Rozdział 1

1K 43 14
                                    

Każde uderzenie w worek wywoływało nowe bolesne wspomnienia, mimo to nie przestawałam uderzać, bo było to dla mnie jak narkotyk. Wspomnienia, które odzyskiwałam wydobywały spod moich przymkniętych powiek kolejne słone łzy. Czułam na sobie ciężar wszystkich żyć, które odebrałam wykonując swoje brutalne i nieludzkie misje.

"Na ziemi przede mną siedziałam skulona kobieta trzymająca w ramionach niemowlę, które krzyczało. Jego matka też krzyczała, jednak jej krzyk błagał mnie o zostawienie jej przy życiu.

-Proszę! Nie zabijaj mnie!-krzyczała przyciskając do swojej piersi dziecko.-Ja nic nie wiem!

Uniosłam przed siebie długą katanę, wokół której emanowała żywo fioletowa poświata, nadając broni jeszcze większą skuteczność. W oczach kobiety zobaczyłam odbicie swoich oczu, które były równie fioletowe jak trzymana przeze mnie broń.

-Błagam! Oszczędź mnie i moje dziecko!

Jednym sprawnym ruchem odcięłam jej głowę. Krew oblała jeszcze bardziej drące się dziecko. Schowałam miecz do pochwy i ostrożnie wyjęłam je z martwych już ramion matki.

-Cii, już wszystko dobrze-szepnęłam głaszcząc dziecko po główce.-śpij dziecino-dziecko zamknęło oczka i odpłynęła w objęcia Morfeusza, a ja w spokoju owinełam je znalezionym kocem i wyszłam z budynku, który od razu się zawalił, grzebiąc pod swoimi prochami ciało kobiety, mojego celu."

Kolejne wspomnienie i kolejne mocne uderzenie w worek, kolejną plama na moim honorze. Zabijałam bezbronne kobiety i dzieci. Zażynałam jak świnie.

-Jennifer przestań- cichy, acz stanowczy głos mojej przyjaciółki wybudził mnie z nieprzyjemnego balansu między jawą a wspomnieniem.-Uspokój się.

Spojrzałam na Peggy, która trzymała ręce na moich barkach delikatnie je ściskając. Poczułam jak całe spięcie znika z mojego ciała, a ja wtuliłam się w nią z jeszcze większym szlochem.

-Tak bardzo za nimi tęsknię...-wyszeptałam nie potrafiąc się zmusić do powiedzenia tego głośniej.-Nie potrafię bez nich normalnie funkcjonować. Mieliśmy z Jamesem plany na wspólną przyszłość...

-Spokojnie-szeptała gładząc delikatnie moje plecy. Na swoim barku czułam również jej łzy, których w mojej obecności nie musiała hamować.-Nie powinnyśmy dzisiaj o tym myśleć.

-Wiem Peggy, trzecie urodziny Tony'ego. Nie mogłabym zapomnieć-uśmiechnęłam się przez łzy, kiedy wyobraziłam sobie mojego chrześniaka.-Mam nadzieję, że młodemu spodoba się prezent, który przygotowaliśmy dla niego z Clintem.

-Och, o to się nie martw. Antony uwielbia wszystko co mu dałaś-Peggy też się uśmiechnęła, tak jak udało mi się wychwycić, wyobraziła sobie malca z uszytym przeze mnie, zabawkowym młotkiem, którym uderzał we wszytko co nawinęło mu się po drodze.

-Antony jest taki podobny do Howarda, w przyszłości będzie jego kopią. Mam nadzieję, że nie będzie takim kobieciarzem jak jego ojciec...

~~~~~~~~~~~~~~

-Ciocia Jenn!- krzyknął mały chłopiec biegnąc w moim kierunku z wyciągniętymi rączkami.

-Witaj Antony- podniosłam chłopca z ziemi i przytuliłam go.-Jak się ma mój ulubiony chrześniak?

-Jestem twoim jedynym chrześniakiem!-zaśmiał się na co pokazałam mu język, co wywołało kolejny napad śmiechu u malca. -Wie ciocia, że dostałem nowy samochodzik do zabawy? Z chęcią cioci pokaże.

Kochałam Tony'ego całym sercem. Był taki sam jak mój syn, gdy ten był w jego wieku. Tak samo energiczni i mądrzy.

-Prowadź-postawiłam chłopca na ziemi i dalej trzymając go za rękę ruszyłam z nim do jego pokoju co spotkało się ze śmiechem reszty obecnych.

~~~~~~~~~~~~~~~

Siedziałam wśród moich bliskich i patrzyłam na ich zmęczone i pomarszczone przez mijający czas twarze. Nawet mój trzydziestotrzyletni syn miał widoczne zmarszczki. Ja, mimo mojego wieku nie zmieniłam się nawet o jeden dzień odkąd "zmartwychwstałam". Podejrzewałam, że może to mieć związek z moją niedawno odkryta umiejętnością, jednak nie byłam tego do końca taka pewna.

-Jennifer, opowiedz jak minęła Ci ostatnia misja?-zagadnął siedzący obok mnie Howard z szerokim uśmiechem.-Wszysycy jesteśmy niezmiernie ciekawi.

-Ah, nic nowego. Dostaje tylko sprawy wymagające mojej wrodzonej delikatności- uśmiechnęłam się delikatnie co nie uszło uwadze pozostałych.-Niestety, jest to sprawa niezwykle tajna, dlatego nie mogę was w nią wtajemniczyć moi drodzy.

Po pomieszczeniu poniosły się pomruki niezadowolenia, z czego najgłośniejszy należał do solenizanta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Byłoby mi miło, gdybyś zostawił/a po sobie ślad ---> ⭐💬

EgzekucjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz