- Itachi, dzięki Bogu już jesteś. - Deidara wyglądał na bardzo zmartwionego. - Błagam, może ty przemówisz mu do rozsądku. Ja nic z tego nie rozumiem.
- Kotek, spokojnie. - Itachi przytulił go do siebie. Już dawno nie widział swojego chłopaka tak roztrzęsionego. Musiało być naprawdę źle. - Powiedź jeszcze raz, co takiego się stało.
Itachi dobrze znał Deidarę, w końcu przeżyli razem szmat czasu i wiedział, że wcale nie tak łatwo doprowadzić go do takiego stanu. Kiedy rozmawiali przez telefon, miał wrażenie, że Dei jest na skraju histerii, co naprawdę nie było w jego stylu.
- Sasuke... - Deidara zaczął, wtulając się mocniej, jakby szukając u niego siły, jednak niedane mu było powiedzieć choćby jednego słowa więcej.
- TY! - Sasuke z hukiem otworzył drzwi swojego pokoju. - TO YSTKO OJA INA! - wysyczał, a w zasadzie wybełkotał w stronę brata, wskazując na niego ręką, w której trzymał niemal już pustą butelkę sake.
Chciał postąpić o krok, ale zaplątał się we własne nogi i runął jak długi. Butelka potoczyła się wprost pod nogi Itachiego, który stał oniemiały. Już dawno nie widział brata w takim stanie. Ostatnim razem... Nie! Wyrzucił z głowy to wspomnienie nim na dobre się zmaterializowało, jednak nie wróżyło to nic dobrego i jedyne co przychodziło mu do głowy...
- Pokłócił się z Naruko? - pytanie skierował do Deidary w nadziei, że ten będzie coś wiedział, ale partner tylko wzruszył ramionami.
Odkąd Sasuke zaczął spotykać się z Naruko, widać było, że jest szczęśliwy. Itachi łapał go na tym, że uśmiechał się, kiedy tylko padło jej imię. Sasuke robił to nieświadomie, ale aż miło było patrzeć, jak promieniał, kiedy szykował się na ich kolejne spotkanie. Jak jego oczy błyszczały, kiedy wracał do domu. Itachi nigdy wcześniej nie widział w nim tyle pozytywnych emocji, już nawet się bał, że Sasuke zakopał je tak głęboko pod warstwę chłodu i cynizmu, że nikt nie zdoła wyciągnąć ich na światło dzienne. Naruko wniosła w życie jego braciszka powiew świeżości, radości i szczęścia. On sam już pozwolił sobie na nieśmiałą nadzieję, że będzie mógł przestać się martwić, iż Sasuke do reszty zgorzknieje i całe życie spędzi w samotności, zabawiając się tylko od czasu do czasu z jakimiś podejrzanymi panienkami. Dlatego, widząc go teraz w takim stanie, to było pierwsze, co przyszło mu do głowy.
- Nie wypowiadaj tego imienia... - dobiegło ich z podłogi, a w sadzie brzmiało to bardziej jak "ni ypoiadaj ego menia". Ciężko było zrozumieć, co mówił Sasuke i to nie tylko dlatego, że był kompletnie zalany, ale również dlatego, że już od dłuższej chwili wciskał twarz w podłogę.
Itachi przytulił Deidare, ucałował go w skroń i ruszył dzielnie na pomoc Sasuke. W końcu nie ma takich problemów, których nie dałoby się rozwiązać.
Nie?
- Sasuke chodź... - zaczął, starając się go podnieść z podłogi. - Wyśpisz się, wytrzeźwiejesz i znajdziemy sposób jak przeprosić twoją damę serca. Przecież chyba nie zrobiłeś nic nad wyraz głupiego, co?
Sasuke nie należał do ułomków a teraz, kiedy był niemal bezwładny, zdawało się, że waży tonę. Itachi złapał go pod pachy i spróbował jeszcze raz.
- Ni otykaj nie! - szarpnął się. - Ni awidze ie! To ystko oja ina! - mamrotał, starając się go odepchnąć, ale z braku kontroli nad swoimi ruchami wyglądało to, jakby odganiał się od Itachiego jak od natrętnej muchy.
- Sasuke, nie ma błędów, których nie da się naprawić. Zobaczysz, Naruko w końcu ci wybaczy. - Itachi się nie poddawał. Głęboko wierzył w słuszność swoich słów. Znał Sasuke i wiedział, iż mógł zrobić coś naprawdę durnego i dziewczyna mogła się nieźle wkurzyć, ale też Sasuke miał swoje zalety i jeśli łączy ich prawdziwa miłość, to w końcu się pogodzą. Przecież miłość jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu.
Prawda?
- Jej nie ma! - Sasuke jakby na chwilę oprzytomniał. Spojrzał mu prosto w oczy i powiedział bardzo wyraźnie. - Moja Naruko nie istnieje! Rozumiesz?! - po czym znów wrócił do pijackiego mamrotania. - To ystko oja ina!
- Co?! - Itachi przez chwilę zamarł z przerażenia. - Nie, to na pewno nie o to chodzi. - otrząsnął się szybko z głupich myśli i po raz kolejny chwycił brata. - Najpierw położę cię do łóżka i pozwolę wytrzeźwieć. Później zajmiemy się resztą i przekonasz się, że w końcu wszystko się ułoży i będziesz szczęśliwy z Naruko. Sprawicie sobie gromadkę dzieciaków. Będziecie mieli psa albo kota. Zamieszkacie razem w tym domu a ja i Dei będziemy do was wpadać i rozpieszczać wasze słodkie maluchy. Wszystko będzie dobrze. Musi być. Musi... - kontynuował swój monolog ciągnąć brata jak kukłę.
Kiedy w końcu udało mu się go położyć na łóżku, Sasuke już chrapał. Itachi przykrył go kołdrą i pocałował w skroń, jak dawniej, kiedy Sasuke dręczyły koszmary. Patrzył przez chwilę na zaczerwienioną od alkoholu twarz brata. Naprawdę chciał, aby i on zaznał w swoim życiu szczęścia, tak jak on znalazł swoje przy boku Deidary. Miłość jest czymś najpiękniejszym i najwspanialszym czego człowiek może doznać w swoim życiu. Przecież Sasuke zasługuje na to, tak samo, jak każdy człowiek na świecie, a Naruko jest w stanie mu to dać. Widział to wyraźnie. Wystarczy tylko trochę cierpliwości. Chyba że słowa Sasuke znaczyły to o czym pomyślał. W takim przypadku czeka ich bardzo ciężki czas.
- I jak z nim? - Deidara stał trzymając w dłoniach kubek z parującą kawą.
- Będzie dobrze - Itachi uśmiechnął się nieznacznie. Nie chciał teraz roztrząsać swoich złych przeczuć. Najpierw musi wszystko sprawdzić. - Tylko trzeba będzie uzupełnić zapas sake - skrzywił się trzymając w dłoniach puste butelki po trunku. - Cholera, wychlał nawet moją sake na specjalne okazje. Wybacz Kotek, to był prezent od ciebie a on...
- Daj spokój, to tylko sake. Lepiej powiedz co o tym wszystkim myślisz.
- Na razie nic nie myślę i tobie też radzę o tym nie myśleć. Wiesz jak to jest z zakochanymi. Czasem się kłócą a później godzą. Wszystko się ułoży. W końcu to pierwszy poważny związek młodego. Mogą zdarzyć się błędy. Pamiętasz jak to było z nami?
Deidara przytaknął rumieniąc się na samą myśl. Itachi potrafi go wkurzyć go granic możliwości, aby w następnej chwili rozpalić zupełnie inne uczucia. Trzeba było przyznać, że bracia Uchiha mają w sobie coś, czemu nie da się oprzeć.
- Słuchaj Kotek. Ja muszę jeszcze coś załatwić. Sasuke pewnie będzie teraz już grzecznie spać, postaw mu tylko butelkę wody przy łóżku i może miska też nie zawadzi, tak na wszelki wypadek. Postaram się wrócić jak najszybciej, ale jakby coś się działo zadzwoń. Wrócę natychmiast.
- Chyba nie zamierzasz jechać do niej? - Deidara taksował go uważnie.
- Nie, no skąd przyszło ci coś takiego do głowy! - Itachi zaśmiał się nerwowo. - Muszę spotkać się z Obito, to wszystko.
Itachi wyleciał jak poparzony. Jeszcze chwila pod czujnym okiem Deidary i wyśpiewałby cały swój plan. Przecież nie może tego tak zostawić. Szczęście Sasuke jest najważniejsze.
- Obito, spotkajmy się pod barem Kyuubi - rzucił w słuchawkę, wyprowadzając auto z podjazdu. - Będę tam za dziesięć minut. Musisz mi pomóc.
CZYTASZ
What She's got? (SasuNaru)
Fiksi Penggemar"Życie jest pełne niespodzianek a Ty jesteś jedną z nich." Okładka wykonana przez 001michan Dziękuję Kochana :)