1

778 58 306
                                    

Zostałem wezwany do pokoju dowodzenia z wielkim hologramem na jego środku. Chciałem jeszcze chwilę porozmawiać z komandor Tano. Ta Togrutanka była moją najlepszą przyjaciółką. Nie raz uratowała mi życie. Byłem jej nawet bardziej niż wdzięczny za wszystko co w ostatnim czasie zrobiła. Spojrzałem na niebieską poświatę przedstawiającą kanclerza. Nie wyglądał jak on. Znaczy nie do końca. Było widać jego cechy charakterystyczne jak na przykład rysy twarzy ale twarz do połowy zakrywał mu ciemny kaptur a skóra była bardziej pomarszczona, zniszczona i blada niż zwykle. Zupełnie tego nie rozumiałem. Czy Palpatine w jakiś sposób ukrywał swoją prawdziwą twarz przez tyle lat? Czy jednak może to oblężenie Mandalory trwało aż tyle czasu a ja najwyraźniej pochłonięty przez wir walki tego nie zauważyłem. Nie no to nie mógł być kanclerz! Ktoś się musiał za niego podać! Posłałem lekko zaniepokojone chociaż niesamowicie krótkie, dosłownie przelotne spojrzenie moim braciom którzy pełnili funkcję załogi. Nikt nic nie odpowiedział tylko nadal patrzyli bez wzruszenia w Palpatine'a. Mogłem się tylko domyślać że pewnie mają podobne obawy co do niego jak i ja. Hologram lekko się zatrząsł.

- Wykonać rozkaz sześćdziesiąt sześć. - powiedział niewzruszonym tonem głosu. Zobaczyłem jak prawy kącik ust ucieka mu w górę jakby chciał się wyszczerzyć do mnie i braci.

Wtem poczułem dziwny punktowy ból głowy. Zupełnie jakby ktoś wbijał mi tam cienkie wibroostrze. To nie należało do znośnych uczuć. Jakiś impuls przesłał mi do mózgu informację o rozkazie. Trwało to tak krótko że nie zdążyłem nawet się namyślić co ten rozkaz ma na celu. Zupełnie jakbym bym zaprogramowaną puszką!

- Tak jest Mistrzu. - odpowiedziałem bez namysłu. Po chwili do mnie dotarło co właśnie zrobiłem. Wydałem wyrok śmierci na Jedi. Miałem zabić Jedi! Moi bracia mieli zabić Jedi! Wszyscy! Walczyliśmy u ich boku. Oni ginęli za nas my ginęliśmy za nich. Ginęliśmy za nową, lepszą galaktykę w której nie będzie wojen, nie będzie Separatystów którzy pod przykrywką Federacji Handlowej świdrowali bezbronne światy i stawiali ich po swojej stronie. Hrabia Dooku nie żył już od jakiegoś czasu. Dowiedziałem się o tym od Ahsoki której przekazał to generał Kenobi. Anakin Skywalker zabił tego przebrzydłego starucha. Czy tak mamy się odpłacić? Zabijając generała Skywalkera? Gdybym był razem z braćmi z pięćset pierwszego legionu na pewno bym na to nie zezwolił! Tak nie robi dowódca. Poczułem kolejny impuls. Moja dłoń powędrowała do skroni jednak coś kazało mi się odwrócić. Ruszyłem z miejsca równym krokiem.

Lewa.
Lewa.
Lewa, prawa, lewa.
Zupełnie jak uczyli na szkoleniu.

To nie było dużo kroków. Dosłownie kilka. Automatyczny mechanizm drzwi rozsunął je momentalnie. Nie mogłem patrzeć na Ahsokę która nadal stała odwrócona i wpatrywała się w przestrzeń kosmiczną. Odwróciłem się. Usłyszałem jej miękki głos ale nie zwracałem uwagi na to co chciała powiedzieć. Miałem wykonać rozkaz.

Dobry żołnierz wykonuje rozkazy.

Teraz to było jasne. Cała ta akcja z Tup'em i Fives'em. Oni wiedzieli o czymś o czym my nie mieliśmy prawa się dowiedzieć. Zginęli dla dobra. Chociaż kto tu właściwie był dobry?

- Rex... - znowu usłyszałem głos dziewczyny. Oprócz tego z komunikatorów w hełmach braci rozległ się głos Palpatine'a. Oni też dostali rozkazy.

Dobry żołnierz wykonuje rozkazy.

Zacisnąłem dłonie na hełmie. Nadgarstki mi zadrżały. To tylko jeden strzał. Jeden strzał i po wszystkim. Hełm momentalnie spadł na ziemię. Usłyszałem jak Ahsoka wdycha powietrze jakby coś chciała powiedzieć. Odwróciłem się gwałtownie.

Wykonaj rozkaz sześćdziesiąt sześć.

Wyjąłem obydwa blastery z kabur. Jeden strzał. No może dwa. Zmrużyłem powieki. Bracia zrobili to samo. Wszyscy wyciągnęli swoje blaster i wymierzyli w komandor.

Śmierć kiedyś upomni się lecz teraz jestem z tobą REXSOKA One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz