28 - Dokumenty

124 13 2
                                    

Spojrzałam w stronę okna. Zasłony były odsłonięte, a do pomieszczenia wpadały szerokie strugi światła. Siedziałam na łóżku ubrana w dres i nie robiłam nic. Dosłownie nic. Wpadł mi do głowy pomysł wyciągnięcia Jimina na krótki bieg po lesie, obok którego znajdował się dom BTS, ale zaraz wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Jimin i Yoongi od rana zajęci byli przygotowywaniem broni, a moja noga nie była jeszcze na tyle zagojona, bym mogła biegać jak dzika po lesie.
Zeszłam z łóżka i podeszłam do mojej torby, która leżała na podłodze pod ścianą. Ubrania, które zdążyłam wrzucić do niej, gdy uciekałam już dawno znajdowały się w szafie po drugiej stronie pokoju. Podobnie do broni, którą obiecał przechować w bezpiecznym miejscu Yoongi. Wyjęłam z torby moje dokumenty, które te pamiętnego dnia odkrył Jungkook i Yoongi.
Wzięłam papiery do ręki i znów usiadłam na łóżku. Obróciłam w palcach swój identyfikator.
- Lee Lisa - przeczytałam cicho - Agentka specjalna, oddział numer dwa - uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie moment, gdy wręczali mi mój identyfikator.

- Osoba, której nazwisko zostanie wyczytane, zobowiązana jest do wystąpienia przed szereg - powiedział nośnym głosem mężczyzna w granatowym garniturze biorąc do ręki kartkę z naszymi nazwiskami.
Byłam ubrana w długie, czarne przepisowe spodnie i ciemnozielony t-shirt. Ciasno spięte w kucyka włosy uciskały mi głowę, ale wtedy to się dla mnie nie liczyło. Ważne było to, by znaleźć się w jak najlepszym oddziale na jak najwyższej pozycji.
- Choi Minjin! - przeczytał mężczyzna, a przed szereg młodych agentów wystąpił wysoki brunet. Mężczyzna podszedł do niego i wręczył mu kawałek plastiku, o którym tak bardzo marzyłam.
- Min Hanako! - przeczytał mężczyzna, a z szeregu wystąpił kolejny chłopak.
- Sa Sanji!
- Kim Mina!
- Hwang Yankji!
Wzięłam głęboki oddech. Nie mogłam się doczekać, gdy wreszcie zostanę wyczytana. Dostanie własnego identyfikatora było w organizacji czymś w rodzaju aktu urodzenia - bez tego nie istniejesz, a już na pewno nie w oczach starszych agentów, co dla mnie bardzo się liczyło.
- Lee Lisa ! - przeczytał mężczyzna, a ja słysząc moje nazwisko szybko wystąpiłam przed szereg. Mężczyzna podszedł do m nie i podał mi mój identyfikator.
Lee Lisa
Agentka specjalna
Oddział numer dwa

