Jako dziewczynka miałam niezbyt dobre dzieciństwo. To wszystko przez państwo w jakim obecnie żyję – Wimalorie. Z rodziną wiązaliśmy ledwo koniec z końcem, jednak wszystko się popsuło gdy mój ojciec został wrobiony w manifest przeciw władzy.
Pamiętam to jak dziś, choć byłam bardzo mała, siedzieliśmy spokojnie przy stole, aż nagle nieźle uzbrojona policja z zamaskowanymi twarzami wparowała do naszego domu, tak jakbyśmy byli groźnymi przestępcami.
Matka zamarła, ja nie wiedziałam co się dzieje. Rzucili mojego tatę o podłogę i skuli go w kajdanki. Jeden z wielu funkcjonariuszy położył jakiś papier na stole, był to chyba natychmiastowy nakaz aresztowania wydany przez głównego naczelnego państwa – Graciana Zaragoze. Nim zdążyłam ostatni raz spojrzeć w oczy mojego ojca, wyprowadzili go.
Mama podbiegła do mnie, wyjęła mnie z krzesełka i przytuliła. Od tamtej pory wiele się zmieniło, mogłyśmy liczyć tylko same na siebie. Po całej sytuacji musiałyśmy sprzedać dom i wprowadzić się do dwupokojowego małego mieszkanka, które znajdowało się w najgorszej okolicy miasta.
Z czasem nie wystarczało nam na jedzenie, ponieważ trzeba było płacić za rachunki. Matka nie miała zawodu – moich dziadków nie było stać na jej dobre wykształcenie, gdyż cały swój majątek wydali na edukacje wujka Leonarda. Został prokuratorem. Z biegiem lat odciął się od rodziny widziałam go ostatni raz parę dni przed zabraniem ojca. Z tego co wiem poznał wyrachowaną dziewczynę, z którą później się ożenił.
Pewnie przez nią musiał się tak zmienić. Babcia i dziadek wspierali nas jakiś czas lecz musiało się stać coś poważnego, przestali nas odwiedzać, a później nam pomagać. Cztery lata po tym zdarzeniu matka nawiązała kontakt z Felipe, dawnym znajomym. Musieli się spotkać przypadkowo gdzieś na mieście. Coś pomiędzy nimi zaiskrzyło.
Zaczęli chodzić na randki. Kiedy Felipe, odwiedził nas po raz pierwszy ciężko mi było źle o nim myśleć. Jego blond włosy i szeroki uśmiech zrobiły na mnie dobre wrażenie.
Siedziałam na dywanie i bawiłam się zabawkami, aż podszedł do mnie i podał mi swoją ogromną dłoń. Jego niebieskie oczy iskrzyły odbijając promienie zachodzącego słońca. Julieta Reyes, odezwałam się rzucając na niego niepewne spojrzenie. Wciąż nie potrafiłam przestać myśleć o tacie, bardzo za nim tęskniłam.
Było mi strasznie przykro patrzeć jak miłość Felipe i mojej mamy rośnie, byli razem szczęśliwi. Z biegiem lat, małżeństwo moich rodziców zostało ze względów prawnych unieważnione, a krótko po tym Felipe oświadczył się mojej matce. Wzięli cichy ślub, tak aby nie było o nich głośno. Nie chciałam się przeprowadzać do domu Felipe, miałam czternaście lat i bardzo się zżyłam z naszym skromnym mieszkaniem.
Po ciężkich próbach i godzinach rozmów udało im się mnie przekonać, jednakże nadal zostałam niezbyt chętna. Fel miał piękny ogromny dom, zdziwiłam się jak go ujrzałam. Szłam przez wydeptaną ścieżkę, wokół było wiele kwiatów, a matka dumna szła za mną. Weszłyśmy przez wielkie drzwi.
Byłam tak oślepiona wyglądem tego budynku z wewnątrz, że rodzicielka nie mogła przestać się śmiać. Miałam swój własny pokój w którym absolutnie nie brakowało niczego. Chyba każda dziewczyna w moim wieku o takim marzyła. Przestałam chodzić do publicznej szkoły, od tamtego momentu uczęszczałam na lekcje do prywatnej szkoły.
Zdobyłam nowych znajomych, a o starych zapomniałam. Nie wszystko toczyło się tak jak powinno. Pewnego dnia po powrocie ze szkoły zauważyłam list, którego adresatem był Juan Seaucedo – sędzia. Dobrze wiedząc, że nie powinnam go otwierać i tak to zrobiłam. Weszłam do domu, by przywitać się z panią Marasol, opiekunką i sprzątaczką.
Często pilnowała mnie pod nieobecność mamy i Felipe, który stał się moim opiekunem prawnym. Krzyknęłam, że jestem już w domu, tak aby pani Marsol mnie dobrze usłyszała, i pobiegłam do swojego pokoju, z nadzieją, że mnie nie zobaczyła z listem. Nie miałam do niej zaufania, mogłaby powiedzieć Felipe, że trzymałam jakiś list. Skoczyłam na łóżko, na którym leżał ogromny sztos poduszek. Zaczęłam czytać otwarty już list.
Byłam przerażona, ponieważ okazało się, że mój ojciec chciał się zobaczyć ze mną od wielu lat, jednak matka mu na to nie pozwalała. Ona wiedziała, że za nim tęskniłam i mimo to nic nawet mi nie powiedziała. Byłam zbulwersowana, zaczęłam krzyczeć tak głośno na ile pozwalało mi na to gardło. Minęło dziesięć sekund, a pani Marsol już stała przed drzwiami mojego pokoju, przekonana, że coś sobie zrobiłam.
Próbowała mnie uspokoić. Na próżno. Siedziałam trzy godziny roztrzęsiona i zrozpaczona nim przyjechała moja rodzicielka. Pani Marsol wytłumaczyła jej co się stało, ale nie wiedziała, że otworzyłam list od Seaucedo. Zawołała mnie, abym zeszła na dół do salonu. Wzięłam dokument w ręce i rozgniewana pobiegłam.
Pani Marsol wyszła z domu więc zostałyśmy tylko we dwie. Pokazałam jej co przeczytałam. Matka zaczęła się tłumaczyć, że chciała żebym zapomniała o ojcu. Wtedy ja wykrzyczałam jej, że może zapomnieć o mnie. Wybiegłam z domu. Matka pewnie myślała, że po chwili wrócę, jednak w tym bardzo się myliła. Pamiętałam, gdzie mieszkają dziadkowie. Szłam sama, z pewnością że na pewno do nich trafię. Zaczęło się ściemniać, strasznie się bałam.
Nigdy nie wychodziłam sama po ciemku. Cały czas czułam jakby ktoś mnie obserwował. Po dwóch godzinach dłuższej przechadzki dotarłam do bloku, gdzie mieszkali. Osiedle prawie w ogóle się nie zmieniło od tamtych czasów. Weszłam do środka bloku i zapukałam w ich drzwi. W progu ukazała mi się babcia, nieco się zmieniła ale kolor włosów nadal pozostał jej taki sam. Myślała, że jestem złodziejką. Długo zajęło mi tłumaczenie, że nie.
Kiedy dotarło do niej kim naprawdę jestem, uściskała mnie z całych swoich sił. Zawołała dziadka, a ten nie mógł uwierzyć, że mnie widzi. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na starej kanapie. Rozmawialiśmy do późnych godzin, opowiedziałam im o Felipe i matce. Ich stare pomarszczone twarze wyglądały jakby ujrzały duchy.
Starzy dobrze wiedzieli o co chodzi. Byli zdruzgotani. Prawie nic nie mówili. Ostatnie słowa dziadka tego wieczoru zapadły mi wyjątkowo w głowie. ,, Musisz wyjechać do wujka Leonarda, natychmiast". Babcia coś tam w kółko powtarzała, że nie mamy czasu.
Nie wiedziałam o co chodzi. Dziadek otworzył starą skrzypiącą komodę i wyjął klucze z samochodu, złapał mnie za rękę i kazał się pożegnać z babcią. Wsiedliśmy do samochodu, była grubo po północy. Pod presją zasnęłam.
Obudziłam się w pomieszczeniu, które wyglądało na biuro. Ściany były oblepione ciemnymi kawałkami drewna. Na regałach stała duża ilość książek, a na biurku stos jakiś papierów. Do pokoju wszedł wysoki ciemnooki brunet z nierozczesaną czupryną trzymając w ręku kubek z kawą. Podszedł bliżej i usiadł obok mnie.
Pewnie mnie już nie pamiętasz, zresztą co się dziwić, jestem twoim wujkiem - uśmiechnął się miło – dziadek cie tu przywiózł nad ranem, byłaś nieźle śpiąca, dlatego położyłem cię tutaj. Będziesz musiała u mnie zamieszkać na jakiś czas. - Położył prawą ręku na mój bark.
Nie zapomniałam o tym, że mam wujka - skinęłam głową – chciałabym wiedzieć co się stało, czemu muszę u ciebie zostać ?
-W pewnym czasie się dowiesz Juliet, ale tak jak wspomniałem musisz zostać tu na jakiś czas, mam córkę Valentine i syna Marco. Tina jest dwa lata młodsza od ciebie, myślę, że się dogadacie, Marco jest nieco młodszy. W razie czego pamiętaj, że możesz liczyć na mnie i moją żonę.
CZYTASZ
Away from stars
Teen FictionJuliet od początku swojego życia miała ciężkie dzieciństwo. W tragiczny sposób straciła ojca, który został aresztowany, a w późniejszym czasie także matkę. Po latach próbuje dociec się prawdy o jej rodzinie, jednak są ludzie, którzy za wszelką cenę...