Rozdział 2

169 24 5
                                    

Przeciągnełam węglem po kartce. Nie zwracałam uwagi co rysuje. Od zawsze wychodziło mi to samo z siebie. Kiedy próbowałam coś od wzorować ze szczegółami nigdy mi nie wychodziło.

- Co rysujesz? - Wzdrygnełam się na głośny głos Vives przez co moja ręka poszła kawałek za daleko. Dziewczyna tylko spojrzała na to co robię. - O shit. To ja może sobie już pójdę...

Spojrzałam na rysunek i zauważyłam znajomy zarys sylwetki pewnej brunetki, a przez niego przechodziła czarna gruba linia. Wyrwałam kartkę ze szkicownika i ją zgniotłam.

- Poczekaj.- Spojrzałam na Lu i się lekko uśmiechnełam. Odłożyłam szkicownik i wstałam. - Chodź zapalić.

Podeszłam do niższej i już po chwili stałyśmy przy barierkach chroniących przed wypadnięciem paląc nasze ulubione papierosy.

- Kogo rysowałaś?- Zapytała.

- Nikogo takiego. Poznałas kogoś nowego?

- Tak. Nazywa się Dua Lipa. - Lekko się uśmiechneła.

- A cóż to za serduszka w oczach? - Zaśmiałam się i poklepałam ją po ramieniu.

- Co..? Nie! J-ja chcę ją po prostu zaliczyć. - Fukneła i zagasiła papierosa. Po chwili straciłam ją z pola widzenia.

Zaczełam przechadzać się po statku. W pewnym momencie zobaczyłam tą samą dziewczynę co jeszcze kilka godzin temu. Podeszłam do niej wolnym krokiem.

- A panienka nie powinna teraz być z tymi wszystkimi... Um... Bogaczami? - Dziewczyna szybko się obróciła i spojrzała mi w oczy.

- Nie koniecznie. Nie chce mi się siedzieć z tymi sztywniakami. A ty raczej jesteś jedną z tych ubogich?

-  Nie jestem ani bogata ani biedna. Chociaż dla ciebie pewnie i tak wychodzę na biedną. - Uśmiechnełam się. Wziełam jej rekę - Przepraszam za mojej maniery. Jestem Lauren Jauregui. - Pocałowała wierzch jej dłoni na co ona cicho zachichotała, ale szybko się opanowała.

- Karla Camila Cabello. Mów na do mnie Camila. Nie lubię pierwszego imienia.

- Dobrze więc panienko Camilo. Nie powinna już panienka wracać? - Tylo żeby nie musiała już iść. Tylko żeby nie musiała już iść.

- Karla! Gdzie jesteś!? - Usłyszałam męski głos. Po chwili pojawił się przy nas dość wysoki mężczyzna ubrany w czarny garnitur. Miał jasne oczy, a jego włosy były ulizane do tyłu. - Czyżby ta... Ta... Łajdaczka cię zaczepiała?

- Odpuść Matt. - Camila spojrzała na Matta, ale szybko wróciła spojrzeniem do mnie. - Do następnego razu Lauren.

- Do następnego razu panienko Camilo. - Dziewczyna smutno się śmiechneła i poszła za mężczyzną.

Za wysokie progi jak na twoje nogi Jauregui ~ Pomyślałam.

Oparłam się o barierki i spojrzałam w taflę wody. Ta dziewczyna jest cudowna. Gdyby Vives sobie nie poszła nie zagadała bym Camili.

- No to co? Jutro wieczorem rrrromantyczna randka z twą ukochaną? - Obruciłam się i zobaczyłam bruneta z lokami.

- Zamknij się Shawn. - Warknełam.

Chłopak tylko położył ręke na moim ramieniu.

- Ona nie jest dla ciebie. Chociaż gdybyś ją poderwała to mi może udało by się poderwać jej służącego Zayn'a.

- Najpierw poderwij Zayn'a, a ja potem poderwę Camilę.

xxx

Ja się oryginału trzymać nie będe. Hehe.

Wolicie żeby Lauren była G!P czy Normal?

~ K

Titanic CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz