#22 - Oskarżenie

87 15 17
                                    




Oficjalnie nie powiedziałam Serafinowi, że jesteśmy parą, bo nie chciałam tego nazywać związkiem. Nie byłam do końca pewna tego, co znaczyło całe to przedstawienie z domkiem na drzewie – w tamtej chwili po prostu byłam zaślepiona romantyzmem, na jaki posilił się Serafin. Nikt nigdy nie przygotował dla mnie takiej niespodzianki, więc tym bardziej buzowały mi w głowie szalone myśli niepoprawnej romantyczki. No i nie mogłam wyrzucić z głowy uczucia, które towarzyszyło mi w trakcie pocałunku.

Nie widziałam się z Serafinem, odkąd odwiózł mnie pod drzwi domu. Zanim wyszłam z samochodu, jeszcze raz mnie pocałował. Powoli, nie spieszył się, ale mimo to, gdy na moment odrywaliśmy od siebie usta, nabierał łapczywie powietrza, tak jakby zapominał, że od oddychania ma również nos. Jego oczy znów były ciemne i rozświetlały je jedynie migoczące na jednej z choinek lamki. Założył mi zbłąkany kosmyk włosów za ucho i wyszeptał ledwie dosłyszalnie:

— Dobranoc, Melanio.

Nie pamiętałam, by Serafin nazywał mnie pełnym imieniem, zawsze byłam Melcią, Kicią, Koteczkiem, Kotem. Wołał mnie też czasem po nazwisku, ale nie pamiętałam, aby kiedyś powiedział moje pełne imię.

— Dobranoc, Serafin.

Uciekłam z samochodu, czując, jak policzki płoną mi zarówno z zawstydzenia, jak i rosnącego we mnie podniecenia.

Od tamtego dnia wymienialiśmy ze sobą wiadomości i każdego wieczoru Gliński dzwonił, aby życzyć mi dobrej nocy. Po czymś takim nie byłam w stanie trzeźwo myśleć i wyobrażałam sobie naszą dwójkę w jednoznacznych sytuacjach. A kiedy choć raz przez myśl mi przeszło, że Serafin może mieć podobne myśli do moich, nie mogłam się odpędzić od wyobrażeń, jak chłopak zaspokaja swoje potrzeby – najpierw sam, a później dołączyłam do nich ja, razem ze swoimi kocimi uszami i obrożą.

W mojej głowie zaczynałam być perwersyjna tak samo jak Serafin.

Czyli właśnie tak zachowywali się nastolatkowie, którzy chcieli seksu z kimś, kto się im podoba.

Serafin czasem pytał, o czym myślę, ale bałam się mu powiedzieć, że o tym, jak mu miauczę całą noc.

Siódmego stycznia, gdy w końcu przyszło nam się wrócić do szkoły, Gliński czekał pod moim domem piętnaście minut po siódmej. Wyszłam, trzymając w rękach drugie śniadanie, które mu przygotowałam. Gdy tylko umościłam się wygodnie w fotelu pasażera i zapięłam pasy, Serafin przyciągnął mnie lekko do siebie i znowu pocałował. Poczułam, jak rumienią mi się policzki.

— Dzień dobry, Kiciu.

— Cześć, Serafin.

Coraz łatwiej mi się z nim rozmawiało. Chłopak pilnował swojego tonu głosu i nawet, kiedy powiedziałam coś, co mogłoby go potencjalnie zdenerwować, widziałam tylko, jak mocniej zaciska ręce na kierownicy. Zaczynał panować nad emocjami i byłam z tego powodu bardzo z niego dumna.

— Wiem, że nie za dobrze zaczął podrywanie cię — zaczął, gdy już zaparkował przed budynkiem naszego liceum — więc może dałabyś się zaprosić dzisiaj do kina? Myślę, że należy ci się randka z prawdziwego zdarzenia.

— Będzie mi bardzo miło. — Uśmiechnęłam się.

Razem weszliśmy do szatni i rozdzieliliśmy się na swoje klasy. Dzieciaki patrzyły na mnie podejrzliwie, a dziewczyny łypały spode łba, jakbym im zrobiła krzywdę. Szybko zmieniłam buty i zostawiłam płaszcz, a potem uciekłam.

I tu znowu Serafin okazał się myśleć, bo czekał na mnie przed schodami prowadzącymi na parter. Odprowadził mnie pod salę do matmy, powiedział coś w międzyczasie o tym, że ładnie mi w zielonym swetrze, a potem uciekł, rzucając szybkie „do zobaczenia".

Jak się później okazało, jego ucieczka była uzasadniona.

Na trzeciej lekcji, kiedy akurat mieliśmy wuef i grałyśmy z ping-ponga na korytarzu przed wejściem, bo chłopcy zajęli salę gimnastyczną w ramach zaliczenia z koszykówki, do szkoły wparowała policja.

Dwaj wysocy i szerocy w barach mężczyźni mieli na czapkach trochę śniegu. Skierowali się od razu do sekretariatu, gdzie spędzili kwadrans, po czym razem z panem Glińskim poszli na piętro. Nie musiałam długo się zastanawiać, o co chodzi, bo nie minęło pięciu minut, gdy w zasięgu mojego wzroku pojawił się skuty Serafin idący przed funkcjonariuszami. Za nim biegli koledzy z jego klasy, a także dyrektor oraz nauczycielka polskiego, której nazwiska nie kojarzyłam.

Dziewczyny, z którymi akurat ćwiczyłam, pobiegły w stronę zgromadzenia, więc podążyłam ich śladem.

— Co się dzieje? — zapytała szeptem jedna z nich.

— Serafina oskarżyli o gwałt — odpowiedział jej chłopiec z krzaczastymi brwiami.

JAKI ZNOWU GWAŁT?!

Cztery miesiące temu, po tym, jak zobaczyłam Serafina bijącego swojego rywala na kwaśne jabłko, jeszcze bym w to uwierzyła, ale dzisiaj, po miesiącu prawdziwego poznawania Glińskiego, coś mi w tej sytuacji nie grało.

Po pierwsze – w ostatnim tygodniu wiedziałam, gdzie jest i co robi w ciągu całej doby. Raczej ciężko byłoby mu krzywdzić kogokolwiek, pisząc ze mną wiadomości lub rozmawiając.

Po drugie – jakiekolwiek ślady, jakie na nim widziałam, to jest podrapane plecy, nie wyglądały jak zrobione przez kogoś, kto się bronił przed gwałtem. Raczej na takie, które ktoś zrobił z czystą premedytacją, wiedząc, że nie znikną one tak szybko, jakby się chciało.

Po trzecie – czego by o Serafinie nie powiedzieć, był na tyle rozgarnięty, że zdawał sobie sprawę z konsekwencji, które by go dopadły po zgwałceniu kogoś. Jeżeli rzeczywiście sam prowadził Trawkowy Biznes, jak go ładnie nazwałam, nie na rękę mu były przeszukania czy spędzanie czasu za kratkami. W końcu towar sam się nie wyhoduje i nie sprzeda, prawda?

Siłą dedukcji bardziej podejrzewałabym o to Adama, który mógłby chcieć zrzucić winę na Serafina z powodu prywatnych zwad czy konfliktu interesów.

Kiedy Serafin odwrócił się w moim kierunku i spojrzał na mnie przepraszająco, już wiedziałam, że z naszej randki nici.

W tamtym momencie też postanowiłam zostać detektywem diabła, bo skoro nie rozwiązałam jeszcze sprawy z trawką, mogłam zacząć nową sprawę.



Rozpoczynamy prywatne śledztwo panny M.S.

Nie taki #badboy strasznyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz