*
- Wróciłeś. - powiedział Morgrav. - Zapytałeś już Beerharta o to, o co chciałeś? Wypuścisz mnie wreszcie?
Dettlaff miał minę, jakby przygryzł coś kwaśnego. Coś w jego postawie nakazywało sądzić, że jego plan nie przebiegł tak, jak tego chciał.Zamiast tego upewnił się, że więzień jest nadal dobrze spętany przez kajdany i przeszedł się wokół niego, w leniwym spacerze.
- Nie zapytałem. Jaskier obwieścił mi, że Beerhart i Regis są niedostępni do odwołania. - odparł lakonicznie.
Darius uniósł brew.
- Co to znaczy niedostępni? Nie mogłeś po prostu pójść i zapytać? - Wampir nie rozumiał przyczyny problemu. Dla niego sprawa była prosta. Czekał już kolejną dobę na to, aż Dettlaff łaskawie go uwolni, i wcale nie chciał czekać dłużej.Dettlaff parsknął w głos i machnął ręką, bagatelizując problem.
- Chyba wiesz, co się dzieje, kiedy dwóch kochanków spotyka się po długim czasie rozłąki. Nie każ mi tego rozwlekać. - puścił mu niechętne spojrzenie. - Ty zdecydowanie powinieneś wiedzieć takie rzeczy.Morgrav uśmiechnął się kątem warg. Skoro Beerhart spotkał się w końcu z Regisem... Było wielkie prawdopodobieństwo, że prędko od niego nie wróci.
- Coś tam wiem. - przyznał uprzejmie i rzucił młodszemu wampirowi nieco inny typ spojrzenia. - Więc skoro jestem niewinny twoich oskarżeń, a twój przyjaciel nie będzie przez jakiś czas poświęcał ci uwagi, może dałbyś już spokój z tym trzymaniem mnie pod ziemią? Może byś tak uwolnił mnie z kajdan? Porozmawiamy w normalny sposób.Dettlaff posłał mu równie uprzejmy uśmiech.
- Nie. - obwieścił z dość złośliwym zadowoleniem w głosie.Morgrav zdawał się przygotowany na taką odpowiedź. Przechylił nieco głowę. Zdawał się teraz niemal proszący.
- To może chociaż dasz mi coś do ubrania? - zapytał z nadzieją.Młodszy wampir przeszedł się po pomieszczeniu i zasiadł na krześle. Zimne mury podziemi nie były zmurszałe, zdawały się sprawiać bardzo solidne wrażenie. Morgrav, nawet gdyby chciał, miałby duże problemy z uwolnieniem się. Coś jednak sprawiało, że nie chciał. Miejsce mocowania łańcuchów nie było nawet naruszone. Ani jednego odprysku, ani jednej rysy... Czarownik po prostu czekał cierpliwie, aż oprawca wypuści go z własnej woli.
- I może jeszcze do tego dywan z róż pod stopy? - zapytał cynicznie młodszy wampir. Rozbawiły go te niemądre prośby. - Po co ci ubranie, skoro i tak nie czujesz zimna?
Nekromanta miał teraz minę, jakby tłumaczył jakiemuś dziecku, jakąś bardzo prostą rzecz.
- Kwestia przyzwyczajenia. To trochę niekomfortowe, kiedy patrzy na mnie obcy mężczyzna, kiedy jestem w tak... niesprzyjającej formie. - westchnął czarownik. Zerknął na wampira z miną podkreślającą swoje niezadowolenie.- Praktycznie nagi i w dodatku brudny, chciałbym to uściślić.
Dettlaff uśmiechnął się szerzej. Kompletnie nie przejął się jego słowami. Nie widział powodu, by miał ulegać jego warunkom.
- Myślę, że róże pod stopy byłyby bardziej wykonalne. Przynajmniej komponowałyby się z resztą obrazka, który widzę. - machnął ręką, wskazując na wiszącą postać. - I nie będzie tak widać tej krwi na ziemi... - dodał, jakby z zamyśleniem, wyobrażając sobie taki widok.
Morgrav zmrużył lekko oczy. Spróbował poprawić swoją pozycję w łańcuchach, choć nie miał zbyt wiele możliwości do wyboru. Spróbował wyglądać choć trochę mniej żałośnie.
- To może kąpiel? Z płatkami róż. - Darius popatrzył Dettlaffowi w oczy i wcale nie wyglądał, jakby właśnie żartował.
Dettlaff na powrót przestał się uśmiechać. Zmarszczył brwi, kiedy absurd tej sytuacji zbił go z tropu.
- Dawno już nie obiłem ci pyska, prawda? - zapytał z poirytowaniem.Morgrav nie uciekł spojrzeniem, nie wzdrygnął się. Przygryzł lekko wargę, w bardzo świadomy, wyraźny sposób. Wiedział, że jest obserwowany.
- Skoro tak lubisz na mnie patrzeć, wyglądałbym dużo lepiej umyty. - powiedział lekkim tonem, jakby wyjaśniał mu kolejną oczywistość.
Dettlaff żachnął się, wstał szybko. Zdawał się stracić rezon. Zrobił się nagle poirytowany. Schował ręce do kieszeni. Zachowanie czarownika wcale mu się nie spodobało. Zrobił się zbyt arogancki i zbyt pewny siebie. A Dettlaf nie lubił tracić kontroli nad sytuacją.
- Nie myśl sobie za dużo, Morgrav. - wycedził, podchodząc do niego. - To nie dlatego cię tutaj trzymam.
- Tak? - głos Dariusa był teraz melodyjny i bardzo przyjemny. Puścił mu łagodne spojrzenie, bez grama obaw. - Zaczynam jakoś w to powątpiewać.
Mierzyli się spojrzeniami, z bardzo, bardzo bliska. Morgrav nie dość, że był nieprzejęty wściekłością Dettlaffa, to jeszcze w jakiś sposób zdawał się nią urzeczony, a nawet wręcz zafascynowany.
Dettlaff zdenerwował się jeszcze bardziej. Dał się poprowadzić instynktowi. Chwycił nagle czarownika za gardło, próbując wymusić na nim kapitulację. Próbował go zastraszyć, tak, jak wcześniej. Przywrócić niepewność na jego twarzy. Zacisnął palce, z coraz większą siłą, z twarzą, zdawało się, pozbawioną emocji.
Darius jednak, zamiast strachu i kapitulacji, westchnął miękko, w sposób, który jednoznacznie można było odebrać jako... erotyczny. Zerkał na niego spod przymrużonych powiek i odchylił odrobinę głowę, dając mu większy dostęp do swojej szyi, do podduszania go. Igrał z nim.
Dettlaff puścił go momentalnie, jak gdyby poparzony. Warknął pod nosem przekleństwo; kopnął w złości pobliskie krzesło i zwrócił się ku wyjściu, nie oglądając się za siebie. To była już zdecydowana przesada.
Morgrav powiódł za nim spojrzeniem. Przygryzł wargę, rozogniony nagle tamtą bliskością. Zamiast strachu, poczuł podniecenie. Było jasnym dla ich obu, że agresja Dettlaffa działa na niego jedynie w pobudzający sposób. Młodszy wampir musiał to dostrzec, inaczej nie odskoczyłby jak poparzony. Zresztą, nie było to wcale trudne. Męskość wampira mocno odznaczała się na strzępach popalonego materiału, który wisiał mu na biodrach.
Darius zaczynał być szczerze zainteresowany tym dalszym przesłuchaniem.
*
CZYTASZ
Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)
FanficTrzy rożne wątki romansowe; Regisa, Dettlaffa oraz Geralta z Jaskrem. /Regis, wampir wyższy, nie lubił mówić o swojej przeszłości. Znalazł się jednak ktoś, kto pociągnął go za język... Może nawet zbyt dosłownie. Choć stronił od ludzkiej krwi, krwią...