneya. Co jednak ciekawe, jest to jedyny film z jakim się spotkałam gdzie jednocześnie występują postaci ze "Zwariowanych Melodii", wraz z tymi od Myszki Miki. Chociaż wydaje się to absurdalne tak jak nowe ceny masła, to wówczas Disney doszedł do porozumienia z Warner Bros, z którym ustalono, że udostępnią oni wizerunki swoich bohaterów na potrzeby filmu, ale nie mogą one przebywać na ekranie krócej niż ci od drugiej wytwórni.
Uch, ale się rozpisałam, lecz... co z tego właściwie wynika?
Ano to, że niemalże zawsze występują one obok siebie, a dzięki tej różnorodności całość robi się znacznie bardziej autentyczna(na ile to możliwe).
Akcja filmu rozgrywa się w Hollywood w drugiej połowie lat czterdziestych, a jego głównym bohaterem jest detektyw Eddie Valiant. Fabuła kręci się wokół rozwiązania zagadki tajemniczego morderstwa, dokonanego przez zrzucenie na głowę fortepianu właścicielowi pewnej wytwórni filmowej. Główne podejrzenia padają w stronę Królika Rogera, któremu ostatnio nie powodzi się w małżeństwie, a jego żona rzekomo zdradzała go właśnie z ofiarą zabójstwa. Zadaniem naszego niechętnego do animków detektywa, jest udowodnienie niewinności Rogera i znalezienie prawdziwego sprawcy.
Ogromny potencjał tej produkcji leży już w samym jej klimacie. Bardzo ciekawie rozbudowano tutaj świat rodem ze "Złotej Ery Hollywood", a postaci z kreskówek wyśmienicie do niego wpleciono. Zachwycam się tym jak rozbudowano ich cechy- są szaleni, trochę głupi, z ciałami które pozbyły się kontraktów na współpracę z kręgosłupem. Świetnie przedstawiono istniejące już postaci, a równie dobrze napisano te nowe.
Eddie Valiant wydawać by się mogło jest bardzo zwyczajną osobą, borykającą się z traumatycznymi przeżyciami po utracie swojego brata, który także zginął od zrzucenia na głowę fortepianu. Ludzie, jak żyć w takim świecie, kiedy ni stąd ni zowąd na czachę może ci spaść kilkutonowy instrument?
(Mała dygresja)
Chwila... ile tak właściwie waży fortepian?
Aha. Powiedzmy, że coś z tego zrozumiałam. Warto wiedzieć.
(Koniec małej dygresji)
Ostatecznie Eddiemu udaje się pokonać skrywaną do animków urazę, a sam bohater przechodzi coś w stylu "przemiany wewnętrznej", lżej i milej podchodząc do życia.
Oprócz naszego zwariowanego królika Rogera, mamy do czynienia również chociażby z Jessicą Rabbit, która błyszczy chyba najbardziej ze wszystkich bohaterów. Co do kwestii jej wyglądu - wiele nie muszę dopowiadać, ale bądź co bądź, to on głównie wpłynął na to, jak tę postać odbieramy. Wbrew temu co nam się może wydawać, jest to niezwykle sprytna i zdecydowana kobieta, potrafiąca poświęcić się dla wyższych celów. W końcu jak sama przyznaje:
"I'm not bad, I'm just drawn that way"
Zwłaszcza to ta maksyma jest tym najważniejszym morałem, który przyświeca temu dziełu - by nie oceniać ludzi po pozorach.
Czy tam animków. Do wyboru do koloru.
Sama animacja także jest czymś absolutnie nadzwyczajnym i pomimo upływu tylu lat trzyma się naprawdę nieźle. Uwagę przykuwa wręcz bezbłędne wpasowanie się jej do aktorów i promieniująca od niej niezwykła naturalność. Zresztą "żywa część ekipy" także zagrana jest niemalże bezbłędnie i widać, że starała się ona dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Aczkolwiek to humor jest tutaj chyba tą najciekawszą kwestią. Bardzo mocno nawiązuje do tego z czego ludzie się chichrali w kinie międzywojennym, czyli takich głupotek jak np.: walenie się młotkami po głowach, podpalanie czyiś gatek itd. W przypadku "Kto wrobił królika Rogera?", nie jest to absolutnie irytujące, bo w końcu o to w tym filmie chodzi. Nie zmienia to faktu, że śmierć od zrzucenia ci na głowę fortepianu nie koniecznie musi należeć do przyjemnych, ale cóż - trzyma się kanonu*.
Co jednak zaskakujące przy filmach familijnych, brakuje w nim polskiego dubbingu. Z drugiej strony, może to nawet i dobrze, bo z tego co słyszałam to na przykład Niemcy dubbingują DOSŁOWNIE. WSZYSTKO. Co tylko się da.
A już chyba nie muszę wylatywać z motylkiem, jako przykładem dlaczego połowa osób na Ziemi nie trawi tego języka (odezwała się ta co będzie pisała z niego maturę...).
Kiedy się na to wszystko patrzy, niemalże od razu przychodzi nam na myśl porównanie tego filmu do "Kosmicznego Meczu" z 1996. Moim skromnym zdaniem, "Kto wrobił królika Rogera?" jest od niego dużo lepszy, ale w sumie tylko dlatego, że jest mniej schematyczny i "family friendly". Niemniej macie prawo się ze mną nie zgadzać, zwłaszcza iż do tego pierwszego zazwyczaj mocniej przyciąga nas nostalgia.
Sorki Zemeckis. Takie życie.
Ostatecznie powiem tylko tyle, iż polecam to dzieło z całego serca i obiecuję, że nie zawiedziecie się na nim. Jest w nim dosłownie wszystko i każdy niezależnie od wieku znajdzie tutaj coś dla siebie i wyśmienicie się przy tym będzie bawił. Z mojej strony wystawiam mu może nieco naciągane 9/10 i na pewno zostawiam w szczególnym miejscu w mojej pamięci.
*Jak w co drugiej lekturze szkolnej, kiedy nieustannie jakaś kobieta umiera z żalu...
CZYTASZ
Disney według Echi
De TodoOto książka w której będziecie mogli przeczytać moje subiektywne "recenzje" filmów animowanych od wytwórni Walta Disneya :) Ponieważ nie mam żadnego wykształcenia w kierunku filmowym, spodziewajcie się opowieści bardzo "okiem widza". Liczę na waszą...