Uśmiechnęłam się to wspomnienie. Mimo, że do WOOSA jestem nastawiona, jak do najgorszego wroga, to niektóre wspomnienia z czasów bycia agentką wspominam bardzo dobrze.
Odwróciłam identyfikator na drugą stronę i przejechałam palcem po kodzie kreskowym. Na nim zapisane były wszystkie moje dane. Z tego, co było mi wiadomo, jako datę urodzin wpisany miałam 12 czerwca 1999 rok, czyli dzień, w którym zostałam znaleziona sama przy drodze.
Usłyszałam dźwięk kroków. Ktoś przeszedł przez korytarz i zatrzymał się za drzwiami mojego pokoju. Przez chwilę nic nie słyszałam, jakby ktoś wahał się - czy zapukać, czy nie. Po chwili znów usłyszałam kroki, czyli ten ktoś sobie poszedł.
Westchnęłam głośno i wzięłam do ręki drugi dokument. To był mój paszport. Agencja załatwiła mi go, gdy dwa lata temu miałam misję w Hiszpanii. Miałam wtedy razem z Garedem udawać młode małżeństwo w trakcie swoje miesiąca miodowego i zdobyć cenne dane o kilku politykach z wybranego przez organizację hotelu.
Skrzywiłam się na wspomnienie chłopaka. Zranił mnie i okłamał. Później nawet próbował mnie zabić - dwa razy. Ile jeszcze razy spróbuje to zrobić? Mógł mnie przecież zaatakować w każdej chwili. Zaczęłam się zastanawiać, czy podczas napadu na WOOSA natkniemy się na niego gdzieś w środku budynku. Mimo zmiany fryzury i mojego ogólnego wizerunku na pewno od razu by mnie rozpoznał.
Położyłam się na łóżku odkładając dokumenty na bok. Mój wzrok umiejscowił się na suficie, a moje myśli wirowały wokół organizacji. Czemu aż tak bardzo zależało im, żeby mieć mnie z powrotem? Uciekłam im, mogłam już przekazać dowody i zeznania najróżniejszym służbą, a ich jakby to nie obchodziło. Jakby chodziło im bardziej o moją osobę niż o pewność, że nikomu nic nie powiem.
Jeśli chodziło im o mnie, to dlaczego na początku chcieli mnie zabić? Chcieli tylko moje martwe ciało? Biorąc po uwagę wszystkie rzeczy, które wiedziałam o organizacji mogłam spodziewać się wszystkiego, ale te myśli nie dawały mi spokoju.
Usłyszałam nagłe pukanie do drzwi mojego pokoju, co sprawiło, że natychmiast poderwałam się z łóżka.
- Tak? - spytałam wstając. Powoli podeszłam do drzwi i pociągnęłam z klamkę. Otworzyłam je.
- Cześć - powiedział Jin witając mnie krótkim uśmiechem.
- Hej, wejdź - przywitałam go odsuwając się od drzwi tak, aby mężczyzna mógł wejść do pomieszczenia - Coś się stało? Jesteś jakiś niewyraźny?
- Głowa trochę mnie boli - odparł chłopak siadając na moim łóżku - To od stresu.
- Czym się stresujesz? - spytała siadając obok niego. Odkąd byłam u nich w domu, Jin zawsze stał po mojej stronie i był tuż obok by mnie pocieszyć. Teraz ja chciałam zrobić to samo dla niego.
Zauważyłam, że chłopak waha się.
- Widzisz - zaczął Jin - Zawsze próbujemy sprawiać wrażenie ludzi gotowych na wszystko, takich, którzy dokładnie wiedzą co robią. Nie zawsze jednak tak jest. Wczoraj, gdy siedzieliśmy przed gabinetem Namjoona, wszyscy staraliśmy się zachować kamienne twarze.
- Co chcesz przez to powiedzieć, Jin? - spytałam marszcząc brwi.
- Chcę, żebyś nie miała nas za potworów, którzy chcą tylko zabijać i obrabiać - wyrzucił z siebie chłopak - Każdy z nas wiele przeszedł i...
- Jin - przerwałam chłopakowi kładąc swoją dłoń na jego ramieniu - Nie musisz mi tego mówić, jeżeli nie chcesz. Póki wy, nie uważanie mnie za potwora, ja nie myślę tak o was. To ja mieszkam pod waszym dachem, to chowacie mnie przed organizacją i to wy we mnie wierzycie. Czemu nie miałabym wam się odwdzięczyć tym samym?
Chłopak posłał mi krótki uśmiech, a ja niewiele myśląc przytuliłam go mocno. Zszokowany na początku nie poruszył się, lecz po chwili także objął mnie mocno.

- Gared? - spytałam wchodząc do przeszklonego biura. Tego wieczora miałam nadzieję, że Gared wybierze się ze mną na patrol po podziemiu, ponieważ ja bardzo nie lubiłam robić tego sama. Samo podziemie i tak już mnie przerażało, w końcu więzienia nie należą do przyjaznych miejsc.
- Tak? - spytał blondwłosy chłopak wychylając się zza komputera - Pracuję, coś ważnego?
- Nie - odpowiedziałam rozczarowana brakiem zainteresowania z jego strony - Miałam nadzieję, że pójdziesz ze mną na patrol.
- Nie możesz pójść sama? - spytał chłopak wracając wzrokiem do swojego komputera - Moja kolej była wczoraj.
- Ale nie chcę tam iść sama, Gared - powiedziałam podchodząc bliżej chłopaka.
- Lisa - zaczął blondyn wstając od komputera patrząc mi prosto w oczy - Jesteś agentką, czy ofiarą losu?
- Agentką - odpowiedziałam cicho - Ale...
- Musisz stawiać czoła swoim lękom, Liso - powiedział Gared robiąc krok w moją stronę - Ludzie nie zawsze będą szli ci na ugodę, a wręcz przeciwnie. Jako agentka musisz być na to gotowa - dokończył i przytulił mnie ciasno.

Zamrugałam powiekami kilka razy pozbywając się łzy, która złośliwie kręciła się w moim lewym oku. Nie chciałam już wspominać Gareda. Mimo to, że go nie nawidziałam i chciałam go zapomnieć.

Blood, sweat and tears | Jeon JungkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz