XIV

720 43 9
                                    


Obudziłam się pierwsza, ponieważ czarne włosy Carla łaskotały mnie w nosa. Uszczypnęłam go więc w rękę, a po chwili zerwał się jak oparzony, patrząc na mnie pretensjonalnie.
- Piękny poranek, prawda? - zaśmiałam się złośliwie.
- Jest dopiero szósta, czyli mamy jeszcze noc.. - mruknął, zaspany. Po chwili spojrzał na mnie z lekka i dalej poszedł spać.
- Żartujesz sobie? Mam wiele roboty, dla mnie to i tak późno! - fuknęłam. - Najpierw zjem, sprawdzę wiadomości, przejrzę wszystkie zebrane dotąd informacje o mojej mamie, pójdę pobiegać, kupię sobie nowy telefon, potem wrócę, wezmę prysznic, przebiorę się, pójdę na spotkanie z Royce'm, jeszcze raz przejrz.. - zatknął mi usta i gwałtownie naparł na mnie swoim ciałem.
- Z kim masz spotkanie? - popatrzył przenikliwie w moje oczy.
- Eee, Royce'm? - kiwnęłam głową, a ten wzrokiem odszukał w pomieszczeniu marynarkę, którą wczoraj tu wniosłam.
- Spotkałaś się z nim wczoraj? - mruknął. - Kto to jest? Jak wygląda? Skąd go z nasz? Po co chcesz się z nim spotkać? - usiadł po turecku na łóżku i zaczął zadawać ciąg pytań, głosem urzekająco podobnym do mojej matki. Gdyby nie był facetem, pomyślałabym, że to ona.
- Pomógł mi i CoCo z hotelem, jakiś czas temu. Wczoraj poszłam na plażę, a jako iż też tam był, ponownie zaoferował pomoc. Bardzo fajny i uprzejmy facet, powiedział, że sprawdzi czy moja mama nie kupowała u niego sukni ślubnej, w końcu zmieniła nazwisko, to mogłoby coś znaczyć. - zaśmiałam się. - Nie patrz tak na mnie, jest przystojny.
- Bardziej, niż ja? - uniósł brew do góry.
- Noo, gdyby się tak zastanowić.. - mruknęłam złośliwie, a on zaczął mnie łaskotać. Szkoda, że sam nie miał tej wady. Ach.
- Powiadasz? A czym mu się odwdzięczysz za pomoc? - zamrugał kilkarotnie oczami.
- Obiecałam iść z nim na kolację do jakiejś restauracji. - wzruszyłam ramionami, gdy zaprzestał tortur.
- I tyle? - zaśmiał się złośliwie.
- No wiesz, nie wszyscy oczekują seksu za pomoc. - stuknęłam go palcem w klatę, a on ponownie zaczął mnie łaskotać.
- Po pierwsze to nie było w ramach rekompensaty, a po drugie uwierz mi, że jeśli pójdziesz na tę kolację, to ten gościu zaproponuje ci seks, czy chcesz, czy nie. - oznajmił twardo.
- No, w sumie to tylko seks. - zaczęłam się śmiać, a on popatrzył na mnie poważnie i gwałtownie odwrócił się na drugi bok, zakrywając po uszy kołdrą. - Ej, co jest, panie idealny?
- Spierdalaj. - mruknął cicho, a ja zaczęłam się śmiać.
- Nie mów, że będziesz o mnie zazdrosny. Sam wiesz, że jesteśmy wrogami. - podrapałam go po plecach. - Wczoraj coś w nas wstąpiło i ciężko to wytłumaczyć.
- Czyli żałujesz? - popatrzył na mnie z wyrzutem. - Nie podobało ci się?
- Nie, nie w tym rzecz. - podrapałam się po głowie. - Ale sądziłam, że ty nie będziesz chciał się zaangażować w coś więcej.
- Kto powiedział, że chcę? - zapytał, jak zwykle pewnym siebie głosem.
- No właśnie. Kto.. - wywróciłam oczami, powoli wstając.

- Wiesz, ja chyba już nic nie rozumiem. - rozłożył ręce. - Najpierw mówisz, że to tylko seks, a potem narzekasz, że nie chcę się angażować w związek. Kto zrozumie kobietę.. - stuknął się w czoło i wtopił w poduszkę.
- Ugh. - warknęłam. - Powiedziałam, że "to tylko seks" jako żart, geniuszu! Nie wiem tak właściwie, czemu wpuściłam cię do swojego łóżka, skoro ja nawet ciebie nie lubię. Poza tym dla mnie związek jest naprawdę ważny i ja czasem potrzebuje czułości, mimo że to do mnie nie podobne. - skrzyżowałam ręce. - Ale na ciebie nie ma co liczyć, więc dlatego tak powiedziałam.
- Teraz już kompletnie nie ogarniam. - zmarszczył brwi, a ja odwróciłam się do niego plecami, aby założyć stanik. - Mówisz o związku, skoro mnie nie lubisz.
- Tak i żałuję, że przespałam się z takim półgłówkiem jak ty. - powiedziałam mu prosto w twarz i zakładając na tyłek majtki, pomaszerowałam do łazienki.
- Jak co, to roooo...ooo Ivy! - usłyszałam za plecami głos Percy'ego, który bezczelnie gapił się na mój tyłek, przez co zapomniał dokończyć zdania.
- Co "roo"? - uniosłam brew ku górze.
- Roobić będę śniadanie. - zaśmiał się, wciąż patrząc gdzie nie trzeba. Ech, ten debil miał jednak rację. Wszyscy tacy sami.
- Zrób mi omlet. - uśmiechnęłam się lekko i weszłam do łazienki, aby nie widzieć jego ściekającej z gęby śliny. Ogarnęłam się trochę i zaszłam do pokoju po spodenki i obcisły top, wszystko w czarnym kolorze. Na czubku głowy związałam z włosów koczka i przez cały czas starałam się ignorować spojrzenie Carlosa.
- Ivy.. - mruknął, gdy zaczęłam wychodzić.
- Czego? - spojrzałam na niego, wciąż zła.
- To nie jest tak, że zależy mi tylko na seksie, ja jestem po pr..
- Błagam cię, nawet nie wiem jak mogłam wyobrazić sobie ciebie jako chłopaka. Naprawdę, potwierdziłeś swoją teorię. Potrafisz wykorzystać wszystkie laski, bo jesteś pieprzonym bogiem seksu, tak. - uniosłam ręce do góry. - A ja dostrzegłam, że naprawdę cię nie cierpię. - podsumowałam i zamknęłam za sobą drzwi. Po chwili zbiegłam na dół z addidasami w rękach i ucieszyłam się, że Percy pozbierał papiery ze schodów i zostawił je na stole.
- Co to miało znaczyć? - skinął na dokumenty ze śmiechem.
- Mała bitwa. - wzruszyłam ramionami. - Z dodatkiem lenistwa.
- Świetnie. - stał przy kuchni. - Na sportowo?
- Idę pobiegać. - zaśmiałam się. - Poza tym muszę sobie kupić nowy telefon. Nie macie przypadkiem zbyt dużo forsy? - popatrzyłam na niego maślanymi oczkami.
- Następnym razem okradasz bank razem z nami. - rzucił mi na stół czarny, skórzany portfel z kilkoma kartami kredytowymi. - Wybierz sobie.
- Wow.. - skomentowałam, widząc ich ilość. - Mogę tę? - pokazałam na niebieską tabliczkę, która pasowała pod mój kolor oczu.
- Masz nosa. - zaśmiał się, chowając resztę. - Jedna z najlepszych.

Game with badboys ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz