i'm a little bit tired...

3 0 0
                                    

Obudziłam się dzisiaj dosyć normalnie. Mam na myśli to, że obudził mnie alarm. Więc można powiedzieć, że się wyspałam.

Wstałam z łóżka i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Przetarłam oczy i postanowiłam przy okazji się rozciągnąć. Co poskutkowało kilkoma pęknięciami w kręgosłupie. Już tak mam. W sumie lubię jak mi w kościach pęka. Gorzej z innymi. Nie lubię jak oni tak 'pykają'...

Otworzyłam okno i poszłam do łazienki. Zrobiłam to, co się robi w toalecie.

Wróciwszy z łazienki, sprawdziłam godzinę i o mało co serce nie wyskoczyło mi z piersi. 6.43. Spędziłam w łazience ponad godzinę. Matko...

Czym prędzej poczesałam włosy i zbiegłam na dół. Dałam jedzonka dla zwierząt i umyłam ręce. akurat wtedy przypomniało mi się, że nie umyłam ich wczoraj. Fuuuj...

Otworzyłam lodówkę i wyjęłam masło, szynkę i ser. Zamknęłam lodówkę z większą siła niż zwykle. Musiałam tym obudzić mamę. A raczej Tito. Skąd wiem? Doskonale słyszę tego małego urwisa z mamy pokoju. Spryciarz. Pewnie zakradł się do niej.

Wyjęłam także bułkę i robiłam to wszystko z taką prędkością, że Quicksilver by mi pogratulował. Reszta poszła trochę wolniej. 

Zastanawiałam się w co ubrać, bo dzisiejsza pogoda była nieco zagadkowa. 

Z myśli wyrwała mnie moja mama.
-Denerwujesz się?-spytała zza drzwi. Spojrzałam na nią podnosząc brew-Przeprowadzką-powiedziała machając rękami i przewracając oczami. Podeszła do mnie i dała mi wielkiego przytulasa-Bardzo cię kocham
-Wiem mamo...-odpowiedziałam cicho-Wiem...-powtórzyłam. Oderwała się ode mnie i trzymając mnie za ramiona, rzekła: Nie martw się. To tylko 2 tygodnie
-Mhm...-przytaknęłam sprawdzając godzinę. Już prawie siódma.-Mamo, muszę się spieszyć-powiedziałam z lekkim grymasem
-No dobrze. Leć już do tej szkoły...-rzuciła wychodząc z mojego pokoju-A! I dzisiejsza pogoda jest jakaś dziwna, ale mam przeczucie, że będzie wietrznie. Ubierz więc coś ciepłego.-orzekła i zeszła do kuchni
-Okej...!-powiedziałam chyba sama do siebie. Podeszłam do szafy i wyjęłam ubrania. Wszystko, prawie wszystko, na czarno. Gdy już się ubrałam, sprawdziłam godzinę i nie było dobrze. 7.37.
ARGGH!

Nałożyłam plecak i wybiegłam z domu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nałożyłam plecak i wybiegłam z domu. Po angielsku. Wsiadłam na rower i pedałowałam tak, jakbym się ścigała z Toretto. 

Zajechałam pod szkołę i zaparkowałam rower w bezpiecznym miejscu. Wbiegłam do ogromnego budynku sprawdzając czas. 

Miałam jeszcze 3 minuty. Biegłam przez korytarze co jakiś czas zahaczając o kogoś plecak. Odsapnęłam trochę i weszłam do klasy razem z innymi.

Lekcje były dzisiaj bardziej na luzie. Nic nie zadane. 

No oprócz jednego. Założyć konto na Instagramie. Tylko po to, aby co jakiś czas wstawiać tak zdjęcia. Zdjęcia miejsc, tego co robimy i podobne. Chyba podejmę się tego. Ciekawa jestem tylko, czy będę miała dobre pomysły na fotografie.

My Dear Midnight...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz